Raz w tygodniu Manglehorn celebruje swój mały rytuał: odwiedza lokalny bank, w którym pracuje intrygująca go kobieta (nagrodzona Oscarem za rolę w "Fortepianie" Holly Hunter). Para samotników nawiązuje nić porozumienia, ale gdy dzielący ich dystans zacznie maleć, Manglehorn niespodziewanie znajdzie się na emocjonalnym rozdrożu. Będzie zmuszony dokonać wyboru między bezpiecznym życiem w cieniu przeszłości, a nieznanym, które może przynieść każdy nowy dzień.
David Gordon Green, jeden z najciekawszych amerykańskich reżyserów młodego pokolenia, zasłynął z kameralnych filmów wyróżniających się wyobraźnią i wrażliwością. Tym razem z legendarnego aktora, pamiętanego z ról w "Ojcu chrzestnym", czy "Zapachu kobiety", udało mu się wydobyć poruszającą i pełną ciepła kreację, bazującą na niuansach i detalach. "Manglehorn" jest niczym późne piosenki Leonarda Cohena, co więcej, głos Ala Pacino do złudzenia przypomina głęboki bas piosenkarza. To poruszający portret skrywającego uczucia mężczyzny, któremu życie postanowiło dać jeszcze jedną szansę.
Al Pacino pięknie mówi w wywiadach o starości i spełnieniu. O tym, jak trudno jest dostać rolę, będąc aktorem w podeszłym wieku, o schematach w obsadzaniu tak zwanych znanych twarzy - nie po warunkach, ale po wizerunku, o tym, jak nieeksploatowany aktor na starość może zdziczeć. Rola w "Manglehorn" miała korespondować z jego wypowiedziami.
Czytaj więcej