Reklama

Tomasz Włosok: Od emigranta do króla dopalaczy. Jeden z najzdolniejszych polskich aktorów

Tomasz Włosok przeżywa obecnie rozkwit swojej kariery. Ma na swym koncie znakomite role w filmach "Piosenki o miłości" i "Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa". Niedawno zagrał w doskonale przyjętym serialu Canal+ - "Emigracja XD", a już wkrótce zobaczymy go w tytułowej roli w filmie "Król dopalaczy". W rozmowie z Interią opowiedział o swoich kreacjach, podejściu do życia oraz o tym, jak wykiełkowała w nim myśl o aktorstwie. Artystę spotkaliśmy na drugiej edycji płockiego festiwalu Big Festivalowski.

Tomasz Włosok przeżywa obecnie rozkwit swojej kariery. Ma na swym koncie znakomite role w filmach "Piosenki o miłości" i "Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa". Niedawno zagrał w doskonale przyjętym serialu Canal+ - "Emigracja XD", a już wkrótce zobaczymy go w tytułowej roli w filmie "Król dopalaczy". W rozmowie z Interią opowiedział o swoich kreacjach, podejściu do życia oraz o tym, jak wykiełkowała w nim myśl o aktorstwie. Artystę spotkaliśmy na drugiej edycji płockiego festiwalu Big Festivalowski.
Tomasz Włosok na festiwalu Big Festivalowski /AKPA

Martyna Zielonka, Interia: Uczestniczymy w 2. edycji festiwalu Big Festivalowski w Płocku. Ja się bawię świetnie, a ty?

Tomasz Włosok: - Przednio! To jest przednia zabawa, wspaniali ludzie, wydarzenie, które charakteryzuje się luzem. Objawia się on we wszystkich osobach, chodzących tu w klapkach i szlafrokach, co narzuca już pewną narrację. Słowo "narzuca" ma w tym przypadku bardzo pozytywny wydźwięk.

- Ten luz jest wspaniały. Nie ma tutaj niczego, do czego byśmy byli zmuszani, przy okazji ma się poczucie, że można robić, co się tylko chce, spędzać czas w sposób, jaki lubi się najbardziej i oglądając filmy, jakie się lubi. Podoba mi się takie nastawienie.

Reklama

Zamierzasz wracać tu w kolejnych latach?

- Pewnie! Czemu nie? Jeśli będziemy robić coś zabawnego, co będzie pasowało do tego festiwalu, to jak najbardziej. Chyba że organizatorzy zaproszą nas, by zrobić coś piekielnie poważnego... (śmiech). Ale w tym szaleństwie może też jest metoda.

Tak jak wspominałeś, tym, co charakteryzuje ten festiwal jest wszechobecny luz. To chyba dobra inicjatywa, by odsapnąć nieco od ostatnich kryzysów (pandemii, wojny) i po prostu żyć chwilą, zapominając o przytłaczającej codzienności.

- Wszystkie przedsięwzięcia, które mają na celu wrzucenie luzu, traktuje jako inicjatywę, która jest nam potrzebna na życie. Potrzebujemy złapać więcej optymizmu, więcej luzu, więcej słońca. Ale to tak w kontekście życia. Pewnie potrzeba trochę czasu, żeby utożsamić to z festiwalem filmowym. Mówię tu o gościach. Branżowo to jest cudowny oddech, gdzie te festiwale filmowe kojarzą się zazwyczaj z jakąś pompą, stresem, konkursem, konkursem piękności.

- Takie festiwale są nam bardzo potrzebne. Zarówno ludziom, którzy znają tę branżę od podszewki, jak i tym, którzy stawiają w branży pierwsze kroki.

Ciebie na ten festiwal sprowadza przede wszystkim tegoroczny serialowy hit, czyli "Emigracja XD". W jednym z wywiadów wspomniałeś, że praca na planie tego serialu była dla ciebie jak jazda bez trzymanki. Co miałeś na myśli, używając tego sformułowania?

- Wiele aspektów. Przede wszystkim scenariusz, a w tym perypetie i losy naszych bohaterów. Wszystko to składało się na jazdę bez trzymanki, zwłaszcza, że cały projekt od początku wychodził z takiego założenia, że będzie to jazda bez trzymanki. Tworzenie takiej produkcji to praca na żywym organizmie - tu wszystko mogło się "wywalić". Jeśli nakładasz na siebie tego typu historię, elementy, które są ciężkie do przewidzenia, wspaniałego, ale szalonego reżysera i takiego samego partnera serialowego, to masz składniki do mieszanki wybuchowej.

Zdarzyła ci się jakaś zabawna wpadka na planie? Bo słyszałam, że praca przy "Emigracji XD" obfitowała w nieoczekiwane zwroty akcji...

- Jednej konkretnej nie pamiętam, one mi się mieszają, ale na pewno dużo mogliśmy sobie pozwolić w ramach scenariusza i pewnej umowy na dozę improwizacji. I to przez tą improwizację właśnie czasem trudno było się zatrzymać. Bardzo fajnie się uzupełnialiśmy, tworząc taką "bańkę", która w każdej chwili może rozsadzić cały plan.

Co z kontynuacją serialu? Trwają już prace?

- Nie wiem, czy trwają prace, ale taki plan na pewno jest, bo jest druga książka, a biorąc pod uwagę fakt, że pierwszy sezon odniósł sukces, to byłoby głupotą tego nie kontynuować.

Ty miałeś jakieś doświadczenia emigracyjne, jak twój bohater?

- Nie, za chlebem nie wyjeżdżałem. Chyba że emigracją możemy nazwać wyjazd z jednego miejsca pod Warszawą do drugiego, które znajduje się na drugim krańcu miasta (śmiech). Wtedy tak. Nigdy nie była to natomiast taka podróż za pracą - na truskawki, maliny, jabłka, czy praca na budowie.

Przejdę do pytań, dotyczących nowego filmu z twoim udziałem. Co możesz powiedzieć o "Królu dopalaczy"?

- Ten film jest komercyjny, ale porusza bardzo delikatny temat. Uzmysławia nam, jak w tym świecie pełnym zawirowań, związanych choćby z pandemią, ograniczeniami i zamknięciem, łatwo o dostęp do substancji, jakimi są dopalacze. Teraz właściwie można je sobie zamówić przez internet, a kurier przywiezie je pod same drzwi. Wydawałoby się, że temat dopalaczy jest już zamknięty, bo przecież nie ma już sklepów z tymi substancjami, temat został uregulowany, ale tak naprawdę wcale tak nie jest. Dostęp do nich jest jeszcze łatwiejszy niż kilka lat temu.

- Historia jest o kompleksie, o potrzebie wielkości i doceniania. O tym, jak może cię dopaść demon, który zaślepiai pompuje twoje ego, tworząc iluzję rzeczywistości.

A co z twoim bohaterem?

- Historia mojej postaci to w skrócie opowieść o kimś, kto z zera przeistacza się, w jego mniemaniu, w bohatera, czyli żyje tą iluzją. Wszystkie jego działania prowadzą go do rychłego upadku.

- Jeszcze nie wiem, jaki to jest film, ale trzymam mocno kciuki za jego powodzenie.

W jednym z wywiadów reżyser filmu - Pat Howl, zdradził, że rolę w produkcji dostałeś z marszu i mówi wprost: "Król dopalaczy" to film Tomasza Włosoka. To film jednego człowieka." Jak wyglądał zatem proces castingowy?

- My się spotkaliśmy kiedyś na taką scenę próbną, w ramach szkoły Wajdy, kiedy Pat Howl jeszcze studiował i rozwijał ten projekt. Później znów się spotkaliśmy i popróbowaliśmy, a potem znalazły się środki i udało się zrealizować zdjęcia. Ale faktycznie, casting odbył się na tej scenie, którą wspólnie nakręciliśmy, bo byliśmy już umówieni na współpracę. Taki casting polegający na wspólnej pracy.

W twoim życiu zawodowym bardzo dużo się ostatnio dzieje. Pojawiają się kolejne role i właściwie możesz się pochwalić sporym wachlarzem różnorodnych kreacji. Czy jest jakieś wyzwanie zawodowe, na którym ci wyjątkowo zależy? Czekasz na jakąś konkretną rolę?

- Nie. Raczej zdaję się na to, co przyniesie mi los. Jestem po prostu ciekaw i konfrontuję się z rzeczywistością, jaka mnie spotyka. Mam jakieś swoje marzenia, ale to jest pewien rodzaj afirmacji, którą wolę zachować dla siebie.

- Bardzo lubię wyzwania. Chciałbym, żeby kolejne przynosiły mi pewien rodzaj adrenaliny i prowokowały do wyjścia ze swojej strefy komfortu.

A tak w opozycji - jest jakaś rola, której nigdy byś nie przyjął?

- Nie, bo nie chciałbym żadnej tezy stawiać. Warto jest poświęcić czemuś uwagę bez wchodzenia w pewne założenia. Trzeba się temu zwyczajnie przyjrzeć. Największym błędem jest powierzchowność i nie zagłębianie się w te otrzymywane propozycje. Nie lubię za szybko oceniać.

W aktorstwie najbardziej pociąga cię ta wspomniana ciekawość i ciągła możliwość eksperymentowania? Początkowo widziałeś dla siebie zupełnie inną drogę, bo dziennikarstwo.

- Ta moja motywacja zmieniała się przez lata, tzn. od momentu, w którym zaczynałem przygodę z aktorstwem aż do teraz. Na początku to była jakaś taka ucieczka przed własnym zdaniem. Łatwo jest się ukryć teoretycznie za postacią, mówiąc jakieś mądre słowa i przypisując je nie sobie. Taką drogę miałem. U mnie wyszło to z lęku, później z jakiejś fascynacji, ekscytacji, potem adrenaliną związaną z tą pracą. W procesie zakochiwania się w tym wyborze, odkrywałem kolejne meandry, które mnie ciekawiły, jak choćby poznawanie samego siebie, a potem już nieukrywanie się za postacią, a linkowanie jej z sobą, własnym doświadczeniem.

Plany na przyszłość? Co wydarzy się u ciebie zawodowo?

Niedługo wejdzie wspomniany "Król dopalaczy". W najbliższym czasie na razie tylko to.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Big Festivalowski | Tomasz Włosok
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy