Reklama

Sean Penn jest propagandystą Zełenskiego? Pokazał dokument o Ukrainie

- Nie lubię tego małego tyrana, który zagraża Ukrainie. Podoba mi się natomiast, że nie ma rzeczy, które przeraziłyby Zełenskiego i Ukraińców - powiedział w sobotę Sean Penn. Światowa premiera dokumentu "Superpower", który zrealizował razem z Aaronem Kaufmanem, odbyła się podczas 73. Berlinale.

- Nie lubię tego małego tyrana, który zagraża Ukrainie. Podoba mi się natomiast, że nie ma rzeczy, które przeraziłyby Zełenskiego i Ukraińców - powiedział w sobotę Sean Penn. Światowa premiera dokumentu "Superpower", który zrealizował razem z Aaronem Kaufmanem, odbyła się podczas 73. Berlinale.
Sean Penn /Sebastian Reuter /Getty Images

"On urodził się dla tej chwili" - podkreślił Sean Penn, wspominając odwagę, z jaką 24 lutego 2022 roku prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zaapelował do świata o powstrzymanie Putina. Dzień wcześniej reżyser spotkał się z prezydentem Ukrainy, który miał być głównym bohaterem dokumentu współtworzonego przez niego i Aarona Kaufmana. Wybuch wojny spowodował, że "Superpower" stał się portretem wielokrotnym Zełenskiego i zbiorowym - obywateli Ukrainy. Po części jest to także portret amerykańskiego gwiazdora, który przyjeżdża na Ukrainę pierwszy raz w 2021 r., niewiele wiedząc o relacjach ukraińsko-rosyjskich, i w miarę poznawania kolejnych faktów angażuje się w pomoc temu państwu do tego stopnia, że dzisiaj bywa określany mianem jego nieformalnego ambasadora. 

Reklama

Sean Penn: Propagandysta Zełenskiego?

Zanim jednak Penn i Kaufman zaprezentują widzom okrutne obrazy wojny, śmierci ludzi i zniszczonych miast, cofają się do 2014 r., gdy Rosja zaanektowała Krym. Pokazują wydarzenia na Majdanie i moment dojścia Zełenskiego do władzy w 2019 r. Sprawdzają, jak ukraińskie społeczeństwo postrzega swojego prezydenta i jak ta ocena się zmienia. Przybliżają jednocześnie drogę, jaką przeszedł Zełenski - od komediowego aktora do przywódcy walczącego o wolność swojego państwa. O sytuacji Ukrainy filmowcy rozmawiają także z politykami, członkami korpusu dyplomatycznego, przedstawicielami stowarzyszeń i żołnierzami. Wśród ich rozmówców znalazł się premier Mateusz Morawiecki, który był pytany o kwestię przekazywania broni Ukrainie.

Publiczności z Europy Środkowej film Penna i Kaufmanna pewnie nie dostarczy zbyt wielu nowych informacji, ale przecież nie taki był cel jego realizacji. Jak zaznaczyli twórcy, "Superpower" powstał z myślą o osobach takich jak oni, żyjących na co dzień z dala od tego konfliktu i niezaznajomionych z jego niuansami. "Wyszliśmy od naszego doświadczenia. Jako Amerykanie nie byliśmy dostatecznie wyedukowani na temat Ukrainy. Mieliśmy bardzo płytki ogląd sytuacji w regionie, skoncentrowany wokół kwestii ważnych dla Stanów Zjednoczonych. Film był dla nas podróżą w poszukiwaniu prawd" - przyznał Kaufman podczas sobotniej konferencji prasowej. Penn dodał, że "Superpower" nie jest filmem bezstronnym. "Słowo propaganda ma jednoznacznie pejoratywny wydźwięk. My po prostu pokazaliśmy prawdę o absolutnej jedności Ukrainy. Jeśli z tego powodu mogę zostać uznany za propagandystę - to bardzo się cieszę" - stwierdził.

Sean Penn: Oscar znajduje się w biurze Zełenskiego

Pytany, co ceni, a czego nie lubi w prezydencie Ukrainy, Penn odparł: "Nie lubię tego małego tyrana, który zagraża jemu i jego państwu". "Podoba mi się natomiast to, że nie ma rzeczy, które przeraziłyby Zełenskiego i Ukraińców (...). Uważam, że Ukraina jest w tej chwili jednym ze światowych liderów" - zaznaczył. Reżyser odniósł się również do deklaracji, którą wygłosił przed ubiegłoroczną galą oscarową. Powiedział wówczas, że jeżeli organizatorzy nie pozwolą Zełenskiemu wypowiedzieć się podczas ceremonii, przetopi swoje Oscary. W Berlinie przyznał, że jest mu wstyd, że zamiast przemówienia prezydenta pokazano, jak Will Smith policzkuje Chrisa Rocka. "Oscar znajduje się w biurze Zełenskiego. Prezydent może go stopić, kiedy tylko zechce. To był taki drobny gest dwóch przyjaciół" - skomentował.

Nawiązał także do wsparcia, jakie Polska okazała obywatelom Ukrainy. "W Ukrainie szybko zacząłem łączyć różne funkcje. Byłem dokumentalistą, a jednocześnie wykonywałem prace organizacyjne. Zdarzało się, że chodziłem zdezorientowany tam i z powrotem. Będąc w Polsce, pracując z Polakami, miałem okazję przekonać się, jak otwarte są ich drzwi i serca. Reakcja Polski była jedną z najbardziej znaczących, najbardziej wspierających odpowiedzi na kryzys uchodźczy, jakie kiedykolwiek widziałem" - ocenił Penn.

Berlinale oddaje głos Ukrainie

73. Berlinale stawia Ukrainę w centrum programu. Wsparcie dla niej manifestowano przed czwartkową galą otwarcia festiwalu, gdy na czerwonym dywanie wzniesiono transparenty z hasłami: "powstrzymać rosyjską inwazję". Z kolei podczas uroczystości zgromadzeni w Berlinale Palast połączyli się z prezydentem Ukrainy, który przypomniał, że "Rosja chce wybudować mur między Ukrainą a Europą, odgrodzić Ukrainę od jej przyszłości". "Rosja niszczy nasze miasta, zabija ludzi, morduje kobiety i dzieci, straszy świat atakiem nuklearnym, dopuszcza do globalnego kryzysu. Czy w obliczu tego wszystkiego kino powinno pozostawać poza polityką? (...) Na pewno nie. Nie tam, gdzie prowadzi się politykę agresji, terroru, gdzie chce się zniszczyć inne państwa i ludzi. Kultura nie może milczeć, ponieważ milczenie pomaga złu. Kultura nie może zmienić świata, ale inspiruje, wpływa na ludzi, którzy mogą zmienić świat" - podsumował Zełenski.

Festiwal potrwa do niedzieli 26 lutego.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Sean Penn | ​Wołodymyr Zełenski | Berlinale 2023
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy