Był jednym z najlepiej zapowiadających się aktorów złotej ery Hollywood, poważny wypadek samochodowy sprawił jednak, że zamiast na szczycie, dość szybko znalazł się w autodestrukcyjnym cugu, który uznany nauczyciel aktorstwa Robert Lewis określił mianem "najdłuższego samobójstwa w historii Hollywood". Gdyby żył, Montgomery Clift obchodziłby właśnie 100. urodziny.
"Po Clifcie pojawił się Brando, po Brando przyszedł James Dean. Clift był najprawdziwszym, najmniej zmanierowanym z tych aktorów, być może najbardziej wrażliwym, na pewno najbardziej poetyckim" - mówił o nim reżyser Peter Bogdanovich.