Mówiono o nim „mały wielki człowiek”. Niewysoki, szczupły, niemal kaleka, zadziwiał wszystkich siłą i niezwykłym hartem ducha.
Nie wszyscy wiedzieli, że Tadeusz Fijewski prawdopodobnie cierpiał na wrodzony ubytek przegrody serca, chociaż mówiono też o niedomykalności zastawek. "Wada była w tamtym czasie nieoperacyjna - wspominał reżyser Erwin Axer. - Wargi aktora przybierały barwę niebieską, siniały, oddech zawodził. Z czasem dyrektorzy teatrów zaczęli tę okoliczność brać pod uwagę".
("Retro")