Władysław Hańcza: Nie tylko Kargul
W niedzielę, 19 listopada, mija 40 lat od śmierci Władysława Hańczy. Kargul z komedii "Sami swoi" i Maciej Boryna z ekranizacji "Chłopów" - już tylko te dwie role wystarczyłyby, żeby zapisał się w historii polskiego filmu. A przecież jego dorobek aktorski był znacznie bogatszy, zagrał w około czterdziestu filmach i serialach, przez wiele lat występował w teatrach.
W kinie zadebiutował filmem "Dwie godziny", nakręconym w 1946 roku, jednak dopuszczonym do rozpowszechniania dopiero 11 lat później.
Władysław Hańcza: Nie tylko Kargul 9
zobacz zdjęcia
Władysław Hańcza: Nie tylko Kargul
W niedzielę, 19 listopada, mija 40 lat od śmierci Władysława Hańczy. Kargul z komedii "Sami swoi" i Maciej Boryna z ekranizacji "Chłopów" - już tylko te dwie role wystarczyłyby, żeby zapisał się w historii polskiego filmu. A przecież jego dorobek aktorski był znacznie bogatszy, zagrał w około czterdziestu filmach i serialach, przez wiele lat występował w teatrach.
W kinie zadebiutował filmem "Dwie godziny", nakręconym w 1946 roku, jednak dopuszczonym do rozpowszechniania dopiero 11 lat później.
1 / 9
W tym czasie kinowa publiczność kojarzyła raczej jego niski głos niż imponującą sylwetkę: od 1944 do 1953 r. był lektorem Polskiej Kroniki Filmowej, podkładał też głos koniowi w telewizyjnym serialu "Koń, który mówi".
("Życie na Gorąco Retro")
Źródło: East News/POLFILM
2 / 9
Gdy w połowie lat 60. zaczynano kompletować obsadę "Samych swoich", wszyscy prócz perfekcjonisty Sylwestra Chęcińskiego widzieli w filmie raczej drobną chałturę niż materiał na przebój. "Co ty robisz?! Ludzie nie będą chcieli oglądać jakiegoś nieogolonego chłopa w gaciach, który kłóci się o kota" − słyszał reżyser. Na szczęście nie dał się zniechęcić malkontentom i z pieczołowitością zadbał o dobór właściwej obsady.
W momencie gdy Wacław Kowalski zaczął brylować w roli Pawlaka, Hańcza nie zamierzał pozostać w tyle: "Jeden chciał być lepszy od drugiego. Inni aktorzy patrzyli, jak oni przed kamerą zaczynają błyszczeć, i zaczęli myśleć, że coś może z tego wyjść" − pisze Dariusz Koźlenko w książce o kulisach kręcenia komedii wszech czasów. Hańcza był już wtedy niezwykle cenionym aktorem. Kowalski był tym gorszym, ale tylko do pewnego momentu. "Okazało się, że pochodzi z Gnojna i mówi kresową gwarą zza Buga, do której wszyscy − jak kazał reżyser − musieli się dostosować. Kowalski miał przewagę, wiedział i czuł, że jest wspaniały".
("Życie na Gorąco Retro")
Źródło: East News/POLFILM
3 / 9
Hańcza, mimo nadludzkich wysiłków brzmiał, jakby tylko udawał chłopa. "Kargul nie mógł inaczej mówić niż Pawlak, a jak Hańcza spróbował coś z tym zaśpiewem powiedzieć, to Chęciński o mało nie osiwiał z rozpaczy" - pisze Koźlenko. Zadecydowano, że sprawę może uratować dogranie dźwięku w postprodukcji (tzw. postsynchrony), choć Hańcza na początku nie dopuszczał takiej możliwości. Chęcińskiego cudem z kłopotów wybawiła niedyspozycja aktora. "Chorował, pod koniec naszej pracy miał operację. To przykre zdarzenie ułatwiło mi sprawę − i tak by nie mógł pracować" - przyznał reżyser. Postsynchrony genialnie podłożył pochodzący z Kijowa Wacław Płotnicki.
("Życie na Gorąco Retro")
Źródło: East News/POLFILM
4 / 9
Troskę Hańczy o zachowanie realiów miała okazję docenić Emilia Krakowska, partnerująca mu w "Chłopach". "Jakby to powiedzieć, doszkalał mnie w różnych odczuciach. W jednej ze scen miałam położyć się z nim do łóżka. Wiadomo, aktorzy w filmie kładą się w ubraniach. Odkrywam kołdrę, a tu Hańcza golusieńki − opowiadała. − Wskoczyłam Hańczy do łóżka!".
("Życie na Gorąco Retro")
Źródło: East News/POLFILM
5 / 9
"Przyglądając się moim bohaterom, doszedłem do wniosku, że zwykle gram cztery rodzaje ról: królów, profesorów, duchownych i gangsterów. Jeden z recenzentów dopowiedział - jeszcze chłopów, po czym dodał, że w każdym moim chłopie jest coś z króla, a w każdym królu coś z chłopa" - mówił Władysław Hańcza, którego Boryna z "Chłopów" uznawany jest za jedną z najlepszych kreacji polskiego kina.
("Życie na Gorąco Retro")
Źródło: East News/POLFILM
6 / 9
Nie odrzucał ról w filmie. Zdawał sobie sprawę, że przyniosły mu popularność. "Gram w filmie bynajmniej nie ze względu na zarobki. Chciałoby się przecież w tym zawodzie coś po sobie zostawić. A film i telewizja dają taką szansę" - tłumaczył.
Jego pasją pozostał jednak teatr. Był reżyserem, wykładał także w warszawskiej PWST. Jego studenci pamiętają, jak mówił: "Nie znoszę słowa 'wcielać się', zwłaszcza, że kojarzy mi się z 'cielęciem'. Aktorstwo nie polega na wcielaniu się. Tu chodzi o wyrażenie treści roli poprzez własną indywidualność".
("Życie na Gorąco Retro")
Źródło: East News/POLFILM
7 / 9
W filmach pojawiał się zazwyczaj na drugim planie, ale charakterystyczny głos, doskonała dykcja i niezła postura sprawiały, że zwracał na siebie uwagę.
("Życie na Gorąco Retro")
Źródło: East News/POLFILM
8 / 9
Mało kto wiedział, że gdy tworzył swoje największe role u Chęcińskiego i Hoffmana, zmagał się z żałobą po śmierci 34-letniego syna, obiecującego aktora, zmarłego nagle w 1966 r.
Wspierała go żona, ukojenie znajdował też w pracy - zaczął regularnie grywać w filmach, nie zaniedbywał też pracy w teatrze i telewizji, reżyserował, wykładał. "Moja zachłanność wynika z pośpiechu. Kto wie, co komu pisane? Przepowiedziano mi, że umrę w 72. roku życia, niewiele czasu zostało, by cieszyć się uśmiechami losu" - mówił.
("Życie na Gorąco Retro")
Źródło: East News/POLFILM
9 / 9
Podczas wycieczki na Sycylię latem 1977 r. nagle poczuł się gorzej i żona zdecydowała o ich wcześniejszym powrocie. Zmarł w szpitalu w Warszawie. Przepowiednia sprawdziła się − miał 72 lata.
("Życie na Gorąco Retro")
Źródło: East News/POLFILM