Vinzenz Wagner: Przełamać stereotyp złego Niemca
Austriak Vinzenz Wagner w serialu "Wojenne dziewczyny" gra oficera Wehrmachtu, który nie godzi się z okrucieństwami wojny. Czy jako subtelny miłośnik muzyki zjedna sobie serce jednej z dziewczyn?
Trudno o piękniejszą historię miłosną. Pana bohater Franz jest oficerem Wehrmachtu i dobrym, wrażliwym człowiekiem. Zakochuje się w Żydówce Marysi. Jak trafił pan do serialu?
Vinzenz Wagner: - Odnalazła mnie szefowa niemieckiej firmy organizującej castingi i poleciła twórcom "Wojennych dziewczyn". Zanim to się stało, poprosiła, bym przeczytał scenariusz. Historia Marysi i Franza mnie urzekła. Przyjąłem rolę bez chwili wahania. Wszystko działo się bardzo szybko. Latem pojechałem do Lublina i Warszawy, gdzie powstały sceny z moim udziałem.
Pana bohater jest żołnierzem, ale też znakomitym muzykiem. Pan nazywa się Wagner (jak kompozytor Richard) i pochodzi z Salzburga - miasta, w którym urodził się Mozart. Pewnie sam gra pan na fortepianie albo innym instrumencie?
- Zdziwią się państwo, ale... nie. Pochodzę ze środowiska tanecznego. Przez wiele lat profesjonalnie tańczyłem w teatrach Londynu i San Francisco. To tym sposobem odnalazłem drogę do aktorstwa. Dodam jeszcze, że obecnie biorę udział w projekcie "Like Berlin" wystawianym w teatrze Wintergarten w Berlinie. W unikatowy sposób opowiada on o duszy miasta. Wracając zaś do serialu...
- Podoba mi się osobowość Franza, jego niezwykła subtelność, to, że okrucieństwo wojny zdaje się go przerastać i że niemal traci z tego powodu rozum. Nie mógł przecież wybierać pomiędzy czarnym i białym, wrzucono go w pewne struktury bez pytania o zgodę. Zagrałem tę postać dlatego, że przełamuje stereotyp złego Niemca. W latach drugiej wojny do Polski trafiali nie tylko okrutni naziści. Byli w tym gronie i tacy, jak Franz - niepogodzeni z polityką III Rzeszy wrażliwcy.
Spodobała się panu Polska?
- Zakochałem się w niej. Warszawa - tak jak Berlin, w którym obecnie mieszkam - została podczas wojny kompletnie zniszczona. Dziś jest pięknym miastem. Jako amator świeżego powietrza spędzałem sporo czasu w parkach, spacerowałem, medytowałem i uczyłem się tekstów. Chętnie wróciłbym tu jeszcze.
Maciej Misiorny