Reklama

"Trzeba zrobić nową, śmieszną komedię"

Konrad Niewolski zaskoczył wszystkich. Jego pierwszym filmem był "D.I.L" - opowieść o mrocznym świecie handlarzy narkotyków. Potem w "Symetrii" sportretował polskie środowisko więzienne. Wkrótce na ekrany kin powinien wejść "Palimpsest" - opowiadający o inspektorze policji, pracującym nad "rozwikłaniem zagmatwanej sprawy kryminalnej". Dlatego informacja o realizacji przez Niewolskiego komedii musiała wydać się opinni publicznej niedorzeczna. A jednak... "Job" opowiadać ma historię trójki przyjaciół: Adiego, Pelego i Chemika, w których role wcielą się odpowiednio: Tomasz Borkowski, Andrzej Andrzejewski i Borys Szyc. Twórcy zapowiadają, że będzie to komedia, jakiej Polacy nie mieli od czasu słynnego "Misia" i nie mniej kultowego "Rejsu". "Job", oparty w dużej mierze na gagach i surrealistycznym poczuciu humoru, ma odsłonić "wszechobecny i często najzupełniej zasymilowany absurd".

Reklama

O tajemniczym tytule filmu, udziale w nim Krzysztofia Ibisza oraz stosunku do IV RP, z Konradem Niewolskim rozmawiał Paweł Amarowicz.

Skąd tobie, twórcy tak poważnego filmu jak "Symetria", przyszedł do głowy pomysł na niepoważną komedię "Job"?

Konrad Niewolski: Ale w międzyczasie powstał „Palimpsest” - thriller, którego nie zdążyłeś jeszcze pewnie obejrzeć. Premiera odbędzie się w sierpniu, chociaż film jest gotowy już od prawie roku. No, ale tak, po „Symetrii” i „Palimpseście”, komedia "Job"...

Co oznacza tytuł filmu?

Konrad Niewolski: Nie mogę tego zdradzić. Obiecałem. Wymowa tytułu jest taka jak się pisze - 'job' od zajoba...

Czy naprawdę od czasów "Misia" i "Rejsu" nie powstała śmieszna polska komedia?

Konrad Niewolski: A jak myślisz? Jaka jest ostatnia dobra polska komedia, jaką oglądałeś? Ostatnie śmieszne komedie robił Bareja. Czasy się zmieniły, Bareja już nie żyje i trzeba zrobić nową śmieszną komedię... Ale bardzo dobrym filmem był „Dzień Świra”.

Na czym polegać będzie rewolucyjność "Joba"?

Konrad Niewolski: Nie wiem. Nie wypowiadam się na temat rewolucyjności, natomiast mogę powiedzieć na pewno, że ten film będzie śmieszny. Nie będzie tu jakichś odkrywczych rzeczy, bo to nie na tym polega. Komedia po prostu musi być śmieszna.

Czy Borys Szyc jest twoim ulubionym aktorem?

Konrad Niewolski: Trudno mówić o ulubionym aktorze, bo ja z Borysem przede wszystkim się kumpluję. Borys jest bardzo zdolnym aktorem i nie wyobrażam sobie, żeby nie zagrał w mojej pierwszej komedii. Zwłaszcza, że historia moich trzech głównych bohaterów jest grana przez trzech prawdziwych przyjaciół.

Oni naprawdę są kumplami od dawien dawna i grają kumpli, co się czuje potem na ekranie.

Dlaczego do głównych ról zaangażowałeś aktorów serialowych?

Konrad Niewolski: Tomek Borkowski gra w teatrze. To jest nieodkryty genialny młody aktor. Mam nadzieję, że zaistnieje po tym filmie. Mógł grać jakieś epizody, ale to jest nieznany jeszcze aktor, ale tak zdolny, że warto było z nim nad tym pracować.

W filmie pojawia się też Krzysztof Ibisz, który gra... samego siebie. Do czego potrzebny był ci popularny prezenter telewizyjny?

Konrad Niewolski: Jeżeli mam teleturniej, a najlepszym prowadzącym w Polsce teleturnieje jest Ibisz... Ibisz gra Ibisza i naprawdę jest bardzo ibiszowaty i bardzo dobrze to wychodzi...

Dlaczego "Job" nie dostał dofinansowania PISF-u?

Konrad Niewolski: Nie wiem, trzeba by się spytać tych, którzy przyznają to dofinansowanie.

Dystrybutor filmu, firma Monolith Films, podkreśla, że "Job" w całości powstaje za prywatne pieniądze. To ułatwienie czy utrudnienie dla reżysera? Czy

wpływa to jakoś na sposób pracy nad "Jobem"?

Konrad Niewolski: To są pieniądze producentów. W części prywatne, firmowe. Z obydwoma producentami bardzo dobrze się kumpluję, jest komfort pracy. Oni mają do mnie zaufanie, a ja do nich. Fajnie, że producent jest jednocześnie dystrybutorem.

Jest to projekt, do którego przymierzałem się od ponad dwóch lat - pierwsze zarysy scenariusza powstawały już trzy lata temu. Bardzo długo zwlekałem z nakręceniem tego filmu - mimo że scenariusz był dawno gotowy - ponieważ chciałem mieć idealne warunki do nakręcenia komedii. A to bardzo trudny gatunek, to moja pierwsza komedia i to jest dla mnie ważne.

Zostawiam coś po sobie, jakieś znamię mojego poczucia humoru.

Pracujesz teraz równolegle nad czymś nowym?

Konrad Niewolski: Oczywiście, że tak. Pracuję nad kilkoma różnymi scenariuszami, które będą kręcone w najbliższych miesiącach, latach. W zeszłym roku kręciłem film, teraz kręcę film i już muszę pracować nad nowym filmem. Skupiam się nad jednym projektem oczywiście, ale z uwagi na to, że mam dobrą logistykę i myślenie łatwo mi przychodzi, mogę sobie pozwolić na robienie równolegle kilku rzeczy.

Jak to jest być twórcą w IV RP?

Konrad Niewolski: Nie wiem, bo ja nie czuję IV RP. Ani III RP nie czułem, bo mnie to nie interesuje. Jestem mieszkańcem tej planety i podziały polityczno-społeczne mnie nie interesują. Natomiast na pewno Polska staje się powoli krajem, w którym kiepsko będzie żyć. Wolność słowa jest ograniczana i szczerze mówiąc zawsze wiedziałem, że nie chcę tu mieszkać i gnić na stare lata, a teraz tym bardziej.

Natomiast nie mam jeszcze na tyle pieniędzy, żeby wyjechać sobie na emeryturkę do USA, Francji, Hiszpanii... czy po prostu mieć domy w wielu miejscach na świecie i po prostu podróżować. Takie życie wymaga funduszy i muszę nad tym jeszcze trochę popracować.

Czy coś cię ostatnio zainteresowało w polskim kinie?

Konrad Niewolski: Nie oglądam polskich filmów i nie chodzę do kina, jeśli już to na filmy w rodzaju „X-MEN”.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy