Reklama

Sylwia Dekiert: Zachęcać do ruchu

Kocha sport. W programie "Misja - kondycja" chce zainteresować nas bieganiem, a tych bardziej zaawansowanych - triathlonem.

Kocha sport. W programie "Misja - kondycja" chce zainteresować nas bieganiem, a tych bardziej zaawansowanych - triathlonem.
Sylwia Dekiert i Przemysław Babiarz obserwują uczestników Półmaratonu Warszawskiego w 2015 roku /Mariusz Grzelak /Reporter

Jak sprawić, by Polacy wstali z kanap, przestając tym samym śledzić sport wyłącznie z pozycji przed telewizorami?

Sylwia Dekiert: - W ramach zachęcania do uprawiania sportu zapraszam na nasz magazyn - co niedzielę na antenie TVP 1. Po obejrzeniu go każdy przełączy się z trybu "kanapowiec" na tryb "sportowiec". Gwarantuję!

Jego pełna nazwa brzmi: "Misja - kondycja. Magazyn biegacza i triathlonisty". To nowość czy kontynuacja?

- Przez trzy lata tworzyliśmy z Przemysławem Babiarzem i Maciejem Kurzajewskim magazyn biegowy ["Biegajmy razem", potem "Droga do zdrowia" - przyp. red.]. Teraz wzbogaciliśmy go o treści triathlonowe. Podobnie jak w poprzednich latach, nie zabraknie porad z zakresu żywienia i zdrowia oraz przykładów ćwiczeń. Z nowości czeka nas bieg przez historię sportu Przemysława Babiarza i cykl "Mama wraca do formy". Pięć miesięcy temu urodziłam dziecko. Na własnym przykładzie, pod czujnym okiem wykwalifikowanej trenerki Katarzyny Górskiej, będę prezentować ćwiczenia, które każdej mamie pozwolą odzyskać sprawność i cieszyć się sportową sylwetką.

Zaciekawił mnie tytuł. Chyba coś w tym jest, że dla wielu z nas kondycja, sport, dbanie o zdrowie stają się ważną częścią dnia, nierzadko - właśnie misją.

- Długo nad nim myśleliśmy. Miał sugerować tematykę, zachęcać do ruchu, nie będąc jednocześnie kopią poprzednich magazynów sportowych. Na pomysł tytułu wpadł Sebastian Parfjanowicz, który jest głównym wydawcą programu.

Zgadza się pani z twierdzeniem: "od biegania do triathlonu droga niedaleka"? Bo przecież niemały procent sportowców-amatorów w którymś momencie zaczyna chcieć więcej...

- Myślę, że wielu widzów chętnie by się pod tym podpisało. Tym naprawdę wkręconym samo bieganie przestaje w którymś momencie wystarczać. Stawiają sobie poprzeczkę coraz wyżej - maratony, ultramaratony, w końcu znajdują spełnienie w triathlonie. My też nie możemy stać w miejscu, wychodzimy więc naprzeciw potrzebom widzów.

Jak układa się pani współpraca z Przemysławem Babiarzem?

- W dziedzinie dziennikarstwa sportowego Przemek jest dla mnie numerem jeden. Trudno o drugiego takiego specjalistę, który - jak on - miałby w głowie wszystkie rekordy, statystyki, daty. Pamięci absolutnej się od niego nie nauczę, ale mogę uszczknąć coś z tej "Babiarzowej" charyzmy i lekkości mówienia o sporcie. Wspólne prowadzenie to niezła zabawa. Wystarczy, by ktoś z nas się pomylił, przejęzyczył, zapomniał tekstu... Naprawdę niewiele trzeba, by dopadł nas atak śmiechu, klasyczna głupawka, która jest w stanie sparaliżować pracę. Trzeba wtedy zrobić sobie przerwę. W programie na żywo byłoby to niedopuszczalne, natomiast podczas nagrania nie ma adrenaliny, jest więcej luzu. Tak oto praca zaplanowana na pół godziny, trwa dwie.

Reklama


Jak i kiedy rozpoczęła się pani przygoda z telewizją?

- Na drugim roku studiów w Zielonej Górze zapukałam do drzwi redaktora naczelnego Telewizji Przewodowej i po prostu zapytałam: "Nie potrzebujecie przypadkiem praktykantki? Mogę się przydać". Miałam szczęście. Przydałam się, spełniając przy okazji dziecięce marzenia.

Sport od dawna gości w pani życiu? Jakie dyscypliny pani uprawia?

- Z racji pochodzenia - jestem rodowitą zielonogórzanką - od zawsze pasjonował mnie żużel i do dziś to się nie zmieniło. Najchętniej nie zsiadałabym też z konia. Żałuję tylko, że brakuje mi czasu na treningi: mam dwoje dzieci, po urodzeniu młodszego synka wróciłam do pracy już po trzech miesiącach. Jeśli więc konie mnie słyszą, to przepraszam, ale na razie do stajni nie wpadnę. (śmiech)

Podsumujmy. Ruch to...

- ...coś, do czego podchodzimy jak do jeża, dopóki się za to na serio nie zabierzemy. Ale jak już zaczniemy się ruszać, trudno nam bez tego żyć. 

Maciej Misiorny

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Sylwia Dekiert
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy