Sylwia Dekiert: Nowa twarz i nadzieja TVP?
Do telewizji trafiła poniekąd dzięki... Adamowi Małyszowi. Sylwia Dekiert, znana m.in. z wiadomości sportowych, poprowadziła konferencję zapowiadającą nową ramówkę TVP. W poniedziałek zadebiutuje w roli współgospodyni "Dzień dobry, Polsko!", a w środę przeprowadzi "Wielki Test".
Jak czuła się pani przed wyzwaniem, jakim było poprowadzenie konferencji ramówkowej TVP?
Sylwia Dekiert: - W TVP pracuję od 2002 roku, więc rzeczywiście było to dla mnie duże wyzwanie, ale też wyróżnienie. Wiązało się z tym dużo radości i stresu. Denerwowałam się 6 lat temu, kiedy po raz pierwszy prowadziłam wiadomości sportowe. Denerwowałam się miesiąc temu, kiedy po raz pierwszy przyszło mi poprowadzić studio do transmisji w skokach narciarskich. Wtedy byłam przygotowana i wszystko się udało, więc dlaczego dziś miałoby być inaczej? Dla mnie prowadzenie ramówki TVP jest niczym mistrzostwa świata w lekkiej atletyce - tak jak na stadionie olimpijskim jest mnogość konkurencji sportowych, tak w budynku TVP przy Woronicza był cały wachlarz atrakcji.
Do jakiej dyscypliny sportowej porównałaby pani prowadzenie takiej konferencji?
- Do skoku wzwyż. Muszę uważać, żeby nie zrobić sobie krzywdy, dlatego zawsze do wszystkiego solidnie się przygotowuję. Wychodzę z założenia, że jeżeli noga mi się powinie, przynajmniej nie będę miała do siebie pretensji, że byłam nieprzygotowana. A poza tym konferencję poprowadzę z Tomkiem Kammelem, więc trudno o lepszego profesjonalistę.
Lubi pani sport, sama uprawia pani jakąś dyscyplinę?
- Jak najbardziej. Miłość do sportu od dziecka zaszczepiali we mnie moi rodzice. Pochodzę z Zielonej Góry, gdzie żużel jest tradycją i od 6. roku życia rodzice zabierali mnie na stadion żużlowy. Natomiast kilkanaście lat temu po raz pierwszy pojawiłam się na zawodach jeździeckich w roli reportera, kompletnie nie mając zielonego pojęcia o jeździectwie. Przez te kilkanaście lat wiele się zmieniło - poznałam ludzi, którzy wytłumaczyli mi, na czym polegają zawody oraz miłość do koni, i którzy tą miłością mnie zarazili. Trzy lata temu organizatorzy pewnej imprezy sportowej w skokach przez przeszkody zaproponowali, żebym sama się nauczyła jeździć. Wsiadłam na konia i tak jeżdżę do tej pory.
W pracy jest pani w swoim żywiole. Jak w ogóle trafiła pani do telewizji?
- Tak, oprócz tego w wolnych chwilach staram się chodzić na siłownię, ponieważ uważam, że dziennikarz sportowy powinien być przykładem - nie może spotykać się ze sportowcami i nie mieć wysportowanej sylwetki. A do Telewizji Polskiej trafiłam dzięki temu, że pisałam pracę magisterską o Adamie Małyszu, który to skoczek poniekąd otworzył mi drzwi do telewizji, a na pewno do redakcji sportowej.
Ostatnio zawodowo dużo się u pani dzieje...
- W lipcu zostałam zaproszona na castingi do tych programów. Pomyślałam, że fajnie byłoby po tych kilkunastu latach pracy w sporcie otworzyć się na jakieś nowe możliwości, że oprócz pracy w redakcji sportowej przyda mi się jeszcze jakaś dodatkowa aktywność w telewizji. Natomiast nie spodziewałam się, że wygram oba castingi. Z "Dzień dobry Polsko" ruszamy już w najbliższy poniedziałek. Program realizuje bardzo fajna, młoda ekipa. Pierwszy odcinek poprowadzę z Karolem Gnatem z TVP Info, potem już z Rafałem Patyrą, z którym znamy się i pracujemy od lat. Natomiast w środę okaże się, czy wraz z Maćkiem Kurzajewskim zdamy "Wielki Test".
Widzi się pani w innej roli niż w roli prezenterki telewizyjnej?
- Przez lata pozostawałam jakby w cieniu, dlatego że zajmowałam się głownie wydawaniem programów. Zawsze kręciła mnie przede wszystkim publicystyka i tworzenie programów. Ta praca wydawała mi się bardziej kreatywna, a bardzo lubię organizować innym pracę, zajmować się logistyką. Więc głównie byłam wydawcą, częściej z tej drugiej strony kamery, niż przed kamerą. Przyszedł czas na nowe wyzwania. Moim niespełnionym marzeniem, które chciałabym zrealizować - jak tylko znajdę czas, siłę, jak moje dzieci podrosną - jest otwarcie własnej kawiarni. Uwielbiam piec ciasta i - jak twierdzą moi przyjaciele - jestem mistrzynią bezy z malinami.
Kiedy wraca pani z pracy, kto czeka na panią w domu?
- Mąż i dwóch synów. Dorian ma 8 lat, chodzi do trzeciej klasy i jest zakochany w piłce. Jest też - jak sam o sobie mówi - najmłodszym dziennikarzem sportowym w kraju, pisze artykuły na stronę Legii Warszawa. Na ich mecze chodzi już prawie od trzech lat, znany jest przez wszystkich trenerów, właśnie pojechał na obóz piłkarski, skąd ma słać wywiady. Z kolei Igor ma dopiero 22 miesiące, uczęszcza do żłobka i jest bardzo żywym dzieckiem. Na przekór postanowił nie spać w nocy, ale do "Dzień dobry Polsko!" będę wstawać o 3.30, więc muszę się przyzwyczajać.