Robin Williams: Intymny bohater
Jest w tym filmie rodzaj bolesnego piękna - tak o "Bulwarze" mówił Robin Williams. Rola w filmie Dito Montiela była ostatnią, jaką zagrał ten wybitny aktor.
"Bulwar" to historia człowieka, który pod wpływem przypadkowego spotkania radykalnie zmienia spojrzenie na życie. W swojej ostatniej roli Robin Williams, kojarzony głównie z barwnymi, komediowymi wcieleniami, prezentuje bardziej subtelne oblicze. Ten kameralny dramat to ciepły portret starszego mężczyzny, który odkrywa, że na podążanie za głosem serca nigdy nie jest za późno.
Film zadebiutował na festiwalu Tribeca w 2014 roku, jednak trafił do dystrybucji w USA dopiero w lipcu 2015, po śmierci Robina Williamsa. Był to jego ostatni występ przed kamerą. Ostatnią zrealizowaną przez niego sceną była wizyta granego przez niego Nolana w motelu. Jak stwierdził później reżyser, była to również scena, która przysporzyła aktorom największych trudności.
Nolan (Williams) i Joy (Kathy Baker) są małżeństwem od wielu lat. Od dawna jednak śpią w osobnych sypialniach, a w ich związku panuje rutyna. Pewnej nocy, wracając z biura, Nolan poznaje młodego chłopaka, który sprzedaje się na ulicy. Wkrótce zaczyna spędzać z nim coraz więcej czasu. Jednocześnie Joy zauważa, że powoli traci kontakt ze swoim mężem.
O czym jest "Bulwar"?
Robin Williams: - To historia miłosna pokazana z przypadkowej perspektywy. Pewien mężczyzna jadąc w nocy samochodem prawie potrąca młodego, prostytuującego się chłopaka. Od zwykłego "Podwieźć Cię?" i "Jakoś Ci pomóc?" zaczyna się opowieść, która staje się romansem z tym młodym chłopakiem, romansem właściwie niespełnionym. To bardzo trudny, ale też delikatny, intymny temat. Jest w tym filmie rodzaj bolesnego piękna.
Co cię zainteresowało w roli Nolana?
- Przede wszystkim, bardzo porusza mnie to, że życie w zgodzie ze swoim sercem nie jest najłatwiejszą drogą - to właściwie bardzo trudny wybór. Kiedy Nolan stopniowo angażuje się w relację z chłopakiem, zdaje sobie sprawę, że zmieni się całe jego życie, a to nigdy nie jest łatwe. Stawka jest ogromna. Jego decyzja o byciu tak głęboko szczerym z żoną jest jedną z najbardziej bolesnych części tej historii. Myślę, że warto było zrobić ten film już dla samej sceny, w której Nolan przyznaje, że nie może już zaprzeczać swoim uczuciom.
Powiedz coś więcej o postaci Nolana i o tym, jak ją stworzyłeś.
- Nolan pracuje w banku jako specjalista od udzielania pożyczek, ale nie sprawia mu to raczej szczególnej satysfakcji. Z pewnością nie jest to zajęcie jego marzeń. Od wielu lat jest mężem Joy, z którą tworzą stabilne, pełne miłości małżeństwo. Zmiany, do których dochodzi, są dla obojga bardzo bolesne. Nie jest to coś, do czego łatwo się przyznać. Nolan stopniowo coraz bardziej się ujawnia, ale mimo to dopiero na samym końcu uświadamiamy sobie, że wciąż ma szansę na szczęście.
- W filmie jest wiele niespełnionych związków i relacji. Ta historia przypomina nam, jak ciężko jest takie spełnienie osiągnąć. Pojawia się tu wiele pytań: Czy rzeczywiście właśnie tak chcesz żyć? Czy jesteś ze sobą szczery? Ja skupiłem się na przeszłości Nolana, na jego obecnym punkcie w życiu i na tym wszystkim, co doprowadziło go do tego wielkiego kroku. Widzowie przyzwyczajeni są do tego, że robię bardziej ekstrawaganckie rzeczy. Nolan jest znacznie bardziej introwertyczny. To bardzo subtelna, intymna postać.
Opowiedz coś więcej o relacji Nolana i Joy.
- Jest między nimi głęboka miłość i porozumienie. Dzielą ze sobą życie i wspólne zainteresowania - sztukę, filmy, jedzenie. Jedyną rzeczą, jakiej im brakuje, jest pasja i na tym poziomie kryje się dramat. Dlatego właśnie tak bolesne są jego słowa "Brakuje mi jednej rzeczy i nie mogę temu dłużej zaprzeczać". Zostawia więc tę kobietę, z którą żył, którą kochał tak długo i obiera inny kierunek, aby po tych wszystkich latach odzyskać kontrolę nad swoim życiem. Wynika to z jego przeszłości, kiedy jeszcze jako dzieciak, będąc na plaży, zorientował się, że pociąga go inny chłopiec. Dlatego kiedy jest z Leo nie chodzi mu wcale o seks - to coś romantycznego. Chce nawiązać właśnie taką relację z tym chłopakiem. To chęć spełnienia tamtego marzenia.
Jak przebiegała praca z Kathy Baker?
- Kathy jest wspaniała. Daje swojej bohaterce tak wiele wrażliwości i ciepła. Jej miłość jest bardzo prawdziwa, namacalna - naprawdę można ją poczuć. To czyni historię jeszcze bardziej bolesną. Kiedy Nolan mówi "Kocham Cię. Ale nie w ten sposób" jest to coś okropnego zwłaszcza, że Joy jest tak wyrozumiałą i dobrą osobą. Niczym sobie na to nie zasłużyła. Po prostu tak musiało być.
Opisz stosunek Nolana do Leo.
- Mój bohater stara się do niego dotrzeć. Jako Nolan próbuję skłonić Leo do tego, by przyznał, że mnie kocha. A raczej żeby przyznał, że czuje do mnie cokolwiek. Ale mimo, że mu pomagam, na przykład finansowo, on nie jest w stanie tego zrobić. Ten chłopak sam jest bardzo zraniony, nie akceptuje głębszego uczucia, ani żadnej prawdziwej bliskości. Myślę, że Roberto dał swojemu bohaterowi pewną surowość i zdołał ją utrzymać do końca. Więc kiedy tylko Leo zaczyna cokolwiek czuć, natychmiast to zwalcza na swój własny sposób, czy to przez narkotyki, kontakty z alfonsem, czy cokolwiek innego.
Bob Odenkirk wciela się w Winstona, najlepszego przyjaciela Nolana...
- Praca z Bobem była wspaniała. Jest świetnym komikiem i aktorem. Jego bohater przyjaźni się z Nolanem od lat i wiedzie szczęśliwe życie. Jest profesorem, ma znacznie młodszą dziewczynę. Myślę, że to wspaniałe mieć kogoś, kto jest częścią twojej przeszłości - przyjaciela, który dostrzega, kiedy coś się psuje, kiedy dzieje się coś złego. A Bob pokazuje to w filmie naprawdę dobrze.
Jak pracowało ci się z reżyserem, Dito Montielem?
- Dito wnosi do pracy założenie, że nie ma rzeczy niemożliwych. Jest gotów spróbować wszystkiego, a to daje wspaniałe efekty. Idzie jak burza. Mówi "Nie bój się spróbować czegokolwiek". I jako aktor naprawdę zaczynasz myśleć "OK, spróbujmy". Z jednej strony ma w sobie mnóstwo energii, z drugiej działa bardzo subtelnie, kiedy czegoś chce. A to jest wspaniała kombinacja.
- Dito zrobił naprawdę piękny film. Intymny, skupiający się na detalach. Jest taka wspaniała scena, w której mój bohater właściwie ujawnia się przed swoim ojcem. Ten po prostu się odwraca, jakby chciał powiedzieć "Powodzenia z tym wszystkim, stary". To jeden z tych cichych, ale potężnych momentów w filmie.
Opowiedz o samym procesie produkcji.
- Większość filmu kręciliśmy w Nashville. Zdjęcia powstawały głównie na niepozornych uliczkach, z dala od tych najbardziej oczywistych miejsc. Przede wszystkim kręciliśmy w jednym domu. To było ciche, przyjazne miejsce. Nie ciążyła na nas żadna presja. Jako że był to zamieszkany dom, mieliśmy poczucie, że jest on pełen historii. Stał się jakby odrębnym filmowym bohaterem. To dom, który Nolan i Joy wspólnie wybudowali, dom, który opuszczą, gdy ich związek się rozpadnie. Ciekawostką jest fakt, że w tym właśnie domu mieszkała para, której historia jest bardzo podobna. Byli małżeństwem od wielu lat, kiedy mąż wyszedł z szafy. Na tym jednak kończą się podobieństwa. Myślę, że zrobienie tego filmu właśnie w ich domu było dla nich bardzo silnym przeżyciem.
Jakie uczucia chciałbyś zostawić u widzów, którzy zobaczą "Bulwar"?
- Kiedy Nolan podejmuje decyzję i idzie za głosem serca pojawiają się konsekwencje. Myślę, że to jest w tym filmie najciekawsze - to, co musi poświęcić pokazane jest w bardzo prawdziwy sposób. Ale potem, na samym końcu filmu, zaczynasz dostrzegać nowe, równie prawdziwe możliwości. To całkiem nowy etap jego życia. Startuje i biegnie. No, może nie biegnie, ale przygotowuje się do tego, co czeka go dalej.