Renata Pałys: Słomiana wdowa
Od 18 lat bawi nas w roli despotycznej Heleny Paździoch, która krótko trzyma serialowego męża. – Prywatnie, w swoim małżeństwie stawiam na zaufanie i wolność – mówi Renata Pałys.
Czy rola Heleny Paździochowej w serialu "Świat według Kiepskich" zdominowała pani zawodowe życie?
Renata Pałys: - O tak, ludzie się często zwracają do mnie "pani Heleno". Na szczęście są też tacy, którzy mówią jeszcze - "pani Renato".
W bieżącym sezonie zabrakło Paździocha [Ryszard Kotys - przyp. red.], pani serialowego męża. Jak wieść niesie, ze względów zdrowotnych...
- Istotnie, w styczniu, kiedy były zdjęcia, Rysiek miał infekcję i siłą rzeczy nie mógł w nich uczestniczyć. Trzeba było na gwałt zmieniać scenariusz i tak oto zostałam na moment słomianą wdową. A Paździocha scenarzyści wysłali do Elbląga. Niebawem wróci, w maju zaczynamy nowy sezon, już w komplecie. Śmiejemy się czasem z Ryśkiem, że w sumie jesteśmy małżeństwem dłużej niż niejedno w realu! Aczkolwiek ja osobiście przebijam je pod tym względem - własnym, 35-letnim pożyciem z moim prawdziwym mężem.
Czy pani mąż, ten prawdziwy, nie jest zazdrosny o Paździocha?
- Po latach powstaje między ludźmi specyficzna braterska więź, poza tym dajemy sobie duży margines wolności, zaufania i myślę, że to jest recepta na udaną rodzinę. Zawsze była ona dla mnie priorytetem. Podziwiam - i mówię to szczerze - młode aktorki, które godzą jakoś życie domowe, rodzenie dzieci z pracą zawodową. Ja, kiedy na świecie pojawił się mój, dziś dorosły już syn, wyłączyłam się całkowicie i skupiłam na jego wychowaniu. Wyszłam bowiem z założenia, że praca, owszem, fajna rzecz, ale kiedyś przestanę grać, a rodzinę będę miała zawsze. I warto by ją "sformatować" po swojemu.
Czy syn poszedł w pani artystyczne ślady?
- W artystyczne, owszem, na szczęście innym torem. Mój tata był plastykiem i syn również skończył ASP, na Wydziale Architektury Wnętrz. Zawsze starałam się go trzymać z dala od show-biznesu. Kiedy jeszcze był mały, koleżanki z naszej wrocławskiej Wytwórni Filmów Fabularnych proponowały mi nie raz, żebym podesłała go do jakiejś produkcji, a ja unikałam tego jak ognia!
Sama ukończyła pani Wydział Lalkarski PWST we Wrocławiu...
- Bo innego wtedy nie było, a rodzice przeciwstawiali się mojemu wyjazdowi do innego miasta. Jako karne dziecko podporządkowałam się temu zakazowi i poszłam na kompromis. Dopiero gdy byłam na IV roku, powstał Wydział Aktorski we Wrocławiu.
Wiadomo, że z zamiłowania jest pani podróżniczką, która zwiedza świat w każdej wolnej chwili.
- Zgadza się, ostatnio "rozbijam się" na linii Azja-Skandynawia. Mam na koncie wyprawy do Kambodży, Indonezji, Laosu, na Borneo, Bali i do paru innych ciekawych zakątków Dalekiego Wschodu. Skandynawia zaś wzięła się stąd, że moja przyjaciółka, miłośniczka tamtejszych kryminałów, uwielbia podążać tropem miejsc, gdzie toczy się ich akcja, a ja wraz z nią. Pięknie jest w dalekim świecie, ale u nas, w Polsce, najpiękniej!
Jolanta Majewska-Machaj