Rzadko spotyka się ludzi tak entuzjastycznie nastawionych do życia. Piotr Kraśko uwielbia swoją pracę, jest szczęśliwym mężem i ojcem, oddanym przyjacielem, a energię czerpie między innymi ze sportu, który uprawia.
Trwa Euro. Jest pan kibicem?
Piotr Kraśko: - Oczywiście! Zresztą to jest jedna z największych przyjemności bycia ojcem dwóch synów. Zawsze kochałem piłkę nożną, ale jak się ogląda razem z nimi - to jest najpiękniejsze doświadczenie w kibicowaniu. Pamiętam wzruszającą opowieść trenera kadry Hiszpanii, Vicente del Bosque, że tak naprawdę poczuł wygraną dopiero w Madrycie, po powrocie ze zwycięskiego mundialu w RPA, kiedy zobaczył, jak szczęśliwy i dumny ze zwycięstwa był jego upośledzony syn Alvaro. Del Bosque powiedział, że wtedy zrozumiał, na czym polega futbol. Ja, poza chwilą, którą widziałem jako dziecko, kiedy zajęliśmy trzecie miejsce w Hiszpanii w 1982 roku, nie pamiętam takich sukcesów naszej drużyny, jak obecne. Dlatego teraz, kiedy mogę je oglądać z synami, to jest pełnia szczęścia.
Niedawno podjął pan nową pracę. Zmagał się pan ze stresem?
- Nie, stres nie, natomiast traktowałem to i dalej traktuję jako ogromne wyzwanie. To jest wspaniała stacja, a jej produkcje to programy najwyższej jakości. Przez wiele lat mieszkałem za granicą i, mając naprawdę spore porównanie, nie wątpię, że jakość TVN 24 i TVN 24 BIS jest naprawdę wyjątkowa. Tworzą je wspaniali ludzie i jestem zaszczycony, będąc częścią tego zespołu. Ale oczywiście stresuję się przed każdym programem. W tym sensie stres z wiekiem jest coraz większy.
Miał pan wątpliwości przed podjęciem decyzji o pracy w "Dzień dobry TVN"?
- Nie. Po pierwsze dlatego, że od początku był pomysł na obydwa programy, nie tylko na "DDTVN". Poza tym wiedziałem, że będę pracować z Kingą Rusin, z którą znamy się właściwie całe życie. A po trzecie, telewizja nie dzieli się na śniadaniową i kolacyjną, tylko na dobrą i złą. "Dzień dobry TVN" jest najlepszym tego rodzaju programem. I w ogóle uważam, że można źle zrobić program informacyjny wieczorem i świetnie lifestylowy rano. Każdy temat może być ważny, każdy człowiek ma w sobie jakąś ciekawą opowieść. Zdarzało mi się rozmawiać z królami, prezydentami, premierami, miliarderami, ale wbrew pozorom, nie były to najciekawsze rozmowy w moim życiu. Ciekawsze były z lekarzami, wojskowymi czy ludźmi zmuszonymi żyć tam, gdzie toczą się wojny albo przetaczają kolejne fale tsunami. Życie ma tysiące odcieni.
Z kolei "Fakty z zagranicy" to zupełnie inny kaliber...
- Wszystko trzeba robić tak, by było interesujące dla ludzi. Chodzi o to, że widz czuje, czy prowadzący sam jest zainteresowany swoim rozmówcą, czy nie. Zdarza mi się oglądać nieciekawe rozmowy z politykami i pasjonujące ze "zwykłymi ludźmi". I to, co oni myślą o Polsce, jest tak samo ważne jak to, co myślą posłowie przy ulicy Wiejskiej.
Dużo czasu poświęca pan na przygotowywanie się do programów?
- Z wiekiem coraz więcej. Człowiek już wie, ile rzeczy może go zaskoczyć i chce się przygotować jak najlepiej. Ale żeby było jasne: telewizja to jest sport zespołowy i tylko w niewielkiej części sukces programu zależy od prowadzącego. Realizatorzy, wydawcy, operatorzy, researcherzy i wielu innych musi świetnie wykonać swoją pracę. I w TVN na pewno tak jest.
Żona i dzieci nie skarżą się na pana brak czasu?
- Jak ktoś twierdzi, że łatwo połączyć pracę z życiem rodzinnym, to ściemnia albo nie jest świadomy, że ma problem. Trzeba rezygnować ze wszystkich innych rzeczy, ale to jest jednak dość proste. Bo w pewnym momencie człowiekowi sprawia to największą frajdę. W moim wypadku na pewno dobrze, że nasze dzieci urodziły się, kiedy miałem tyle lat, ile miałem. Bo wiadomo, że nie będę już wyjeżdżał tyle, co kiedyś. Tak jak teraz jest idealnie, choć, jak każdy, miewam wyrzuty sumienia, że nie spędzam z dziećmi tyle czasu, ile powinienem.
Zostaje czas na sport, pasje?
- Mężczyzna musi co dzień zmęczyć się fizycznie, bo wbrew pozorom to ratunek dla jego głowy. Kiedyś najbardziej lubiłem bieganie, ale jakiś czas temu zakochałem się w triathlonie. Połączenie pływania, jazdy na rowerze i właśnie biegania jest wspaniałe.
Jak widzi pan się dalej w TVN? Czy jest ziarno prawdy w pogłoskach, że stacja ma wobec pana jakieś plany?
- Wie pani, nie ma nic przyjemniejszego, niż iść do pracy i myśleć o tym z radością. Ja tak mam. Więc teraz jestem absolutnie szczęśliwy.
Katarzyna Sobkowicz