W dniach 18-21 kwietnia odbędzie się 12. edycja Script Fiesty, festiwalu poświęconego sztuce scenopisarstwa. Jednym z gości będzie Philip LaZebnik, autor scenariuszy do głośnych filmów animowanych. W rozmowie z Interią opowiedział m.in. o kulisach pracy nad ponadczasowymi animacjami i zagrożeniach związanych z rozwojem sztucznej inteligencji.
- Philip LaZebnik zdobył uznanie jako autor scenariuszy do głośnych filmów animowanych, takich jak: "Pocahontas" i "Mulan" dla Disneya czy "Książę Egiptu" i "Droga do El Dorado" dla DreamWorks, a także takich seriali, jak: "Star Trek" czy "Skrzydła".
- Scenarzysta będzie gościem 12. edycji Script Fiesty. Masterclass z jego udziałem odbędzie się w czwartek 18 kwietnia o godz. 13.30. Partnerem spotkania są Młode Horyzonty Industry.
- LaZebnik w rozmowie z Interią opowiada o procesie tworzenia scenariusza, swoich największych osiągnięciach oraz zagrożeniach związanych z rozwojem sztucznej inteligencji.
Philip LaZebnik będzie gościem specjalnym 12. edycji Script Fiesty, wyjątkowego festiwalu filmowego poświęconego sztuce scenopisarstwa. Tegoroczna edycja odbędzie się w dniach 18-21 kwietnia. LaZebnik uznanie zdobył jako autor scenariuszy do głośnych filmów animowanych, takich jak: "Pocahontas" i "Mulan" dla Disneya czy "Książę Egiptu" i "Droga do El Dorado" dla DreamWorks, a także takich seriali, jak: "Star Trek" czy "Skrzydła". Pracował przy rozwijaniu historii kultowego "Shreka". Napisał także książkę do musicalu "Książę Egiptu" z muzyką autorstwa Stephena Schwartza, który miał premierę w Dominion Theatre na londyńskim West Endzie w lutym 2020 roku.
Philip LaZebnik prowadzi warsztaty scenariuszowe na całym świecie, jest tutorem warsztatów rozwoju scenariuszy Młode Horyzonty Lab oraz prowadzi indywidualne konsultacje na forum Młode Horyzonty Industry. Młode Horyzonty Industry są partnerem masterclass Philipa LaZebnika, który odbędzie się 18 kwietnia w ramach 12. edycji festiwalu Script Fiesta. Przed spotkaniem pokazany zostanie kultowy film "Pocahontas" z niezapomnianą piosenką Edyty Górniak "Kolorowy wiatr".
JUSTYNA MIŚ, INTERIA: Prowadzisz warsztaty scenopisarstwa na całym świecie, również w Polsce. Jakie masz doświadczenia w pracy z ludźmi, z młodzieżą? Czy twoje wrażenia zmieniły się na przestrzeni lat?
PHILIP LAZEBNIK: - Odpowiadając najpierw na drugie pytanie, moje wrażenia są całkiem spójne. Warsztaty sprawiają mi bardzo dużą przyjemność. Sam jestem twórcą, więc wiem, że trzeba poświęcić na to dużo czasu, koncentracji i energii, ale naprawdę to lubię. Przede wszystkim bardzo ważne dla mnie jest, aby mieć kontakt z młodszymi twórcami. Moja mama zawsze mówiła, że trzeba mieć przyjaciół, którzy są młodsi od ciebie. Uważam, że to ci dodaje energii, sprawia, że zawsze ma się kontakt z branżą. Zawsze mam poczucie, że właściwie uczę się tyle samo, co uczestnicy każdego warsztatu. Oczywiście, lubię pomagać ludziom i przekazywać wszystko, czego nauczyło mnie moje doświadczenie. Najważniejszą częścią tych warsztatów, o wiele ważniejszą niż jakakolwiek mądrość czy doświadczenie, jakie mogę przekazać, jest po prostu mała społeczność podobnie myślących artystów, którzy tworzą te warsztaty. Ich projekty najpierw trafiają do małej publiczności i w ten sposób można otrzymać cenne uwagi.
Czy masz stałą radę, którą zawsze dajesz osobom początkującym? Na przykład, gdybym chciała napisać swój pierwszy scenariusz, co byś doradził mi na początek?
- Jest tego wiele, ale pierwsze i najważniejsze pytanie brzmi: czy wiesz, o czym jest ten film? To znaczy, nie tylko, jaka jest fabuła, jaka jest historia lub kim są postacie, ale jaki jest temat filmu, co próbujesz przekazać? Kto jest głównym bohaterem? Czy jest jakiś główny bohater? Czego chce ta postać? Czego potrzebuje ta postać? Zadawałem te pytania tyle razy na przestrzeni lat, że mógłbym je recytować przez sen, ale nawet w moim przypadku, na późnym etapie pisania scenariusza, jasne odpowiedzi na nie mnie uspokajają w procesie tworzenia.
Czy twój proces pisania scenariuszy zmieniał się na przestrzeni lat? To znaczy, jak porównałbyś tworzenie scenariusza na początku swojej kariery i w kolejnych latach?
- Wszyscy, kiedy zaczynają pisać scenariusz, na widok pustej strony reagują w ten sam sposób, czyli nie wiedzą, co robić. To wszystko jest tajemnicą. To dotyczy każdego, niezależnie od tego, czy jesteś początkujący, czy robisz to od stu lat. Ale prawdą jest również to, że mam teraz znacznie większą pewność tego procesu. Nie wątpię w siebie i uważam, że najważniejsze jest to, że kiedy zaczynasz, jesteś bardzo zależny od opinii innych ludzi. Czy to jest dobre? Czy to ma sens? Dotarłem już do punktu, w którym wiem, co lubię i myślę, że wiem, co jest dobre. Nie oznacza to, że innym się to spodoba, ale dla mnie najważniejsze jest, czy mi się to podoba? Czy to na mnie działa? Myślę więc, że to wiara w proces, która wzmocniła się na przestrzeni lat. Zawsze mówiłem, że to branża oparta na strachu, a pewność siebie ma duże znaczenie w zamkniętym pomieszczeniu.
Czy istnieje klucz do napisania ponadczasowej historii? Myślę o "Mulan", "Pocahontas". Oglądałam te bajki jako dziecko i wracam do nich także, gdy jestem dorosła. Czy więc sądzisz, że istnieje coś w rodzaju klucza do napisania takiego ponadczasowego scenariusza? Czy, gdy pracowałeś nad scenariuszami do nich spodziewałeś się, że te historie będą nadal licznie oglądane w przyszłości?
- Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy, a jedną z tajemnic filmów jest to, że w pokoju może pojawić się grupa naprawdę inteligentnych, kreatywnych ludzi. Ludzi, którzy być może razem właśnie napisali wspaniały film, a potem mogą wyprodukować kawał badziewia. Więc nigdy, przenigdy nie wiadomo. Ale jest kilka narzędzi, które ci w tym pomogą i właściwie będę o tym mówił w dużej mierze podczas moich zajęć na Script Fieście. Będę mówić o trzech tajemnicach Walta Disneya i nie chcę ich na razie zdradzać. Najważniejsze jest to, czy wiesz, o czym jest historia. Nie bez powodu tak wiele filmów to powtórzenia klasycznych historii, ponieważ klasyczna historia działa. Dlatego właśnie ludzie wciąż na nowo opowiadają historie biblijne. Na przykład "Książę Egiptu". To historie, które przetrwały tysiące lat. Jest w nich coś, co łączy ludzi. A "Mulan" była klasyczną historią, która miała tysiące czytelników, ale nie była znana zachodniej publiczności. Szkielet historii się sprawdził. Jeffrey Katzenberg, który był wówczas prezesem Disneya, zawsze chciał, żebyśmy znaleźli szablon dla opowiadań, rdzeń. Na przykład "Król Lew" to "Hamlet", opowieść o Hamlecie. "Pocahontas" była powtórzeniem filmowej wersji "West Side Story".
A czy ty osobiście masz animację z ostatnich lat, która bardzo ci się podobała, lub która pozytywnie cię zaskoczyła?
- Cóż, jest ich całkiem sporo. Mam na myśli na przykład tegorocznego zdobywcę Oscara, "Chłopiec i czapla" ze studia Ghibli. Zawsze podobały mi się wcześniejsze filmy Pixara, które jeden po drugim uważałem za świetne.
Chciałabym zapytać cię o jeden z moich ulubionych filmów animowanych, czyli o "Shreka". Jak wyglądał proces pracy nad scenariuszem i jaki był twój wkład w tę animację?
- Pracowałem nad "Shrekiem" przez dosłownie dwie sekundy. Byłem w studiu, kiedy kręcili "Shreka". Byłem kimś w rodzaju pisarza na zlecenie, więc zatrudniano mnie różnych etapach, abym pracował, konsultował się i pisał. Właściwie to też będę o tym mówił na Script Fieście, ponieważ "Shrek" był filmem, w którym nikt nie chciał zagrać. To miała być kiepska animacja. Ludzie męczyli się nad tym przez dwa lata, nie mając pojęcia, czym naprawdę będzie. Nie wiedzieli, w jakim stylu będzie animacja. Pierwotnie miał to być ogromny projekt. Zaczęło się od przygodowego filmu akcji. Aktor, który miał podkładać głoś Shrekowi, Chris Farley, zmarł na początku procesu i sprowadzili Mike'a Myersa. Przeszli przez całą serię scenarzystów, producentów i reżyserów, a jednak na końcu i tak każdy się poddawał. Natomiast Jeffrey Tasper to był bardzo uparty facet i nigdy się nie poddawał, cokolwiek sobie założył.
- Pod koniec dwuletnich zmagań wymyślili historię tak prostą, że często używam jej jako przykładu klasycznej struktury opowieści. Zawsze powtarzam, że prostota jest najtrudniejsza, a potem wskazuję "Shreka" jako przykład. Bardzo łatwo jest stworzyć rozległy, chaotyczny wszechogarniający bałagan, który ma milion różnych postaci i fabuł, tematów i tak dalej. Naprawdę, naprawdę trudno jest wymyślić coś bardzo, bardzo prostego, co działa. Więc tak, był to długi, żmudny proces pracy nad "Shrekiem". A efekt okazał się ponadczasowy.
W ubiegłym roku w Hollywood doszło do strajku scenarzystów. Jednym z żądań było uregulowanie kwestii sztucznej inteligencji. Chciałbym zatem zapytać, jak oceniasz zagrożenie, jakie niesie ze sobą sztuczna inteligencja dla scenarzystów?
- Sztuczna inteligencja mnie przeraża. Myślę, że stanowi zagrożenie dla ludzkiej cywilizacji. Niedawno miałem okazję spotkać się ze scenarzystą, który pracował przy filmie, korzystając ze sztucznej inteligencji. Z jej pomocą umieszczał scenariusz w różnych miejscach, musiała wymyślić kwestie dialogowe i teksty piosenek. Byłem całkowicie przerażony i powiedziałem: 'Nigdy więcej nie chcę tego słyszeć'. Pomyślałem też, że to dowód na to, że sztuczna inteligencja, przynajmniej teraz, nie może zastąpić ludzkiego talentu. Jaki jest sens czegokolwiek, jeśli komputery tworzą dla nas rozrywkę? To znaczy, jaki jest sens bycia człowiekiem? Moją jedyną ideą jest to, że sztuczna inteligencja polega na tym, że po prostu zwraca wszystko, co kiedykolwiek zostało napisane i wypluwa to w innej formie. Nie sądzę, żeby sztuczna inteligencja miała rację bytu nawet w przypadku najnędzniejszych współczesnych filmów. Według mnie można dostrzec różnicę.
- Myślę, że jest to zagrożenie finansowe dla scenarzystów, Wiele osób z niekreatywnej strony branży filmowej uważa, że scenarzyści są po prostu kimś w rodzaju automatycznej maszyny do pisania. A ja po prostu w to nie wierzę. Jestem więc wprost przeciwny sztucznej inteligencji pod każdym możliwym względem. Ale możliwe też, że dzieje się tak dlatego, bo nie mam 20 lat i widzę świat inaczej. Wszyscy w każdym pokoleniu zawsze byli bardzo sceptyczni do najnowszej technologii. Zawsze podkreślam, że kiedy po raz pierwszy wynaleziono pismo, starożytni Grecy myśleli, że to dla nich koniec cywilizacji, bo nikt nie będzie w stanie już nic zapamiętywać. Zatem nowa technologia zawsze była przerażająca.
Chciałabym zapytać cię o twój przyjazd do Polski w najbliższym czasie. Co sądzisz o wydarzeniu Script Fiesta i o Polsce jako kraju?
- Ciągle przyjeżdżam do Polski. Prowadziłem warsztaty na wydarzeniu Młode Horyzonty, które poświęcone jest tworzeniu nowych filmów familijnych. Przez kilka lat odwiedzałem inne kraje europejskie, ale w ostatnim czasie jest to głównie Polska. Czuję się więc bardzo związany, chociażby z polskim kinem familijnym. Z niecierpliwością czekam na spotkanie na Script Fieście. Tak, jak wspomniałem, zawsze uważałem, że bardzo ważne jest utrzymywanie kontaktu z branżą. Nigdy nie chcesz stracić kontaktu z tym, co dzieje się na zewnątrz, poza twoim małym pokoikiem. Swoją drogą, myślę, że pandemia to udowodniła. Wspaniale jest móc spotykać się z ludźmi. Jest to świetny sposób komunikowania się. Ale przez prawie dwa lata, kiedy wszystkie spotkania twórcze i wszystkie spotkania networkingowe i festiwale odbywały się za pośrednictwem komputera, ludzie mówili: ‘No cóż, ludzie już nigdy nie wrócą do spotkań twarzą w twarz’. A ja mówiłem, że sytuacja się odwróci, gdy tylko będzie to możliwe. Myślę, że nic nie zastąpi przebywania ludzi w tym samym pomieszczeniu.
12. edycja Script Fiesty odbędzie się w dniach 18-21 kwietnia i obejmie cztery dni bezpłatnych projekcji filmowych, paneli dyskusyjnych i warsztatów, a także dwa konkursy scenariuszowe. W kapitule konkursu na scenariusz filmu zrealizowanego zasiądą znakomite postaci ze świata kultury, w tym noblistka Olga Tokarczuk, nominowani do Oscara Jerzy Skolimowski i Maciej Ślesicki, laureatka Berlinale Małgorzata Szumowska oraz tegoroczny zwycięzca Złotych Lwów i Paszportu Polityki – Paweł Maślona. Zwycięzca konkursu otrzyma nagrodę w wysokości 50 tys. zł. Natomiast laureata lub laureatkę konkursu na koncept serialu wyłoni jury w składzie: Juliusz Machulski, Michał Kwieciński i Kalina Alabrudzińska. Zwycięzca będzie mógł cieszyć się nagrodą w wysokości 20 tys. zł.
Organizatorem imprezy jest Warszawska Szkoła Filmowa. Wszystkie spotkania i pokazy będą odbywać się w warszawskim Kinie Elektronik.
Czytaj więcej: Script Fiesta 2024: Prawie 900 zgłoszeń w konkursie!