Paweł Orleański: Pod ścianą
W każdym odcinku teleturnieju "The Wall. Wygraj Marzenia" występuje jedna wyjątkowa para. Jak mówi prowadzący Paweł Orleański, aby znaleźć się w programie, musieli zrobić w życiu coś dobrego.
Już niedługo w TVP1 rusza emisja programu "The Wall. Wygraj Marzenia". Czy zdradzi pan kilka szczegółów?
Paweł Orleański: - Program powstał na licencji amerykańskiego formatu "The Wall". Zawsze ceniłem każdą komercję amerykańską, cały świat się od nich uczy, oni na ten temat wiedzą najwięcej. I ten teleturniej jest żywym dowodem na to. Jeśli poddalibyśmy analizie, co jest w nim zawarte, to odpowiedź brzmiałaby - naprawdę wszystko.
A bardziej szczegółowo?
- Mamy tam: quiz wiedzy ogólnej, mamy efekt przypadkowości, czyli te kule, które spadają, efekt zaskoczenia widza i swojego partnera, z którym się gra. Sinusoida emocjonalna w programie jest genialnie prowadzona, trochę tak jak w amerykańskich komediach romantycznych, gdzie w 37 minucie główny bohater powinien tańczyć w deszczu w rozpiętej koszuli i całować się z główną bohaterką, to w tym teleturnieju też tak trochę jest. To wszystko jest idealnie wypracowane w takim sensie emocjonalnym, że mamy naprawdę wszystko i te 44 minuty mija nie wiadomo kiedy.
Kim są uczestnicy programu?
- Każdy odcinek teleturnieju to występ jednej, wyjątkowej pary. To nie są przypadkowi ludzie, którzy mają ochotę zagrać w "The Wall". Aby być w programie, należy spełnić jeden podstawowy warunek, trzeba w życiu zrobić coś dobrego dla innych. Dlatego mamy strażaka, który uratował człowieka spod kry. Mamy ludzi, którzy stworzyli rodzinę zastępczą dla pięciu chłopaków. To są ludzie, którzy najpierw pomyśleli o innych, a teraz przyszedł czas na nich, aby mogli spełnić swoje marzenia.
Jak powstają pary? Czy są to osoby spokrewnione?
- Parą może być mąż z żoną, dwie przyjaciółki czy dwóch kolegów. Tak naprawdę chodzi o historię, jaką oni ze sobą niosą i co dobrego w życiu zrobili i czy mają ochotę razem zagrać. Stopień pokrewieństwa nie ma żadnego znaczenia.
Czy jakieś osoby szczególnie panu zapadły w pamięć?
- Tak naprawdę ja wszystkich doskonale pamiętam, bo to za każdym razem jest ktoś inny, jakaś nowa historia. Dbamy o to, aby to byli ludzie z osobowością, którzy poza tą wiedzą ogólną, mają jeszcze coś do zaproponowania publiczności.
Tytułowa ściana robi ogromne wrażenie?
- Ściana jest gigantyczna, imponuje wielkością, pieniędzmi. To ona decyduje o wielkości wygranej lub przegranej. Jest bardzo zmienna, bo równie chętnie daje, jak i zabiera. Jednakowo ją można kochać i nienawidzić, albo na przemian, albo jednocześnie, ale dzięki temu widz ciągle nie wie, co się wydarzy. U nas jest tak, że po drugiej rundzie można mieć zero, ale w trzeciej już mieć 100 tys. W programie można wygrać ok. miliona złotych, to są naprawdę ogromne pieniądze, którym mam nadzieję będą towarzyszyć ogromne emocje, zwłaszcza widzom przed telewizorami.
A panu jakie emocje towarzyszą?
- Ja jestem świadkiem, jak przeżywa to cała ekipa, która jest na planie. To nie jest mój pierwszy teleturniej, który prowadzę, robię to przecież nie pierwszy raz, ale takich emocji, powiem szczerze, jeszcze nie miałem.
Do zwycięstwa potrzebne są wiedza i szczęście?
- Nie oszukujmy się, to nie jest taki teleturniej, gdzie wystarczy mieć tylko szczęście na ścianie, oczywiście szczęścia nigdy za wiele, jak to w życiu. Tutaj mamy pytania z wiedzy ogólnej z różnych dziedzin, które mają różny stopień trudności. Coś jednak trzeba wiedzieć. Oprócz wiedzy uczestników liczy się również znajomość słabych i mocnych stron partnera to się bardzo przydaje.
Kiedy będzie można obejrzeć teleturniej?
- Program będzie emitowany od 22 września, w piątki, o godz. 20.25, na antenie TVP 1. Mam nadzieję, że te piątki mocno wpiszą się w świadomość widzów Jedynki. To jest inne, to jest nowatorskie, przemyślane, wartkie, tam się dużo dzieje.