Nie tylko nowi "Sami swoi". "Mój bohater ocieka męskością i jest bardzo pewny siebie"
"Nauczyłem się kilku ciekawych rzeczy. Jedną z nich było oranie pola. Zarówno ja robiłem to pierwszy raz, jak i koń Faraon, który grał ze mną. To był wspólny debiut" - mówi Adam Bobik o pracy na planie filmu "Sami swoi. Początek". Aktora możemy również oglądać w serialu "Camera Café. Nowe parzenie". "Mój bohater ocieka męskością i jest bardzo pewny siebie" - zdradza.
"Samiec Alfa", "Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa" czy "Tonia" to tylko niektóre z produkcji filmowych, w których mogliśmy zobaczyć Adama Bobika. Na swoim koncie ma również role w serialach, m.in. "Komisarz Alex", "Herkules", "Minuta ciszy" czy "Na dobre i na złe".
Obecnie możemy oglądać go między innymi w serialu Jana Macierewicza "Camera Café. Nowe parzenie", a także w filmie Artura Żmijewskiego "Sami swoi. Początek", gdzie wcielił się w Kazimierza Pawlaka.
Na dużym ekranie możemy oglądać cię w roli Kazimierza Pawlaka w prequelu "Samych swoich". Choć od realizacji zdjęć minęło już trochę czasu, opowiedz, jak z perspektywy tych kilku miesięcy wspominasz pracę w tym filmie?
Adam Bobik: - To nie była łatwa praca, ale dla mnie fantastyczna przygoda. Nigdy wcześniej nie grałem aż tak dużej roli. Momentami było naprawdę ciężko, ale z perspektywy czasu bawiłem się dobrze. Rola Pawlaka wymagała ode mnie sporego wysiłku fizycznego i zaangażowania psychicznego.
Czego nauczył cię ten plan?
- Nauczyłem się kilku ciekawych rzeczy. Jedną z nich było oranie pola. Zarówno ja robiłem to pierwszy raz, jak i koń Faraon, który grał ze mną. To był wspólny debiut.
Za reżyserię filmu "Sami swoi. Początek" odpowiada Artur Żmijewski, który doskonale wie, czym jest aktorstwo.
- To dla nas, aktorów, było spore ułatwienie. Artur wiedział, z czym musimy się mierzyć, był cierpliwy i dawał jasne komunikaty. Bywały momenty, w których byłem sfrustrowany, a on okazywał mi wsparcie i mnie uspokajał.
Możemy cię teraz oglądać również w serialu "Camera Café. Nowe parzenie", którego akcja rozgrywa się w korporacji. Wyobrażasz sobie pracę, w której musiałbyś spędzać osiem godzin przy biurku?
- Nie muszę sobie jej wyobrażać, bo sam dawniej tak pracowałem. Nie była to typowa korporacja. Pracowałem w telemarketingu. Spędzałem przy biurku osiem godzin i miałem pięciominutową przerwę na każdą godzinę. Naprawdę chylę czoła przed osobami, które przez lata pracują w tego typu firmie. Choć nie jest to ciężka fizycznie praca, jest obciążająca psychicznie.
"Camera Café. Nowe parzenie" to nowa odsłona kultowego już serialu "Camera Café", który blisko dwadzieścia lat temu pokochali Polacy. Oglądałeś tę produkcję?
- Gdy serial był emitowany na antenie TVN-u, miałem bodajże 15 lat. Przyznam, że doskonale go pamiętam, ale chyba nie oglądałem go zbyt często. To był wielki hit na skalę całego kraju, a ja z wielkim podziwem obserwowałem biurowy świat. Wydawał mi się zabawny i trochę dziwny. To przykład tego, jak bardzo życie jest przewrotne. Dziś to ja jestem częścią tego świata.
Jaki jest twój bohater Roman?
- To świetny człowiek. Nie mam mu nic do zarzucenia. Ocieka męskością i jest bardzo pewny siebie. Jest alfą i omegą [śmiech - przyp. red.]. Sądzę, że niejedna osoba chciałby mieć takiego przyjaciela jak Roman. Współpracownik mojego bohatera Jacek ma niezwykły przywilej, że Roman obdarzył go swoją przyjaźnią. Jacek jest mniej męski, inteligentny i jest znacznie nudniejszy. To właśnie Roman go uzupełnia [śmiech - przyp. red.]. Tworzą fajny duet, mimo że widzimy ich w czterech ścianach korporacji.
Jak czujesz się w komediowych rolach?
- Tak naprawdę to wcześniej nie zdawałem sobie sprawy, że mógłbym się w nich sprawdzać. Czuję się całkiem dobrze. Podstawowym warunkiem dla mnie jest to, że rola musi być dobrze napisana. Wtedy mogę połączyć pracę z dobrą zabawą.
W twoim życiu zawodowym ostatnio sporo się dzieje. Czego ci życzyć?
- Niczego. Sam fakt tego, że mogę pracować na planie filmowym to bardzo dużo. Spełniam swoje marzenia z dzieciństwa. Nieważne dla mnie jest to, czy gram epizod czy pierwszoplanową postać. Robię to, co kocham. To wielki dar od Boga.
Aleksandra Wojtanek/AKPA