Monika Mrozowska: Ślub za rok
Aktorka Monika Mrozowska przygotowuje się do ślubu. - Z jednej strony chciałabym, żeby suknia miała zabudowaną szyję, a z drugiej zaś - podobają mi się suknie z głębokim dekoltem. Faktycznie jest z tym problem - przyznaje aktorka. "Salon Sukien Ślubnych: Polska" z udziałem Moniki Mrozowskiej można zobaczyć w piątek, 25 marca, o godz. 22, w telewizji TLC.
Czy masz już sprecyzowaną wizję swojego ślubu? Czy macie już zaplanowaną konkretną datę?
Monika Mrozowska: - Ślub planujemy mniej więcej za rok. Jeżeli chodzi o przebieg ceremonii, wydaje mi się, że mamy podobne marzenia z narzeczonym. Chcielibyśmy, żeby było to trochę tradycyjne wydarzenie. Marzę o weselu, a być może także ceremonii zaślubin w plenerze. Chciałabym, żeby były namioty i dużo świeżych kwiatów. Chcę uniknąć "napuszenia" i podniosłej atmosfery. Zależy mi, aby w tym dniu wszyscy goście cieszyli się razem z nami, z tego co się wydarzyło i jaką decyzję podjęliśmy. Natomiast jeżeli chodzi o liczbę zaproszonych osób, to mamy spore rozbieżności z przyszłym mężem. Ja myślałam o kameralnej imprezie tylko dla najbliższych przyjaciół i rodziny. Zakładam maksymalnie sześćdziesiąt osób. Natomiast Sebastian, podpierając się argumentem, że jego rodzice byli na wielu ślubach i teraz wypada wszystkich zaprosić także do nas, mówi, że jak dobrze pójdzie to w 300 osobach powinniśmy się zmieścić. Tym faktem jestem troszkę przerażona. Całe szczęście mamy jeszcze sporo czasu i wydaje mi się, że do czasu ślubu znajdziemy na to złoty środek.
Czy masz zaplanowany budżet na suknię ślubną?
- Nie mam konkretnego budżetu. Wszystko zależy od tego, jaka sukienka spodoba mi się najbardziej. Wydaje mi się, że można znaleźć ładną i niedrogą sukienkę w granicach 2-3 tysięcy złotych. Jeśli jednak stwierdzę, że czuję się wyjątkowo w sukience, która będzie trzykrotnie droższa to z pewnością odejdę od myślenia zdroworozsądkowego i wybiorę tę, którą podpowiada mi serce. Jest to na tyle wyjątkowa i ważna okazja, że warto rozważyć zmianę zdania. Tym bardziej, że za swoją suknię będę płacić sama.
Kto towarzyszy ci w wyborze twojej wymarzonej sukni ślubnej?
- Do salonu przyjechałam z moją kochaną mamą - Bożeną, moimi córkami: 5-letnią Jagodą oraz 12-letnią Karoliną. Zabrałam ze sobą także córkę Sebastiana - Kasię, bo wydaje mi się, że dla niej jest to równie ważny dzień i decyzja. Chciałabym, żeby miała poczucie, że liczę się z jej zdaniem. W salonie obecna jest również jedna z dwóch moich najlepszych przyjaciółek - Alina.
Jak powinna wyglądać twoja wymarzona suknia?
- Nie mam sprecyzowanych oczekiwań co do sukni. Wiele mi się podoba. Teraz jest duża różnorodność i wiele możliwości. Szkoda, że nie można na własnym ślubie zaprezentować się w pięciu sukienkach. Chciałabym, żeby ta sukienka była długa i krótka, miała odkryte plecy, ale żeby również była zabudowana. Może być z długim rękawem, ale dobrze, żeby widoczne były także moje ramiona. Z jednej strony chciałabym, żeby suknia miała zabudowaną szyję, a z drugiej zaś - podobają mi się suknie z głębokim dekoltem. Faktycznie jest z tym problem. Na pewno chciałabym odejść od klasycznej sukienki ślubnej. Będę unikać gorsetu z lekko rozkloszowanym dołem. Wydaje mi się, że jest sporo takich sukienek i później każda panna młoda wygląda podobnie. Oczywiście nie chcę żadnej kobiety urazić swoją oceną. Każda z nas ma inne wyobrażenie o tym, jak chciałaby w tym dniu wyglądać. Ja chciałabym mieć poczucie, że to jest coś wyjątkowego i innego od całej reszty. Musi rzucać się w oczy.
To będzie twój drugi ślub. Czy możesz nam zdradzić jak wyglądała twoja pierwsza suknia ślubna? Czy dzisiaj będziesz szukać czegoś podobnego czy zupełnie nowego?
- Zdecydowanie będę szukać czegoś innego. Moja pierwsza suknia nie była typową ślubną kreacją. Moja przyjaciółka Michelle przywiozła ją dla mnie specjalnie z Mongolii. To była kreacja stylizowana na ich ludowe stroje. Ponieważ był to ślub cywilny, a nie kościelny, wiedziałam, że mogę trochę poszaleć. W tym samym czasie byłam już w ciąży i niestety nie przyszło mi do głowy, żeby przed ślubem przymierzyć sukienkę i sprawdzić czy się w nią mieszczę. Muszę też przyznać, że była dosyć mocno dopasowana już wcześniej. Finalnie przymiarka odbyła się dopiero w dniu ślubu. Szybko okazało się, że suknia jest dla mnie za mała. Czasu zostało niewiele i wykluczone było szukanie czegoś innego. Nie wiele myśląc wyciągnęłam z szafy pierwszą lepszą w miarę elegancką sukienkę, w którą mało tego musiałam się jeszcze zmieścić. Wybór był dosyć ograniczony, żeby nie powiedzieć, że była tylko jedna sukienka spełniająca te kryteria. Nie miałam wyjścia. Nie jestem osobą, która z tego powodu jakoś strasznie mocno panikuje. Za to miałam przepiękne złote szpilki. Starałam się myśleć tylko i wyłącznie o nich, a nie o sukience. Wydaje mi się, że jak na taką kryzysową sytuację wyglądałam dosyć przyzwoicie.
Dzisiaj są z tobą obecne twoje dzieci. To wyjątkowa sytuacja, gdyż zapewne będą też z tobą podczas ślubu. Jakie są to dla ciebie emocje? Co czujesz mając dzisiaj dziewczynki za swoje doradczynie?
- To nie jest codzienna sytuacja, bo przeważnie ślub bierze się zanim na świecie pojawią się dzieci. Mam nadzieję, że dla nich to też będzie niesamowite przeżycie i doświadczenie. Chciałabym, żeby nie tylko uczestniczyły w wyborze sukni ślubnej, ale także miały poczucie, że mają bardzo duży wpływ na to jak będzie wyglądać cała ceremonia. Chcę, żeby w tym dniu czuły się tak samo ważne jak ja.
Jak aktualnie wyglądają twoje plany zawodowe?
- Mam propozycję, żeby wydać kolejną książkę kulinarną. Aktualnie wszystko toczy się dookoła gotowania. Prowadzę dość dużo warsztatów i pokazów kulinarnych. W związku z moją poprzednią publikacją dotyczącą zdrowych słodyczy, udaje mi się przekonać coraz większą rzeszę ludzi, że można jeść słodkości, które są jednocześnie zdrowe. Mam akurat cięższy okres na większą aktywność zawodową, ponieważ mój synek ma dopiero 14 miesięcy. Staram się jak najwięcej czasu spędzać właśnie z nim. Mimo że daje mi czasem mocno popalić, sprawia mi to dużą przyjemność. Na razie udaje nam się tak lawirować z pracą, że cały czas jest pod moją opieką lub swojego taty, bez angażowania dodatkowej opiekunki. W nagłych sytuacjach natomiast pomagają nam zarówno rodzice Sebastiana, jak i moja mama.
Czy planujesz ugotować coś osobiście na swoje wesele? Czy będziesz pieczołowicie przygotowywać menu, czy jednak powierzysz to zadanie innym specjalistom?
- Podjęłam już decyzję, że gotować nie będę. Zrobiłam to już na swoim pierwszym weselu. Narobiłam się strasznie. Było to oczywiście bardzo przyjemne, ale dzisiaj wiem, z czym to się wiążę. Zajęło mi to i Maćkowi bardzo dużo czasu. Gotowaliśmy całą noc, mimo, że wesele było bardzo skromne tylko dla najbliższej rodziny. Nie musieliśmy przygotowywać bardzo dużo potraw. Wiem, że to bardzo ciężka praca, dlatego tym razem nie będę gotować. Na pewno chcę mieć duży wpływ na to, jak będzie wyglądać weselne menu.
Czy nadal bliskie twojemu sercu jest aktorstwo i wiążesz z nim swoją przyszłość zawodową? Czy jednak swoje serce oddałaś już na dobre i z powodzeniem kulinariom? Być może otworzyć swoją własną restaurację?
- Aktorstwo jest bardzo bliskie memu sercu. W tej chwili nie mam możliwości, aby grać gdzieś na stałe. Od czasu do czasu pojawiam się sporadycznie w niektórych serialach. Natomiast ja podchodzę do tego w taki sposób, że jeżeli moje życie samo toczy się w takim kierunku, że mam możliwość gotowania i spełniania się jako kucharka, jak nazywa mnie Jagoda, to robię to z wielką przyjemnością. Jest to dla mnie dokładnie tak samo miłe i ważne, jak aktorstwo.
Pamiętasz, jakie emocje towarzyszyły ci podczas pierwszego ślubu?
- Mam o tyle dobrą sytuację, że z moim byłym mężem mieliśmy tylko ślub cywilny, który był zawierany trochę na szybko. W związku z czym przygotowania do niego, nie zajęły nam bardzo dużo czasu. Teraz mam większe możliwości i mogę bardziej zaszaleć z sukienką ślubną. Może być również biała, ponieważ ślubu kościelnego nie było. Tutaj nie jesteśmy jeszcze zgodni co do tego czy będzie ślub kościelny czy też nie. Obydwoje mamy taką możliwość, bo mój narzeczony nigdy wcześniej nie był mężem. W związku z tym wydaje mi się, że jest to idealny moment, żeby z tego skorzystać. Właściwie taka okazja może się już nie powtórzyć.
Długo się znacie?
- Z narzeczonym znamy się od prawie czterech lat. Początki były dosyć burzliwe. W momencie, w którym rozstawałam się ze swoim byłym mężem przez pierwsze półtora roku znajomości z Sebastianem mieszkałam z córkami w wynajmowanym mieszkaniu. Wówczas spotykaliśmy się z tylko z doskoku. Dopiero później, kiedy usystematyzowała się sytuacja formalna pomiędzy mną, a moim byłym mężem, zamieszkaliśmy razem. Powiem szczerze, że nie brałam pod uwagę rychłego ślubu. Jeżeli mamy już pierwszy za sobą, jakikolwiek by on nie był, to nie mamy ciśnienia, żeby do kolejnego doszło jak najszybciej. Mając takie doświadczenie, wiemy z czym to się je i jakie to są emocje. Poza tym jak są już dzieci, to też jest trochę inaczej.
- Muszę przyznać, że Sebastian faktycznie zaskoczył mnie z zaręczynami. Z tego co wiem całkiem inaczej to sobie planował niż zrobił. Wykorzystał dzień, kiedy miałam paskudny humor. Chodziłam wściekła jak osa, bo pakowaliśmy się na urlop razem z dziećmi. Miałam do spakowania cztery walizki ubrań, pieluch, chusteczek, jedzenia i wszystkich innych rzeczy potrzebnych na wyjazd. Brakowało dosłownie jednej drobnej sytuacji żebym wybuchła. Wówczas doszedł do wniosku, że jeżeli nie przezwycięży mojego złego nastroju, to może nie dojść do wyjazdu. Zależało nam bardzo, żeby na ten urlop wyjechać. Pierścionek dostałam zatem przy okazji pakowania walizek!... Dopiero później przyznał mi się, że miało to zupełnie inaczej wyglądać. Chciał poczekać na moment jak wypoczęci wrócimy z wakacji i wyjedziemy do naszego domu, który jest za Warszawą. Chciał się oświadczyć w takiej spokojnej i romantycznej atmosferze. A tu suszarka z bielizną, rozpakowane walizki, pełen rozgardiasz. Muszę jednak przyznać, że dosyć mocno poprawiło mi to humor.
Czy narzeczony miał wpływ na wybór sukni ślubnej?
- Wydaje mi się, że to cudowne jeżeli twój mężczyzna ma do ciebie na tyle zaufania, że nie narzuca ci swoich pomysłów w zakresie sukni ślubnej. Mam za sobą takie doświadczenie z najbliższym przyjacielem. W momencie, w którym zaproponowałam mu, że odwiedzę z jego przyszłą żoną salon sukien ślubnych i pomogę wybrać sukienkę, zrobił wielkie i przerażone oczy. Powiedział: "Ale jak to? Ja przecież muszę przy tym być". Powiedziałam mu, że popsuje sobie całą przyjemność. Miał wątpliwości czy mu się spodoba jej zakup. Koniecznie chciał wybierać tą sukienkę razem z nią. W tym przypadku Sebastian zostawia mi wolną rękę. W poszukiwaniach pomaga mi jego córka. Mają podobny gust, więc jest jego rzecznikiem. Znając narzeczonego chciałabym wybrać spokojniejszą i bardziej romantyczną sukienkę. To nie będzie seksowna kreacja. Najlepsze jest to, że nie tylko podobasz się swojemu mężczyźnie w butach na obcasie i krótkiej sukience, mając odkryty biust, będąc właściwie rozebraną, a nie ubraną. Dla mnie najbardziej wzruszające są momenty jak jestem w dresie, nie umalowana, a Sebastian przychodzi do mnie i mówi: "Jak ty pięknie wyglądasz".
"Salon Sukien Ślubnych: Polska" z udziałem Moniki Mrozowskiej w piątek, 25 marca, o godz. 22 w telewizji TLC.