Reklama

Marzena Rogalska: Kiedyś to się skończy

– Żyję dniem dzisiejszym. Nie zastanawiam się, co będzie jutro lub za miesiąc – mów Marzena Rogalska. – Sprzątam, czytam, oglądam filmy. Piszę też nową książkę. Na nudę nie mam czasu - dodaje dziennikarka.

– Żyję dniem dzisiejszym. Nie zastanawiam się, co będzie jutro lub za miesiąc – mów Marzena Rogalska. –  Sprzątam, czytam, oglądam filmy. Piszę też nową książkę. Na nudę nie mam czasu - dodaje dziennikarka.
Marzena Rogalska /AKPA

Czy zgodzisz się, że w dobie koronawirusa więcej niż dotychczas rozmawiamy ze sobą? Większość z nas nawet nie miała wcześniej potrzeby tych wręcz niekończących się rozmów. I nie było na nie czasu.

Marzena Rogalska:
- Absolutnie tak! Już kiedyś opowiadałam ci o tym, że bez przerwy wiszę na telefonie ze swoją siostrą. A teraz to jest jedyne wyjście, żeby nie zwariować! Już nie tylko z siostrą, mamą, ale też ze znajomymi jesteśmy cały czas na linii. Z przyjaciółmi robimy sobie wideoczaty, możemy się więc zobaczyć. Ktoś mieszka w Hiszpanii, ktoś w innym mieście, ale cały czas mamy ze sobą kontakt. Staramy się więc podtrzymywać na duchu tę osobę, której w danym momencie jest najciężej. To, że współczesna technologia jest teraz tak bardzo zaawansowana, jest dla nas wielkim błogosławieństwem.

Paradoksalnie w tej trudnej sytuacji zacieśniamy łączące nas więzy. Takich pozytywów, wynikających z przymusowego zatrzymania się, jest więcej.

- Zgadzam się z tym zdecydowanie. Wystarczy zastanowić się, czy ludzie zatrzymaliby się w codziennym biegu z powodu kryzysu klimatycznego? Dobrze wiemy, że odpowiedź na to pytanie brzmi: "nie". Przecież w mediach tyle na ten temat mówiło się jeszcze nie tak dawno, ale większość osób nic sobie z tego nie robiła. Świat zatrzymał dopiero koronawirus, dzięki czemu dajemy teraz odpocząć naszej Ziemi.

Reklama

Podobno teraz mniej wibruje, ponieważ siedzimy w domach, więc mało osób po niej jeździ.

- No właśnie! Poza tym myślę, że odkrywamy w naszym życiu, jaką wspólnotę stworzyliśmy wokół siebie. Czy zbudowaliśmy siatkę przyjaciół, na których możemy liczyć? Uświadamiamy sobie też, jak ważni są dla nas bliscy: mama, tata czy rodzeństwo. Wielu z nas mieszka przecież w pojedynkę. Dlatego w taki dojmujący sposób można zobaczyć, ile ci bliscy dla  nas znaczą. W moim pojęciu nie ma nic piękniejszego  od spotkania i rozmowy z drugim człowiekiem.

Jesteś jedną ze współprowadzących program "Rozmowy na czas zarazy", który powstał właśnie z potrzeby takiego spotkania, choćby wirtualnego.

- Wymyślił go Cezary Jęksa, który uznał, że telewizja jest po to, aby dawać widzom wsparcie i otuchę w takich trudnych momentach, jakie właśnie przeżywamy. Pamiętam, że po realizacji pierwszego odcinka byliśmy bardzo przejęci, bo to było dla nas duże przeżycie. Mieliśmy poczucie dobrze wykonanej roboty. Wyszliśmy ze studia na korytarz telewizyjny, już w maseczkach i rękawiczkach, oddaleni od siebie i nie mogąc sobie nawet podać dłoni. To było niebywałe dla mnie doświadczenie! Pomyślałam wtedy: "Jak ja bym chciała Was wszystkich przytulić do siebie, żeby podziękować za ten program!" . W takich sytuacjach zdajemy sobie sprawę, jak ważny jest drugi człowiek i że bez jego dotyku jesteśmy nieszczęśliwi.

Praca w studiu telewizyjnym przeszła ostatnio ogromną metamorfozę. Jak się w tym odnajdujecie?

- Kiedy spotykamy się z naszymi gośćmi w "Rozmowach w czasach zarazy" lub w "Pytaniu na śniadanie", nigdy nie wiemy, czy to połączenie uda się,  czy nie. Niby jest bardzo wiele możliwości technologicznych, ale różnie z tym bywa. Można więc powiedzieć, że ciągle siedzimy na bombie. Nigdy nie wiem, co się za chwilę wydarzy.

Ile osób jest w studiu?

- Mamy teraz bardzo okrojoną ekipę. Redakcja pracuje zdalnie z domu, a ci, którzy są w studiu, zakładają maski i rękawiczki. Dla każdego jest dostępny płyn dezynfekujący. Nie ma też makijażystek. Goście, chociaż jest ich bardzo mało, malują się sami. Kiedyś, wychodząc ze studia, widziałam, jak pracownik w kombinezonie ozonował korytarz. Poczułam się wtedy naprawdę bardzo bezpiecznie.

Czy zdarzają się czasami również śmieszne sytuacje?

- Po jednym z programów na żywo dostałam mnóstwo informacji na moim profilu na Instagramie. Bezwiednie podeszłam do Tomka, żeby przeczytać mu je na głos. I słyszę: "Marzena, dystans!" . Odpowiedziałam zdziwiona: "Ale ja mam do tego dystans!" . Na co on: "Nie o to chodzi! Za blisko stoisz!".

Poczucie humoru może wszystkich uratować!

- Bez niego byłoby po nas. A poza tym uważam, że często brakuje nam w tych trudnych czasach pokory. Przyjmowania tego, co przyniesie los. Trochę stawiamy siebie w centrum świata. Tymczasem przeżywamy doświadczenie, które, jak już mówiłyśmy, kazało się nam zatrzymać. Nagle jesteśmy w domach, mamy ograniczoną aktywność. Albo jesteśmy sami, albo 24 godziny na dobę z dziećmi i mężami. To wcale nie jest łatwe.    

Co warto zrobić, żeby sobie pomóc w takiej sytuacji?

- Przede wszystkim wreszcie spotkać się samemu ze sobą. Rzadko mamy na czas. Żeby nie zwariować, warto zrobić też dwie listy. Na pierwszej spisz nazwiska ludzi, którzy są Ci bliscy i zobacz, z kim chciałabyś pogadać. Nadrób te zaległości bliskości. A na drugiej wypunktuj marzenia, które chciałabyś zrealizować w przyszłości. Bo to przecież kiedyś się skończy!

Marzena Juraczko

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Marzena Rogalska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy