Łukasz Konopka: Do tej pory rozrabiałem w serialach
W „Na Wspólnej” i „Pierwszej miłości” nie potrafi oprzeć się żadnej kobiecie. Łukasz Konopka to specjalista od kłopotów na ekranie, a w życiu prywatnym szczęśliwy mąż i ojciec bliźniąt.
Z czego słynie Czeladź, pana rodzinne miasto?
Łukasz Konopka: - Z tego, że Jan III Sobieski, idąc z odsieczą Wiedniowi zatrzymał się właśnie tutaj.
Myślałam o klubie żużlowym...
- A! Mój dziadek podobno chodził na żużel, a za czasów mojego dzieciństwa chodziliśmy na stadion trzecioligowy, na którym nie było ławek i dłubaliśmy słoneczniki. Byłem trampkarzem. Klub żużlowy już wtedy nie istniał. Duma mnie rozpiera, że jestem Zagłębiakiem. Z Czeladzi wyjechałem dopiero na studia, mając 26 lat. Ale nawet potem mój pierwszy teatr, zaraz po szkole, to był Teatr Zagłębie w Sosnowcu. Spędziłem w nim cudowne dwa lata!
Danie popisowe kuchni Zagłębia?
- Mój tata jest Ślązakiem, a mama wielkopolską pyrą. Choć jesteśmy Zagłębiakami, to na stole rządzi kuchnia śląska. Muszę jednak pani powiedzieć, że i ona przeszła rewolucję. Te dania są naprawdę dużo lżejsze niż krążące o nich legendy. Niemniej obiady u rodziców zawsze to dla mnie zawsze istny festiwal smaków i zmysłów.
Co sprawia, że czuje się pan szczęśliwy?
- Spokój. Poza tym odkąd zostałem ojcem i mam własną rodzinę, to ona daje mi najwięcej szczęścia. Mam trzyletnie bliźniaki - córkę i syna. Równowagę i balans łapię w domu. W pracy też używam dziś trochę innych emocji, niż kiedy byłem młodym aktorem i co wieczór stawałem na scenie.
Pana serialowa koleżanka z "Na Wspólnej" i "Pierwszej miłości" Ania Guzik ma trzy córki, w tym i bliźniaczki.
- Ania chwilę później urodziła swoje córeczki, więc mieliśmy o czym rozmawiać na planie.
Czy to, że nie ma pana w żadnym telewizyjnym show, to świadomy wybór, czy nie otrzymuje pan takich propozycji?
- Telefon w tej sprawie nie dzwoni, ale też nie robię na tyle spektakularnych rzeczy, abym był interesującym uczestnikiem. Show rządzi się swoimi prawami. Zresztą... nie umiem ani tańczyć, ani śpiewać. Kropka. Za to uwielbiam oglądać moich kolegów w "Tańcu z Gwiazdami" oraz w programie "Twoja Twarz Brzmi Znajomo".
Natomiast jako aktor jest pan świetny w sprawianiu kłopotów i łamaniu kobiecych serc. Patrz: Krzysztof z "Na Wspólnej" czy Norbert z "Pierwszej miłości".
- Kłopoty - to drugie imię granych przeze mnie bohaterów. Zawsze podkreślam, że to wielka zasługa scenarzystów - oni nie dają mi się nudzić w pracy. Mój znajomy reżyser żartuje nawet, że czerpiąc z przygód Krzysztofa i Norberta, można nakręcić trzy fabuły. Osobiście zauważam, że widz naszych seriali jest coraz bardziej wymagający i chce oglądać wątki bardziej kontrowersyjne i w różny sposób zaangażowane społecznie.
Słabość do kobiet również łączy Krzysztofa i Norberta, ale o ile Basia zawsze wybacza, Paulina od razu pogoniła męża za zdradę.
- Czekam na nowe scenariusze "Pierwszej miłości" i na wiadomość, czy będzie rozwód w Wadlewie. Kiedy rozmawialiśmy z Julią i reżyserem o naszym wątku, rozważaliśmy, czy w nowym sezonie ten stan zawieszenia między Pauliną a Norbertem zmienić w coś innego, coś, co może oznaczać dla nich kolejną szansę....
To może chociaż Maciej Wysocki w powstającym właśnie serialu "Oko za oko", wzięty prokurator, będzie przyzwoity i wierny żonie, Annie. Choćby ze strachu, że pani adwokat puści go w skarpetkach?
- To jedna z większych niewiadomych, jakie zrobiłem w życiu, bo naprawdę nie wiem, co ten Wysocki wymyśli. Do tej pory rozrabiałem w serialach, wiedziałem na co stać moich bohaterów, a tym razem musiałem posiłkować się wycinkiem tekstu i na jego podstawie zbudować obraz Maćka. Jeśli widzom spodoba się pilot nowego serialu, pewnie rzucę się na głęboką wodę, jak zawsze.
Beata Banasiewicz