Lucyna Malec: Dwie rodziny
W styczniu serial „Na Wspólnej” kończy 15 lat. Na czym polega jego fenomen? – Każdy znajdzie w nim coś dla siebie – mówi Lucyna Malec. I dodaje: – Praca na planie to wielka przyjemność.
Od 15 lat widzowie śledzą perypetie bohaterów serialu "Na Wspólnej" na antenie TVN. Co według pani sprawia, że cieszy się on niezmiennie powodzeniem?
Lucyna Malec: - Jest po prostu bardzo dobry! Czasem oglądam też inne i mam wrażenie, że zostawiamy konkurencję daleko w tyle. Z uwagi na świetnie pisane dialogi, mnogość różnorodnych wątków, dramatycznych, kryminalnych, komediowych - każdy tu znajdzie coś dla siebie, i młodzi, i starzy. Na przestrzeni tych 15 lat serial bardzo zmienił się pod względem technicznym, robiony jest coraz nowocześniej, idzie z duchem czasu.
Pani dołączyła do niego...
- ...nieco później, bo rodzina Zimińskich jest od 11 lat. To wystarczająco długo, by zżyć się z produkcją i pozostałymi bohaterami. Muszę przyznać, że praca na tym planie to wielka przyjemność, atmosfera jest doprawdy familijna, co pewnie też dodatkowo wpływa na ogólną jakość obrazu, jak to się mówi - przechodzi przez ekran.
Ostatnio w rodzinie Zimińskich źle się dzieje. Wzorowe małżeństwo rozpada się nagle na naszych oczach!
- Muszę przyznać, że zarówno ja, jak i Grzesio Gzyl grający Marka, mojego małżonka, ubolewamy nad tym kryzysem - on nawet bardziej, bo przecież zawinił jego bohater! A byliśmy taką fajną rodziną, zawsze mogliśmy na siebie liczyć i wspólnie stawiać czoła dramatom, jakich dostarczały nam głównie córki, Małgosia (Anna Kerth) i Ola (Marta Wierzbicka). Teraz dramat dosięgnął nas i zdaje się, że nie ma na to żadnej rady.
Nie uda się jakoś uratować sytuacji?
- Czasem chwila zapomnienia kosztuje więcej, niż byśmy się spodziewali. Romans Marka będzie miał w przyszłości poważne konsekwencje, a kochanka (Laura Breszka) nie da o sobie zapomnieć.
Co na to pani bohaterka, Danusia?
- Jest pogrążona w absolutnej rozpaczy! Z punktu widzenia aktorskiego powinnam się cieszyć, mam mnóstwo poruszających, pięknych scen do grania, ale jako człowiek współczuję z całych sił i rozumiem doskonale jej cierpienie. Myślę, że wiele pań, które oglądają nasz serial, może odnaleźć tu odbicie własnych doświadczeń - bo przecież takie dramaty się zdarzają naprawdę, a przykład Danusi, która się będzie z czasem dźwigała z tego nieszczęścia, doda im sił i nadziei, że nadejdą jeszcze lepsze dni.
Jest pani osobą otwartą, zawsze uśmiechniętą - choć życie pani nie rozpieszcza. Na co dzień praca, w serialu oraz w teatrze, a także samotne wychowanie córki, która jest chora...
- Tak, moja Zosia (20 l.) urodziła się z dziecięcym porażeniem mózgowym, walczymy nieustannie z chorobą - a to rehabilitacja, a to zioła, homeopatia. Robię różne dziwne rzeczy, ostatnio zainstalowałam w domu innowacyjne urządzenie, które pomaga jej na co dzień. Zosia pozostaje pod opieką Fundacji Dzieciom "Zdążyć z Pomocą". Mam wspaniałą rodzinę, dwie siostry, siostrzenice i siostrzeńców, jest mój tata - dzięki nim nigdy nie czuję się samotna. Zosię kocham nad życie, jest wspaniałą dziewczyną, stworzyłyśmy sobie swój własny świat, mamy podobne pasje, miejsca, które lubimy.
Jaloanta Majewska-Machaj