Ktoś brzydszy ode mnie
Możemy oglądać go już w filmie "Drogówka" Wojtka Smarzowskiego, za rok pojawi się w kolejnej produkcji reżysera - "Anioł", gdzie zagra postać... Charlesa Bukowskiego. Na kinowe premiery czekają też kolejne obrazy z jego udziałem: "Dzień kobiet" Marii Sadowskiej, "Dziewczyna z szafy" Bodo Koxa i "Zabić bobra" Jana Jakuba Kolskiego.
O tym, że po raz pierwszy musi zagrać kogoś brzydszego od siebie; o filmie, w którym chciał wystąpić tak bardzo, że gotów był dopłacić reżyserowi, żeby "zatrudnił tak niezdolnego aktora" oraz o dniu, w którym na Wawelu odbywał się pogrzeb Lecha Kaczyńskiego Eryk Lubos opowiedział w rozmowie z Tomaszem Bielenia.
Jak kręciliście "Drogówkę", to byłeś już po "Misji Afganistan"?
Eryk Lubos: - Nieee. Najpierw była "Drogówka". Luty 2012. Od niej zaczął się najcięższy filmowy rok w moim życiu.
Pytam o serial Canal+, ponieważ naczytałem się, ile musieliście przejść szkoleń, zanim uruchomiono kamery...
- Kto musiał się szkolić, ten musiał... Widziałem, co jest na szkoleniach przy "Misji Afganistan"... "Chłopaki, nie mam czasu na takie rzeczy". Zaproponowałem więc dowódcom, że pokażę im szybko na boku to, to i to, że ja to już umiem. Chłopcy popatrzyli i powiedzieli: "Aha, to cześć, ty już możesz iść". Jak aktorzy z "Misji Afganistan" mówią, że się musieli ostro szkolić, to jest to prawda. Oni - tak. Ja już nie musiałem.
Co musieliście zrobić, zanim założyliście mundury u Smarzowskiego?
- Miesiąc prób. Rozmowy, nakierowywania, prowadzenia... Próby, próby, próby i jeszcze raz próby. Jak w profesjonalnym projekcie, a nie w kolorowych gazetach, gdzie aktorzy opowiadają o tym, że schudli, bo budują rolę. Przykro mi, ale my niestety robiliśmy normalne próby aktorskie; nie chudliśmy, bo nie na tym polegała robota w "Drogówce".
To był pierwszy raz w mundurze policjanta?
- Nie jestem stworzony do munduru. Nie było mi dane służyć, ale chętnie mogę grać - bywało już wcześniej parę projektów "mundurowych".
To już twój czwarty film ze Smarzowskim. Teraz za każdym razem, jak będzie kręcił film, to będzie dzwonił do Lubosa?
- To Wojtek dzwoni, Wojtek zaprasza, ja nie mam nic do gadania. Naprawdę można sobie pomarzyć o pracy w takim zespole i dam sobie rękę uciąć, że nie ma w Polsce aktora, który nie chciałby zagrać u Wojtka.
Twoja postać? Rasista.
- Postać jak postać. Wojtek podpowiadał mi, jak obronić tę postać, bo to nie są żarty... Homofobia czy rasizm to są ważne tematy. Jak jeszcze do tego jakiś mundur ubierzemy, czyli damy mu czynnik władzy... To jest niebezpieczny temat. Jeśli ktoś, kto ma władzę, jest do tego homofobem czy rasistą.... Starałem się więc bronić Marka Banasia.
Chyba wszyscy w "Drogówce" mieliście podobne zadanie...
- W tym filmie wszyscy tak grzeszymy, że faktycznie każdy z chłopaków musiał bronić swojej postaci. Żeby nam się w głowach nie poprzewracało.
Trwają zdjęcia do następnego filmu Smarzowskiego "Anioł". Postać o znajomo brzmiącym nazwisku - Charles Bukowski. Proszę opowiedzieć.
- Piękny epizod. Zagrać kogoś takiego, jak Charles Bukowski i zmierzyć się z jego mitem. Ogólnie mało mnie tam jest - ale jak Wojtek powiedział mi, że mam zagrać Bukowskiego, to nie wierzyłem. On jest brzydszy ode mnie! Za przeproszeniem, ale to jest jeden z nielicznych facetów brzydszych ode mnie. Można sobie go obejrzeć choćby w wywiadach na YouTubie. A to, co zrobił Mickey Rourke w "Ćmie barowej"... Skopiować "Ćmę barową" jest pozornie łatwo, ale połączyć Charlesa Bukowskiego i "Ćmę barową"... Wojtek przyszedł do mnie i powiedział: "Zobacz to, to i to, przyjrzyj się, monolog masz taki i taki, mniej więcej w tę stronę idź". No i tyle, proste zadanie aktorskie. A genialna Ewa Drobiec zrobiła swoje z charakteryzacją i chyba nawet jestem do niego podobny. Tylko oczywiście trochę ładniejszy.
W 2013 roku do kin trafią również reżyserskie debiuty, w których występujesz. "Dzień kobiet" Małgorzaty Sadowskiej to kawał roli, "Dziewczyna z szafy" Bodo Koxa to chyba epizod?
- Ja błagałem, żeby zagrać u Bodo Koxa. Czytałem scenariusz i błagałem, żeby zagrać nawet jako epizodysta, bo brać udział w takich projektach to zaszczyt. Mówimy o "Drogówce", mówimy o "Dziewczynie z szafy", ty mówisz jeszcze o "Dniu kobiet". Ja jeszcze dorzucę "Zabić bobra" Jana Jakuba Kolskiego. Nikt tego filmu nie chce.
No właśnie, o co chodzi? Była przecież nagroda w Karlowych Warach...
- Nie tylko w Karlowych Warach, na Plus Camerimage "Zabić bobra" zgarnęło Grand Prix, międzynarodowe jury powiedziało, że to jest to. Przewodniczącym był zdaje się Alan Parker. Dawno w polskim kinie nie było filmu, który miałby dwa międzynarodowe Grand Prix, a nie ma dystrybutora. Chociaż to nie moja sprawa, ja się nie znam na takich rzeczach.
Dobrze, wracajmy do Bodo Koxa...
- Strasznie dojrzały film. Zdjęcia Arka Tomiaka, plus debiut Bodo Koxa... Nota bene zajmowałem się tym w wolnych dniach, kiedy nie miałem "Drogówki". Błagałem produkcję, żeby zagrać w filmie u Bodo Koxa, że to będzie naprawdę dobre kino. Tylko 3-4 dni zdjęciowe, ale chcę wziąć w tym udział za wszelką cenę, mogę nawet zapłacić reżyserowi za to, żeby zatrudnił tak niezdolnego aktora jak Lubos.
Co jeszcze w tym roku?
- "Warszawskie historie". Debiut pięciu reżyserów u Włodka Niderhausa [producent filmowy - przyp.red.]. Jest to pięć różnych nowel, których bohaterowie spotykają się w kolejnych filmach. Ja zagrałem Jezusa Chrystusa. Również świetne kino, wielka, piękna scena finałowa na placu Piłsudskiego, jest wielki krzyż, dzielimy się chlebem . Wszyscy mówią, że to Ostatnia Wieczerza, a ja mówię "Nie, kochani. To jest Pierwsza Wieczerza. Wszyscy już nie żyją, wszyscy są po przejściach, a to jest Pierwsza Wieczerza w nowym życiu". To film dający nadzieję, dużo nadziei.
Jest jeszcze jeden film, w którym zagrałeś a który nie wszedł do kin. Chodzi mi o "Taniec śmierci. Sceny z powstania warszawskiego" Leszka Wosiewicza.
- Taaaak... Jest jedna genialna anegdota z planu... To było w dniu, kiedy przewożono ciało prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Krakowa, na Wawel. My w mundurach gestapo siedzieliśmy na Błoniach, na Okrzei - ja, Piotrek Głowacki i Mirosław Zbrojewicz. Rozmawialiśmy miedzy innymi o tym, czy dobrze, że na Wawel, ogólnie poruszaliśmy ważne tematy polityczno-społeczno-gospodarcze. I nagle zorientowaliśmy się, że nad głowami lata nam helikopter, który nas pilnował. A my siedzieliśmy w mundurach gestapo i rozmawialiśmy o patriotyzmie.
Z planu"Drogówki" też masz podobne anegdoty?
Znajdzie się. Ileż można było pompki robić? Raz zacząłem bawić się ruchem na Okęciu. Biała rękawica, zatrzymywałem ludzi, pouczałem, tu pani nie miała włączonych świateł, tam coś... Śmiesznie było. Chłopaki tak mi się przyglądali i wołali: "Eryk, idzie Euro 2012, jak coś to masz robotę u nas!". Trzeba było ćwiczyć, bo np. na alei Szucha o godz. 8 rano zatrzymać ruch, tych wnerwionych kierowców okiełznać, to jest sztuka... Naprawdę... A w filmie to tylko parę sekund.
Przeczytaj recenzję filmu "Drogówka" na stronach INTERIA.PL!
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!