Ubiegły rok był dla niej bardzo udany pod względem zawodowym, a nowy może być jeszcze lepszy! Wiele dzieje się u Consalidy, którą gra w „Na dobre i na złe”, a w lutym ma szansę odebrać statuetkę dla najlepszej aktorki w plebiscycie Telekamery 2018.
Jak z zawodowej perspektywy podsumowałabyś 2017 rok?
Katarzyna Dąbrowska: - Cały czas jestem związana z Teatrem Współczesnym w Warszawie, dużo działo się w wątku mojej bohaterki w "Na dobre i na złe". W czerwcu wyszła płyta "Warszawskie Tango Elektryczne" zespołu Warsaw Tango Group z moim udziałem. Nie mogłam pojechać w dużą trasę koncertową, ale zagraliśmy kilka fajnych koncertów. Mam szalony plan, żeby zrobić coś swojego, zrealizować autorski projekt muzyczny, ale to wymagałoby zaangażowania i czasu. Aktorstwo musiałoby zejść na chwilę na drugi plan.
Trudno mi wyobrazić sobie taki scenariusz. Od lat jesteś związana z serialową Leśną Górą.
- W czerwcu tego roku minie dziesięć lat od chwili, kiedy pierwszy raz stanęłam na planie "Na dobre i na złe". Wiele tam przeżyłam, ale cały czas się uczę, spotykam fantastycznych ludzi. Czuję się emocjonalnie związana z tym serialem i jego ekipą. To moje drugie miejsce pracy po teatrze, gdzie pracuję zaledwie o rok dłużej.
Scenarzyści "Na dobre i na złe" dbają, żebyś nie nudziła się na planie. W życiu twojej bohaterki cały czas dużo się dzieje.
- Serial się rozwija, jego poziom stale wzrasta. Producenci trzymają rękę na pulsie, zmieniają się reżyserzy, do obsady dołączają nowi aktorzy. Wszyscy ciężko pracują, żeby "Na dobre i na złe" nadal było atrakcyjne dla widzów, co - biorąc pod uwagę, ile lat ma ta produkcja - jest dużym wyzwaniem. Szanuję wysiłki scenarzystów, którzy utrudniają życie Wiktorii. Była ordynatorem, ale przestało to być dla niej satysfakcjonujące i szuka kolejnych wyzwań. Ponoć internet donosi, że moja bohaterka jest w ciąży, ale widocznie ktoś nieuważnie ogląda serial.
- Consalida ma na pewno problem z Krajewskim (Grzegorz Daukszewicz). Pracują w jednym szpitalu, muszą się ze sobą kontaktować, a to nie jest dla niej proste. Tym bardziej że Oliwia (Marta Bryła) jest cały czas blisko i zamierza zostać radiologiem w Leśnej Górze! Ponadto do Consalidy wprowadził się Radwan (Mateusz Damięcki), co otworzyło piekło domysłów i plotek. Wszyscy będą wietrzyć kolejny romans.
A jest coś na rzeczy?
- Naszych bohaterów łączy wielka serdeczność. Nie wiem, co będzie dalej. Na razie mamy za sobą kilka bardzo ciekawych scen. Niedługo widzowie zobaczą wątek kryminalny. W Leśnej Górze pojawi się bohater cierpiący na zespół stresu pourazowego, który wywoła spore zamieszanie. Wiktoria wyjdzie z tego cało i w przypływie emocji rzuci się w ramiona Krajewskiemu. Do głosu dojdzie instynkt. Może tym razem naprawdę zajdzie w ciążę?
Twoją rolę w "Na dobre i na złe" docenili czytelnicy "Tele Tygodnia". Dostałaś nominację w kategorii aktorka,
- Zrobiło mi się miło, że doceniono dziesięć lat mojej pracy w telewizji. Na planie nie leżymy na płatkach róż: to są pobudki bladym świtem, czasem jest zimno, wieje, leje. Każdego dnia mamy do zrealizowania mnóstwo scen. Zawsze jednak staramy się pracować na odpowiednim poziomie. Jesteśmy to winni widzom. Bez nich zawód aktora nie miałby racji bytu. Żyjemy z widzami w symbiozie. Wielką przyjemność sprawiają mi listy, które dostaję od fanów "Na dobre i na złe". Zazwyczaj są to prośby o autografy, ale i ciepłe słowa na temat mojej roli. Ludzie piszą też o swoich codziennych smutkach i radościach oraz jak chcieliby, żeby rozwijały się wątki, Zwraca się też do mnie mnóstwo dziewczyn, które marzą, by iść na medycynę. To miłe dowody, że to, co robię, jest dla nich ważne.
Co przyniesie Ci nowy rok? Masz jakieś plany?
- Staram się nie robić odległych planów, bo to bywa bardzo złudne. Liczę jednak, że 2018 rok przyniesie mi wiele dobrego i kilka fajnych, różnorodnych ról, bo różnorodność zadań daje największą satysfakcję. A to o nią chodzi w tym zawodzie.
Kuba Zajkowski