Jerzy Stuhr: O wielkiej sztuce autoironii
O sztuce "Na czworakach" Różewicza myślał od lat. O autoironii, byciu artystą i twórczej rozterce - mówi Jerzy Stuhr.
Przed nami premiera "Na czworakach" Różewicza w pańskiej reżyserii. Tekst autora, którego zna pan doskonale... Dlaczego właśnie teraz?
Jerzy Stuhr: - Pewnie mnie ta sztuka całe życie męczyła. Jako młody człowiek nie za dobrze ją rozumiałem, no bo jak może 23-letni student zrozumieć problemy człowieka, który kończy karierę. Dojrzałego bardzo artysty. Chęć dotarcia do tej sztuki przez lata gdzieś we mnie rosła. Aż wreszcie pomyślałem sobie, że się za to wezmę, bo ja zawsze szukam jakichś tekstów, które wyrażałyby mój aktualny stan ducha. Bez tego - nie biorę się za nic. Już jestem na takim etapie mojego życia, że tylko ma wartość to, co ja z siebie, osobistego ludziom chcę powiedzieć. I znajdę formę, która tę moją wypowiedź do ludzi uczyni przejrzystą. I tylko takie teksty wybieram albo sam je piszę. W filmie - to raczej piszę sam. A teatrze - to jest trudniejsza sztuka napisać sztukę do teatru niż scenariusz filmowy. Nagle mi zjawił się ten Różewicz, ze sztuką, o której mogę powiedzieć, że w niej jestem ja. Nagród podostawałem, medali, kariera mi się tak ułożyła, jak się ułożyła - i teraz trzeba na to umieć spojrzeć.
I trochę też umieć śmiać się z samego siebie.
- A nie tylko troszeczkę! To jest spektakl właśnie o tej wielkiej sztuce autoironii.
W którymś momencie sięgnie pan po tę gitarę elektryczną, która stoi tu, na scenie... Po coś ona tu jest. Nie wybraliście tej sceny do pokazania mediom.
- A, nie chcemy od razu wszystkiego zdradzać, nie, nie. Ale tu też idę po tekście. Różewicz pisze nagle: "bohater siada i śpiewa". No to mam prawo zrobić piosenkę właśnie z tekstu: "po latach wielu doszedłem do tego, że mogę się z siebie zaśmiać". "Po latach wielu odzyskałem zdolność śmiechu. Śmieję się, zaśmiewam. Oczywiście, ze siebie śmieję się, śmieję się". Umieć się śmiać z siebie, to jest naprawdę sztuka.
Młodzi ludzie, którzy przyjdą na spektakl, co oni z niego wyciągną dla siebie?
- Nie wiem. Nie wiadomo. Właśnie to jest ta rozterka twórcza. Każdy sobie wyciąga coś, co sam chce. W utworze tego typu to właśnie liczę na to, że każdy będzie przez swój pryzmat trochę to oglądał. Pewnie młodzi ludzie będą oglądać i myśleć, że otacza ich zwariowany świat. Można to też tak odebrać. Starsi na pewno będą odbierać przez swój pryzmat. Czy nie "zmarmurzeli" - jak mówi jeden z bohaterów. "Oj zmarmurzał nam Laurek, zmarmurzał".