Reklama

Jakub Świderski: Pierwsza główna rola i pierwsze dziecko

Rok 2017 na pewno na zawsze zapisze się w jego pamięci – zagrał swoją pierwszą główną rolę, a latem zostanie po raz pierwszy tatą.

Rok 2017 na pewno na zawsze zapisze się w jego pamięci – zagrał swoją pierwszą główną rolę, a latem zostanie po raz pierwszy tatą.
Jakub Świderski /AKPA

Film "Wściekłość" to dla ciebie wyjątkowa przygoda. Jak się czujesz po premierze?

Jakub Świderski: - Byłem przerażająco zestresowany. Ten film to nasze dziecko, włożyliśmy w niego całe serce. Zdarzają się głosy krytyczne, ale wiele osób mówi też bardzo piękne rzeczy, np. o tym, że dajemy do myślenia. Bałem się też o to, że "Wściekłość" w całości opiera się na mnie i jeżeli ja coś zrobiłem nie tak, to będzie żenada. Ale po tych miłych słowach odetchnąłem z ulgą.

Musiałeś być w doskonałej kondycji fizycznej, bo w zasadzie przez cały film biegniesz.

- Zawsze byłem blisko sportu, choć nigdy nie byłem fanem biegania, zawsze mnie to niesamowicie nudziło. Ale kiedy się przygotowywałem, podczas treningów dzwoniłem do moich filmowych partnerów i przegadywaliśmy sceny.

Reklama

Teraz bierzesz udział w "Twoja Twarz Brzmi Znajomo". Już na początku miałeś ekstremalne zadanie - grałeś Raya Charlesa.

- To było ciekawe przeżycie, bo nie widziałem, grałem na fortepianie i jeszcze musiałem śpiewać nieswoim głosem. Ale w miarę sobie poradziłem, dałem z siebie wszystko i jestem zadowolony.

Trudniej chyba zagrać kobietę?

- Pewnie tak. Na razie śpiewałem tylko Patti Smith. To mało kobieca kobieta, trudna do grania, musiałem uważać, żeby jej nie przerysować. Ale przynajmniej nie musiałem biegać w szpilkach. Ten program jest bardzo wymagający kondycyjnie, bo w zasadzie nagrywamy bez przerwy. To niby zabawa, ale jednak chciałoby się jak najlepiej wypaść, a to zawsze powoduje, że człowiek chce trochę więcej, niż może.

Kondycja ci się przyda, bo wkrótce zostaniesz tatą.

- Mam nadzieję, że rodzicielstwo to będzie najfajniejsza rzecz w moim życiu, mimo że na pewno zdarzą się też trudne momenty. Dzięki serialom mam już pewne doświadczenie w tym temacie. Chyba tylko w "Przyjaciółkach" jeszcze nie zostałem ojcem. Udało mi się ogarnąć, co i jak, ćwiczyłem rozmawianie z brzuchem, przewijanie, kołysanie...

Wiadomo już, czy to będzie syn, czy córka?

- Lekarka mówi, że dziewczynka, my też tak myślimy, ale poczekamy jeszcze, czy się nie myli. Poród jest dopiero w lipcu, więc wolimy się jeszcze nie nastawiać.

Na co nastawiasz się zawodowo?

- Pracuję na planie trzech seriali, mam "Twoją Twarz..." i na razie, powiem szczerze, to mi wystarczy. Mam w głowie różne historie, które chciałbym nakręcić, wielu dobrych kolegów aktorów, fantastycznych operatorów, sprzęt jest coraz tańszy, więc nie ma na co czekać.

Chcesz zostać reżyserem?

- Tak. Twarz aktora się szybko przejada, a o reżyserze ciężko to powiedzieć. Aktorstwo to nie jest zawód perspektywiczny, tu nigdy nie wiadomo, czy się będzie miało pracę. A ja nie należę do osób, które bezczynnie siedzą i czekają na telefon, wolę brać sprawy w swoje ręce. Kiedy będą miał przestój w robotach aktorskich, wezmę się za realizację swoich projektów. I je zrealizuję. Należę do skrajnych optymistów, ale takich, którzy nie tylko marzą, ale jeszcze coś robią.

Ewa Gassen-Piekarska

TV14
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy