Reklama

Jabłczyńska notariuszem

"Boję się, że pewnego razu ludzie nie będą mnie już chcieli oglądać. I skończy się moja kariera" - wyznaje Joanna Jabłczyńska, znana m.in. z serialu "Na Wspólnej".

Czujesz się mistrzynią savoir vivre?

Absolutnie nie. Wręcz anty-mistrzynią. Gdybyś postawił przede mną talerz i sztućce nie wiedziałabym jak zjeść homara.

Ale wydałaś książkę, w której uczysz dobrych manier. Chcesz pouczać młodzież?

Gdy ktoś przeczyta tę książkę, na pewno mi nie zarzuci że chcę pouczać młodzież. Nie są to moralizatorskie rady albo przykazania. Mówię o swoich wadach. Pokazuję ludziom jakie popełniłam błędy. Może się na nich czegoś nauczą. Opisuję też rzeczywistość która mnie otacza. Staram się to przedstawić w sposób przystępny.

Reklama

W twojej książce można znaleźć rady na temat całowania. Radzisz, by nie robić tego w miejscach publicznych...

Lubię popatrzeć na szczęśliwych ludzi, którzy cmokną się w policzek. Ale gdy już jest to namiętny pocałunek w metrze to już jest niesmaczne. Czasami jeszcze ci ludzie są pod wpływem alkoholu... Trzeba mieć jakieś poczucie dobrego smaku i pewność, że nikomu to nie będzie przeszkadzało.

A Tobie nigdy się nie zdarzyło pocałować w miejscu publicznym?

Zdarzyło się, ale nie był to namiętny całus. To była raczej oznaka radości i szczęścia. Nikt nie mógłby mi zarzucić, że było to wbrew zasadom savoir vivre.

Porozmawiajmy o Twoich studiach. Czemu nie poszłaś na aktorstwo?

W moim przypadku wydaje mi się to niepotrzebne. W tej chwili nikt mnie nie pyta o to, czy skończyłam szkołę teatralną. Swoje pierwsze kroki na planie stawiałam gdy miałam osiem lat. Naturalnie wchłonęłam umiejętności, które są potrzebne do pracy przed kamerą. Wiem co to dubel, wiem jak się ustawić.

A jesteś już profesjonalną aktorką?

Na pewno nie jestem i nie chciałbym się za taką uważać. Robię wszystko bardzo intuicyjnie. Jakoś mi to wychodzi i sprawia ogromną przyjemność.

Studiujesz prawo na UW. Szykujesz się do roli prawniczki?

Nie do końca. Sądzę, że dwadzieścia procent studentów danego kierunku zostaje przy nim ściśle. Studiuję prawo, bo lubię stawiać sobie wysokie poprzeczki, czyli prawo lub medycyna. Przy moim zawodzie wypadało iść na kierunek humanistyczny.

Więc nie zostaniesz prawnikiem?

Jeżeli zostanę prawnikiem, to notariuszem. Mam praktyki w kancelarii notarialnej. Na pewno nie zostanę prokuratorem ani adwokatem.

Dlaczego?

Bałabym się o własną rodzinę. Przeżywałabym prowadzone sprawy. Mam do tego za słabą psychikę. Nie wyobrażam sobie przydzielania dzieci do czyichś rodzin. Natomiast notariusz odpowiada swoim majątkiem za pieniądze innych ludzi. To nie jest nic wielkiego. Lepsze to niż odpowiadać za czyjeś życie.

A może chcesz po prostu mieć drugi fach w ręku?

Tak. Boję się, że pewnego razu ludzie nie będą mnie już chcieli oglądać. I skończy się moja kariera.

A teraz z innej beczki. Co robisz poza aktorstwem i studiami?

Sporo jeżdżę na rowerze. Biorę udział w maratonach rowerowych. Gram w skłosza, jeżdżę na snowboardzie, jeżdżę z mamą na łyżwach, tańczę...

Starcza Ci czasu?

Dzięki temu, że mam wiele obowiązków, jestem dobrze zorganizowana. Cały czas żyję w tempie i nie leniuchuję. Nawet nie lubię leniuchować, wolę aktywny wypoczynek.

Wiele osób kojarzy Cię z serialu "Na wspólnej". Ile jest Ciebie w Marcie, którą grasz?

Coraz więcej. Na początku grałam spokojniejszą dziewczynę, zamkniętą w sobie. Teraz wprowadzam swoje cechy. Nie chodzi mi o historie życiowe, ale charakter i zachowanie.

Marta ma ostatnio spore perypetie...

No tak, ciąża i problemy... Jednak muszę przyznać, że coraz częściej zachowałabym się w pewnych sytuacjach tak jak ona.

Pojawiły się pogłoski, że naprawdę jesteś w ciąży...

Wiedziałam, że tak będzie. Dziwne, żeby prasa tak nie napisała. Gdy miałam wywiad uważałam na słowa jak tylko mogłam. Przy każdym wywiadzie zaprzeczałam, że na pewno nie jestem. A i tak przeciekło to do prasy.

Bolesne?

Takie jest życie aktora, to jest wliczone w naszą pracę. Tak naprawdę to jeszcze nie tragedia. Co innego, gdyby napisano, że Asia bije swoją matkę.

A nie jest Ci żal, że nie masz prywatności ze swoim chłopakiem?

Różnie o nas pisano, już niby zdradzałam i tak dalej. Ale on wiedział w co się pakuje. Ostrzegłam go, że tak będzie. Jestem z Aleksem od dłuższego czasu i muszę przyznać, że powoli się przyzwyczaja do tego. Choć na pewno denerwuje go fakt, że ludzie pytają go w pracy: "Aleks, czy na pewno między wami wszystko okay?".

Da się tak żyć na dłuższą metę?

Zobaczymy jak będzie, gdy założymy rodzinę. Gdy będziemy mieć dzieci, na pewno będzie inaczej. Matka zawsze broni swojego gniazda. Myślę, że też się uruchomię. To może być właśnie ta przyczyna, dla której rzucę aktorstwo. Wtedy brak prywatności może mnie naprawdę zdenerwować.

Rozmawiał Tomasz Piekarski

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy