Grażyna Wolszczak: Bez wakacyjnej przerwy

Grażyna Wolszczak /Bartosz Krupa / DDTVN /East News

Gra tak różnorodne role, że może nie obawiać się zaszufladkowania. Szczęśliwa jest wtedy, gdy widzowie nie rozpoznają jej na ekranie czy scenie.

Zagrała w prawie 40 filmach i serialach, śpiewała ze Zbigniewem Wodeckim, tańczyła w show, założyła fundację, która - jak mówi - ma dostarczać mądrej rozrywki. Teraz kręci dwa seriale równocześnie, "Na Wspólnej" i "Pierwsza miłość", a w tym pierwszym nie ma nawet wakacyjnej przerwy, bo premierowe odcinki emitowane są przez całe lato. Poza tym występuje w warszawskich teatrach, a w przyszłym roku zobaczymy ją w komedii romantycznej "Podatek od miłości". 

Pod koniec czerwca TVN wyemitował 2500. odcinek "Na Wspólnej". Czy świętowaliście jubileusz po drugiej stronie kamery?

Grażyna Wolszczak: - Nie było jakiejś wielkiej celebracji. W przerwie pomiędzy zdjęciami był tort i chwila na wzajemne podziękowania, wspominki, więc to nie były jakieś huczne obchody, miły akcent po prostu. Ale to niewątpliwy sukces, że przez tyle lat widzowie ciągle są z nami, bo to przecież dzięki nim istniejemy.

Pani serialowa bohaterka ma nowego męża. Jak się pani gra z Łukaszem Konopką?

- Wątek Basi i Andrzeja Brzozowskich po 10 latach się wyczerpał, więc nowy mężczyzna, który pojawił się w życiu Basi, pozwolił na wymyślanie nowych przygód. Trudno mi porównywać moich serialowych mężów... Gdyby ta zamiana nastąpiła w prawdziwym życiu, na pewno byłaby bardziej dramatyczna. Na szczęście w filmie nikt na niej nie ucierpiał.

Gra pani też w serialu "Pierwsza miłość". Trudno jest pogodzić pracę na dwóch planach filmowych?

- Zazwyczaj łatwo. Od czasu do czasu zdarza się kumulacja, takie spiętrzenie pracy, gdzie w jednym i drugim serialu dużo się dzieje w życiu moich bohaterek. Wtedy rzeczywiście jestem rozrywana, trudno znaleźć czas na inne rzeczy.

Reklama

Może pani zdradzić, co po wakacjach czeka pani bohaterki - Basię i Grażynę?

- Mogę jedynie powiedzieć, że w "Pierwszej miłości" Grażynę czekają dramatyczne wydarzenia rodzinne. Natomiast Basia stanie przed nowym wyzwaniem zawodowym, które nie do końca będzie akceptowane przez jej męża. Zdradzić więcej nie mogę, ale przypominam, że TVN nie robi przerwy wakacyjnej w emisji serialu, więc zapraszam do oglądania.

Zajmuje się pani nie tylko aktorstwem...

- Rzeczywiście, moja Fundacja Garnizon Sztuki przygotowuje kolejną premierę. Mam nadzieję, że powtórzymy sukces naszej pierwszej produkcji. "Pozytywni" ciągle cieszą się wielkim powodzeniem w całej Polsce. Tym razem to będzie znowu polski autor, bardzo modny ostatnio Michał Walczak, i jego "Polowanie na łosia". Rzecz o lękach, frustracjach i zagubieniu młodych ludzi, którzy - jak wszyscy - pragną miłości, ale trudno im podejmować decyzje. Stawiamy pytania o związki, o relacje i o wypracowany przez poprzednie pokolenia tradycyjny model małżeństwa. Premiera 30 września.

Poruszacie ważne tematy społeczne.

- Takie jest założenie działalności fundacji. "Pozytywni" traktują o tolerancji, oswajają z problemami, na które w pierwszym odruchu reagujemy niechęcią. A wszystko to tak opowiedziane, że publiczność śmieje się do rozpuku, czasem także się wzrusza. Teraz też chcemy dostarczyć widzowi mądrej rozrywki. Znowu udało nam się zebrać wspaniałą, gwiazdorską obsadę: Agnieszka Więdłocha, Leszek Lichota, Maciej Musiałowski, Piotr Cyrwus. Ja też tym razem zagram. Kryminalna komedia romantyczna, to nieźle brzmi, prawda? Choć ten podtytuł jest nieco przewrotny, rzeczywiście będzie i kryminalnie, i romantycznie, i komediowo.

Wkrótce zobaczymy panią w "Podatku od miłości". Co to za film?

- To będzie kolejna produkcja TVN adresowana do szerokiej widowni, komedia romantyczna, której akcja rozgrywa się w... urzędzie skarbowym. W roli ściganego podatnika Grzegorz Damięcki. Ja zagrałam niedużą rolę, Malwinę, która pomaga głównemu bohaterowi wyplątać się z sieci podejrzeń.

Wspominała pani w kilku wywiadach, że najbardziej lubi grać postaci kompletnie różne od pani. Jakie role miała pani na myśli?

- Granie kogoś zupełnie niepodobnego do siebie jest dla aktora niezwykłą frajdą i wyzwaniem. Taką rolą na pewno była kiedyś Yennefer w "Wiedźminie", bo cała historia była osadzona w bajkowej rzeczywistości fantasy. A w teatrze moją ulubioną rolą jest Mary w przedstawieniu "Jak się kochają w niższych sferach", które gramy w Teatrze Kamienica. Mary to stłamszona przez męża, nieatrakcyjna i niezbyt rozgarnięta intelektualnie kobieta. Widzowie totalnie mnie nie poznają na scenie, a to duży komplement.

Jak wspomina pani plan "Wiedźmina"?

- Do filmu musiałam nauczyć się jeździć konno i dostałam konia, nad którym nie byłam w stanie zapanować. Kilka razy mnie zrzucił, a niestety był na tyle charakterystyczny, że nie można było go podmienić na innego. Efekt jest taki, że do dziś trzymam się z dala od koni.

Niektórzy marzą o zagraniu Hamleta. Czy pani marzy o jakiejś roli?

- Nie, w ogóle się nie wypuszczam w takie marzenia. Cieszę się z tego, co już mam i z tego, co do mnie przychodzi w danym momencie. Gdybym sobie wymyśliła, że będę szczęśliwa tylko wtedy, gdy zagram konkretną rolę, to prawdopodobnie by to się nie spełniło. Zwłaszcza zagranie Hamleta. Chociaż Teresa Budzisz-Krzyżanowska zagrała przed laty tę rolę. Męską, przypominam.

Zawsze po prostu przyjmowała pani to, co niesie życie?

- Kiedyś były kompletnie inne czasy. Jak kończyłam studia, w telewizji były dwa programy i nie było tylu seriali i tylu możliwości grania, co dziś. Oczywiście rola w filmie była niezwykle atrakcyjna, ale tak naprawdę liczył się teatr i sztuka. Miejsce aktora było w teatrze na etacie i tam przede wszystkim realizował się artystycznie.

Czy dlatego odrzuciła pani propozycję zagrania w filmie "Nad Niemnem"?

- Reżyser filmu, żeby spotkać się ze mną, przyjechał do Poznania, gdzie pracowałam w Teatrze Nowym. Powiedział, że zdjęcia do filmu będą trwały całe wakacje. Tymczasem teatr wyjeżdżał w lipcu na trzy tygodnie do Londynu i do Edynburga. Nawet przez chwilę się nie zastanawiałam, nie przyszło mi do głowy, żeby poprosić o zastępstwo. Odmówiłam.

Żałuje pani tej decyzji?

- Niczego nie żałuję, choć pewnie popełniłam wtedy błąd. To była superprodukcja! Film był w kinach, a potem powstał z niego serial. Iwona Pawlak, która zagrała główną rolę, wyjechała z filmem do Australii i tam została. Dlatego nikt więcej o niej w kraju nie słyszał. Nie wiadomo więc, jak by się potoczyła moja kariera. Ale może i tak reżyser w końcu wybrałby inną aktorkę.

Być może ta najważniejsza rola jest dopiero przed panią?

- Nie zastanawiam się nad tym.

Kilka lat temu nagrała pani piosenkę ze Zbigniewem Wodeckim. Jak wspomina pani tę współpracę?

- To była wspaniała przygoda i spełnianie niemożliwego. Za to właśnie kocham swój zawód, że daje możliwość przeżycia przygód niemożliwych do zrealizowania w normalnym życiu. Nie śpiewam, nie mam słuchu muzycznego. A jednak wymęczyłam, powtarzając wielokrotnie, nagranie, które potem znalazło się na płycie z miłosnymi duetami. Zbyszek wszedł do studia, w dziesięć minut nagrał swoją część... To kolejny dar od losu, że mogłam go poznać. Zero zdystansowania, sama serdeczność, sam wdzięk. Wielokrotnie spotykaliśmy się później w przelocie, za każdym razem to były superspotkania.

Brała pani udział w "Tańcu z Gwiazdami"...

- Z całą pewnością lepiej tańczę niż śpiewam. Jednak brak muzykalności również w tańcu jest dużym ograniczeniem.

Wystąpiłaby pani jeszcze w jakimś show?

- Pewnie, lubię zdobywać nowe umiejętności, chętnie rzucam się w nowe doświadczenia. Nawet w te nie bardzo przyjemne. Wszystko zależy od tego, co miałabym robić. Na pewno nie będę już śpiewać.

Gdyby nie została pani aktorką, jaki miałaby pani pomysł na siebie?

- Nie wyobrażam sobie życia bez pracy i bez nowych wyzwań. Jestem pewna, że mogłabym się realizować w różnych dziedzinach. Dobrze czułabym się w biznesie, bo lubię od początku do końca stawiać pomysł na nogi, czyli tworzyć coś z niczego. Póki co produkuję przedstawienia, już we wrześniu zapraszam na "Polowanie na łosia" i "Pozytywnych".

Dorota Czerwińska

To i Owo
Dowiedz się więcej na temat: Grażyna Wolszczak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy