Reklama

Gal Gadot: Nic nie dzieje się bez powodu

Każdy słyszał kiedyś o Wonder Woman, tak jak każdy kiedyś słyszał o Supermanie i Batmanie, ale cieszę się, że dzięki naszemu filmowi ludzie będą mogli ją poznać znacznie lepiej - wyznaje Gal gadot, która wcieliła się w superbohaterkę w widowiskowej produkcji, która zadebiutowała właśnie na ekranach polskich kin.

Każdy słyszał kiedyś o Wonder Woman, tak jak każdy kiedyś słyszał o Supermanie i Batmanie, ale cieszę się, że dzięki naszemu filmowi ludzie będą mogli ją poznać znacznie lepiej - wyznaje Gal gadot, która wcieliła się w superbohaterkę w widowiskowej produkcji, która zadebiutowała właśnie na ekranach polskich kin.
Za sprawą roli Wonder Woman Gal Gadot stała się miedzynarodową gwiazdą /Frazer Harrison /Getty Images

Rozmawiamy w raczej nietypowy dla Los Angeles deszczowy dzień. Czy coś było nietypowego w procesie kręcenia Wonder Woman?

Gal Gadot: - Nawet jeśli padało, gdy kręciliśmy w Anglii i we Włoszech, to nadal było pięknie. Woda w morzu była strasznie zimna, ale krajobraz wynagradzał wszystkie niewygody. Oczywiście gdy mówisz o Włoszech po angielsku to nie używasz słowa Italy, ale Eataly - nie mogliśmy przestać jeść, przerwy na lunch zawsze nam się wydłużały (śmiech). Czy było coś nadzwyczajnego w procesie kręcenia tego filmu? Nie sądzę. Na co ja zwróciłam uwagę i co dla mnie wyróżniało się najbardziej? Mimo że kręciliśmy blockbuster o wielomilionowym budżecie, to ja czułam się jakbym brała udział w bardzo małym, wręcz intymnym projekcie. Między wszystkimi aktorami od początku była wspaniała chemia, nie musieliśmy się docierać, a Patty Jenkins była najlepszą reżyserką, jaką tylko można było sobie wyobrazić. Oczywiście nie wszystkie dnie były łatwe - kręciliśmy w Londynie w środku lodowatej zimy, kiedy dni są bardzo krótkie i trzeba było je maksymalnie wykorzystać. Na szczęście mieliśmy wsparcie w sobie nawzajem i nie było aż tak ciężko.

Reklama

Czytałam, że starałaś się o rolę w filmie z serii o Jamesie Bondzie "007 Quantum of Solace"...

- Tak, to było moje pierwsze aktorskie przesłuchanie, casting.

I wtedy straciłaś rolę na rzecz Olgi Kurylenko, która z kolei starała się o angaż w "Wonder Woman". Jakie było to dla ciebie doświadczenie?

- Wtedy byłam bardzo zdenerwowana, ponieważ to były moje pierwsze aktorskie próby. Kierowniczka obsady przyleciała z Londynu do Izraela, szukała kandydatki na dziewczynę Bonda... Nie byłam wtedy nawet aktorką! (śmiech). Pamiętam, że przyszłam na casting, ale koniec końców rola trafiła do kogoś innego. Nie czuję jednak żalu, a wręcz jestem wdzięczna i uważam, że niektóre rzeczy dzieją się z pewnego powodu, ponieważ dzięki temu pierwszemu przesłuchaniu, doświadczeniu czytania kwestii przed kamerą, przejściu przez cały ten proces, zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę chcę być aktorką. Wcześniej byłam studentką prawa i stosunków międzynarodowych. Dzięki temu castingowi odkryłam moją prawdziwą pasję i wiem, że wtedy nie byłam jeszcze gotowa, żeby zacząć grać w filmach, ale "timing is everything". Wszystko wydarzyło się po to, żebym była gotowa na rolę Wonder Woman.

To musiał być na pewno bardzo kobiecy plan filmowy - kobiety przed i za kamerą. Czy ten kobiecy punkt widzenia był użyty w kreowaniu tej konkretnej wizji Wonder Woman?

- Na pewno, ale to czy kobieta czy mężczyzna reżyseruje film, w którym gram, nie ma absolutnie znaczenia. Uważam, że najlepsza osoba znalazła się na odpowiednim miejscu i Patty Jenkins po prostu była najlepszą kandydatką, najlepiej wykwalifikowaną. Nie ma znaczenia, czy jest kobietą czy nie, po prostu ma umiejętności i zalety, które pozwoliły jej wykonać tę pracę jak najlepiej. I oczywiście istnieje różnica pomiędzy pracą z reżyserką, która tak jak ja dorastała jako dziewczynka, aby jako kobieta zrozumieć, że świat jest skomplikowanym i nie zawsze sprawiedliwym miejscem do życia. Patty jest mądrą, utalentowaną i emocjonalną reżyserką. Pracowała z nami przy każdej scenie, angażowała się w nasze ujęcia, praktycznie biegła obok nas i walczyła ramię w ramię z nami. Ona jest perfekcjonistką i nawet na chwilę  nie zaprzestała szukać tego jednego magicznego ujęcia, nakazywała wielokrotne powtórki i to sprawiało, że chcieliśmy dawać z siebie jeszcze więcej, być jak najlepsi, dorównać jej w poziomie perfekcjonizmu i maestrii.

Twoje kostiumy w tym filmie wyglądają  niesamowicie, ale czy były wygodne?

- Miałam 14 różnych wersji kostiumu Wonder Woman. Ten, który nosiłam w “Batman vs Superman" nie był zbyt wygodny i na szczęście nie musiałam nosić go przez długi czas. Gdy pracowaliśmy nad kostiumami do “Wonder Woman" postawiłam  jeden warunek - muszę być w stanie oddychać, aby nie zemdleć podczas każdego ujęcia (śmiech). Zmieniliśmy trochę krój i materiał, był luźniejszy i lżejszy, ponieważ koniec końców miałam go na sobie prawie codziennie przez 117 dni zdjęciowych. Musiałam móc się w nim ruszać, walczyć, biegać i jednocześnie emanować siłą i kobiecością, ale nie rozpraszać. Pod koniec zdjęć moje ciało było tak do niego przyzwyczajone, że praktycznie mogłam w nim spać.

Jak przygotowywałaś się fizycznie do scen walki?

- Gdy dorastałam byłam zawsze bardzo aktywna, uprawiałam sport, tańczyłam. Jestem wysportowana, znam swoje ciało i wiem jak je pozycjonować, żeby unikać niepotrzebnych kontuzji - to na pewno mi pomogło.

Wonder Woman jest taką ikoną wśród superbohaterów, jedną z niewielu kobiet. Czułaś presję, gdy zostałaś obsadzona w tej roli? Dlaczego dopiero teraz oglądamy ją na dużym ekranie?

- To prawda, że jest to pierwszy film o Wonder Woman. Nie mam pojęcia dlaczego powstał dopiero teraz, to decyzja studia filmowego i twórców. Ale jestem szczęśliwa, że w końcu możemy ją uhonorować i opowiedzieć jej historię w filmie. Jako aktorka zawsze utożsamiam się z postaciami, które gram, tak samo jest z Dianą Prince/ Wonder Woman. Po raz pierwszy miałam okazję zagrać postać, która jest tak prawa, dobra, pozytywna, silna i zdecydowana jednocześnie. Diana mocno wierzy w ludzi i to jest inspirujące i zrozumiałe dla mnie, ponieważ miałam zupełnie normalne dzieciństwo, zawsze czułam się bezpieczna i chroniona. Oczywiście nie twierdzę, że przeszłam przez podobne doświadczenia jak Wonder Woman (śmiech), ale to moje dzieciństwo pozwoliło mi na stanie się tak dojrzałą i złożoną osobą, jaką jestem dzisiaj. Jej historia jest niesamowita i sam fakt, że zrozumienie świata przychodzi jej poprzez szok i doświadczenie w praktyce, sprawia, że lepiej rozumie miejsce, w którym nie dorastała.

Czy chciałaś, żeby miała twoje osobiste cechy?

- Nie myślałam wcale o tym, żeby sprawić, żeby była "moja". Jako aktorka zawsze skupiam się na tym, żeby opowiedzieć historię granej przeze mnie postaci jak najlepiej, w jak najbardziej interesujący i oryginalny sposób. Przy Wonder Woman chciałam, aby była niezawodna i przystępna dla wszystkich, ponieważ koniec końców ona jest boginią i raczej trudno jest odnosić się do boskich przywar, gdy jest się człowiekiem, więc skupiłam się na jej niedoskonałościach i wadach, aby pokazać jej niepewność oraz zwątpienie. Gdy rozmawiałam z Patty na temat Wonder Woman, obie zgodziłyśmy się, że ona symbolizuje tak wiele rzeczy dla każdej kobiety. Jest najsilniejszą kobiecą postacią wśród superbohaterów i nie chciałam jej przedstawiać jako osoby, która nadużywa swoich fizycznych sił i mocy, swojej boskiej wiedzy. Miałam nadzieję, że ludzie zapałają do niej sympatią, że pokochają ją jako bardzo ludzką, pełną wad postać, która potrafi kochać i może być kochana, która nie jest ideałem i chce jak najlepiej dla wszystkich. Zależało mi na tym, aby ona taka była.

Jak dużo wiedziałaś na temat Wonder Woman zanim przyjęłaś tę rolę?

- Zawsze wiedziałam, że istnieje taka postać w popkulturze, ale nie miałam wystarczającej wiedzy na temat jej historii. Każdy słyszał kiedyś o Wonder Woman, tak jak każdy kiedyś słyszał o Supermanie i Batmanie, ale cieszę się, że dzięki naszemu filmowi ludzie będą mogli ją poznać znacznie lepiej.

Rozmawiała Joanna Ozdobińska (Los Angeles).

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Gal Gadot | Wonder Woman
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy