Reklama

Francuska gwiazda na planie filmu "Chopin, Chopin!". "Kocham być w Polsce"

"Jestem niezwykle szczęśliwy, że mogę być w Polsce, ale też i na polskim planie filmowym. Jest w tym coś szczególnego, czułego dla mojego serca, że mogę tu przebywać. Panuje pewnego rodzaju intymność, rodzinna atmosfera, łagodność, której nie widuje się na planach francuskich czy amerykańskich filmów" - mówił w rozmowie dla Interii Lambert Wilson. Francuski aktor, znany m.in. z serii "Matrix", filmu "Ludzie Boga" czy "Na tropie Marsupilami", znalazł się w obsadzie superprodukcji "Chopin, Chopin!" w reżyserii Michała Kwiecińskiego.

Lambert Wilson jest wszechstronnie utalentowanym artystą, który z powodzeniem rozwija się w różnych dziedzinach sztuki. W 1978 roku zakończył edukację w London's Drama Centre. Debiutował na ekranie w dość niewielkiej roli w dramacie "Julia" (1977, reż. Fred Zinnemann) u boku takich gwiazd jak Jane Fonda, Vanessa Redgrave czy Meryl Streep. Już po tym występie jego kariera zaczęła nabierać tempa. Na przestrzeni lat Wilson zdobył aż 7 nominacji do nagrody Cezar, w tym za kreację w filmie "Kobieta publiczna" (1984) Andrzeja Żuławskiego czy "Znamy tę piosenkę" (1997) Alaina Resnaisa. Światowy i komercyjny sukces odniósł dzięki roli Merowinga w filmowej serii sci-fi "Matrix". Aktor często pojawia się również w serialach i na deskach teatru, ma na swoim koncie kilka występów głosowych oraz realizuje się jako piosenkarz, zachwycając świat swoim barytonem. 

Reklama

Już w 2025 roku widzowie będą mieli okazje zobaczyć go u boku Eryka Kulma w produkcji "Chopin, Chopin!" Michała Kwiecińskiego, która powstaje w Akson Studio. Scenariusz napisał Bartosz Janiszewski. Jak zapowiadają twórcy, będzie to jedna z najdroższych produkcji w historii polskiego kina. Budżet filmu wynosi 64 mln złotych.

Lambert Wilson o pracy przy filmie "Chopin, Chopin!": "Jestem niezwykle szczęśliwy, że mogę być w Polsce"

W rozmowie dla Interii podczas spotkania w Muzeum Miasta Łodzi z siedzibą w Pałacu Rodziny Poznańskich Lambert Wilson opowiedział o swojej roli w filmie. Aktor wcieli się w postać francuskiego króla, Ludwika Filipa I, który był oczarowany muzyką polskiego kompozytora.

Paulina Gandor, Interia Film: Jak się pan czuje w Polsce? 

Lambert Wilson: Kocham tu być. To czwarty film, który mam okazję tu realizować, choć nie było mnie tu już od dłuższego czasu. Kręciliśmy tutaj w Łodzi ponad 40 lat temu i to niezwykłe, jak wszystko się zmieniło. Ulica Piotrkowska jest nie do poznania; wcześniej była nieco depresyjna, teraz jest pełna życia. Tak więc jestem niezwykle szczęśliwy, że mogę być w Polsce, ale też i na polskim planie filmowym. Jest w tym coś szczególnego, czułego dla mojego serca, że mogę tu przebywać. Panuje pewnego rodzaju intymność, rodzinna atmosfera, łagodność, której nie widuje się na planach francuskich czy amerykańskich filmów.  

Tu jest większa zażyłość. Michał Kwieciński pracuje z tą samą ekipą, znają siebie nawzajem, są więc jak rodzina. 

Czy są jakieś polskie filmy, które trafiły do pana najbardziej?

Tak. Z racji tego, że miałem szansę pracować z Andrzejem Wajdą, zapoznawałem się z jego dziełami. Dorastałem jako aktor z jego wczesnymi filmami. Niektóre z nich były kręcone właśnie tu w Łodzi; "Człowiek z marmuru", "Człowiek z żelaza". No i też oczywiście uwielbiam filmy Kieślowskiego: "Czerwony", "Biały", "Niebieski".  

W filmie "Chopin, Chopin!" będzie pan wcielał się we francuskiego monarchę Ludwika Filipa I. Jaki jest ten bohater i jak wygląda jego relacja z Chopinem? 

Myślę, że Michał Kwieciński zdecydował się napisać tę postać niekoniecznie w całkowitej zgodzie z historyczną prawdą. Bardziej potrzebował w tej historii fantazyjnego króla, niezwykle wrażliwego na muzykę, który płacze, gdy słyszy kompozycje Chopina, a jednocześnie jest zaabsorbowany wyłącznie sobą. Myślę, że to naprawdę żywiołowy, zabawny bohater do zagrania, który absolutnie nie bazuje na prawdziwej, historycznej postaci. Tak naprawdę to nie ma większego znaczenia.  On tylko pojawia się w pewnych momentach. Myślę, że jest potrzebny w tym filmie, żeby udowodnić, że Chopin był doceniany przez osoby najwyższego szczebla, przez dwór, przez króla. Musimy więc zobaczyć to w filmie, że jego obecność była tak znacząca. 

Mój bohater jest wrażliwy na muzykę, nieczuły na ludzkie istoty. Nie bardzo obchodzi go więc rzeczywistość Chopina, jego choroba, śmierć. On po prostu chce Chopina. Tu chodzi o przyjemność króla, więc ja jestem wcieleniem tego egocentryzmu.

Co było pierwszą myślą po otrzymaniu zaproszenia do tego projektu? 

Pomyślałem, że scenariusz jest naprawdę bardzo dobry. Później sprawdziłem inne dzieła Michała [Kwiecińskiego]. Nie widziałem wcześniej "Filipa", więc go obejrzałem i niezwykle mi się spodobał. Zobaczyłem przy okazji też pracę, jaką wykonał Eryk, który gra teraz Chopina, i pomyślałem, że jest niesamowitym aktorem. No i oczywiście pasuje do tej roli, ma do tego odpowiedni wygląd. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że potrafi również grać na pianinie. Jest naprawdę szczególny. 

Miałem w głowie, że tak naprawdę, to nie będzie jakaś wielka rola, bardziej po prostu wzięcie udziału w filmie, który jest fantastycznym projektem. Takich dzieł nie robi się często. Historyczne filmy realizowane przez amerykańskie studia, przykładowo "Napoleon" Ridleya Scotta, są w całości tworzone przez amerykanów. Tamtejsi aktorzy grają nawet francuskich bohaterów. W tym filmie każdy pasuje do swojej narodowości; Chopin jest Polakiem, ja jestem Francuzem. Języki ciągle się mieszają. To interesująca propozycja. 

Wiem, że spełnia się pan również jako muzyk. Co zatem prywatnie sądzi pan o kompozycjach tworzonych przez Chopina? 

To będzie nieco nudna odpowiedź, jeśli powiem, że uwielbiam Chopina. W końcu wszyscy to robią. W ostatnim czasie odkryłem jego muzykę na nowo, ponieważ mam bliskiego przyjaciela, który jest pianistą i gra jego kompozycje. Miałem więc okazję usłyszeć, jak one brzmią podczas koncertów, z orkiestrą, to zupełnie inny rodzaj muzyki. Stał się bardzo obecny w moim życiu. Teraz mam swoich dwóch bohaterów - jednym z nich jest Liszt, drugim Chopin. Ich muzyka jest nie tylko piękna czy romantyczna, ale też równocześnie niezwykle współczesna, szalona. Słucham jej cały czas.

"Chopin, Chopin!": o czym opowie film?

Paryż, 1835 rok. Fryderyk Chopin ma 25 lat i jest ulubieńcem paryskich salonów, arystokracji i króla Francji. Widzimy go podczas nocnych eskapad i afterparty po koncertach. Zazwyczaj pełnego energii, przykrywającego chorobę żartem. Jego życie ucieka, jednak Fryderyk nie zwalnia. Komponuje arcydzieła, także na zamówienie. Ze względu na zobowiązania finansowe udziela lekcji gry na fortepianie. Przyjaciele go podziwiają, a kobiety pragną jako kochanka.

Widzowie będą mieli okazję poznać go w wybranych momentach życia, w intymnych sytuacjach, w których udaje się zajrzeć do wnętrza, zazwyczaj ukrytego pod maską ironii. Jest kimś w rodzaju dzisiejszych gwiazd rocka, gra i komponuje jak nikt inny przed nim - z brawurą i artystyczną odwagą właściwą wyłącznie geniuszom. Robi dużo, żeby być kochanym i popularnym - ale powoli dorasta do swojej prawdy: liczy się tylko muzyka.

Film "Chopin, Chopin" w reżyserii Michała Kwiecińskiego trafi do kin w 2025 roku.

Zobacz też: "Chopin, Chopin!": Pełna gwiazd superprodukcja, pokaże nieznaną twarz polskiego geniusza

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Chopin Chopin! | Lambert Wilson
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy