Filip Bobek: Czasem lubię "wkręcić się" w seriale
Jeszcze kilka lat temu podbijał serca widzów w serialu "Brzydula". Czy powtórzy sukces jesienią, kiedy będzie walczył o względy "Singielki"? - Nie chcę zapeszać - mówi Filip Bobek. Aktor przyznaje, że czasem sam lubi "wkręcić" się w oglądanie seriali.
Jesienią zobaczymy pana w nowym serialu, gdzie wcieli się pan w rolę Mikołaja, dziennikarza starającego się o względy tytułowej bohaterki. Czy "Singielka" będzie hitem na miarę "Brzyduli"?
Filip Bobek: - Nie chcę tego oceniać, bo nie lubię zapeszać. Na pewno będzie to zupełnie inny projekt, ale również bardzo ciekawy. Serial jest świetnie napisany - ta sama ekipa pracowała przy "Brzyduli" i to może być delikatny zwiastun tego, co może nas czekać.
Sam gra pan w filmach, a jakie filmy pan ogląda?
- To zależy. Czasem lubię "wkręcić" się w seriale - niektóre mam wrażenie, że mnie nie pociągną, a po roku czy dwóch latach okazuje się, że jestem nimi zachwycony. Tak było w przypadku "Hannibala" - serialu, który przez samą treść miałem wrażenie, że nie będę go oglądał, a potem zobaczyłem dwa odcinki i przekonałem się, że cały ten brutalny aspekt jest pokazany w tak estetyczny sposób, że ciężko było oczy oderwać. Merytorycznie - wiadomo, w którą stronę musiało to iść, ale obraz pokazany został w drugą stronę. To też budziło bardzo mieszane uczucia. Generalnie jestem fanem amerykańskich seriali - filmów zresztą też. Tylko mam słabą pamięć do tytułów.
A jakie książki pan czyta?
- Ostatnio nie ukrywam trochę zaniedbałem tę sferę życia, ale czytam biografię Żabczyńskiego, którego będę grał w serialu "Bodo", więc to jest moja ostatnia lektura.
Jaki jest pana aktorski autorytet?
- Było, jest i będzie tak dużo rewelacyjnych aktorów, że nie sposób wzorować się na jednym. Czasem jest tak, że z kimś pracuję na planie i doceniam niebywały kunszt pracy tej osoby. To są takie małe rzeczy, które teraz jakby coraz rzadziej mają miejsce. To się zdarza - nie chcąc obrażać kolegów w moim wieku - u tych dojrzalszych aktorów. Warto takie rzeczy znaleźć w sobie i je pielęgnować.
Reżyserzy nie bez powodu obsadzają pana w roli amantów. Proszę powiedzieć, jak dba pan o formę.
- Nie dbam o formę w ogóle. Staram się w miarę sensownie odżywiać i patrzeć na to, co jem - posiadam coś takiego jak świadomość dobrego odżywiania się - niekoniecznie bardzo zdrowego, tylko rozsądnego. W tym trybie pracy, który teraz mam jest mi potwornie ciężko zadbać o to, żeby zawsze wozić ze sobą na plan jakieś jedzenie, bo nie jestem fanem cateringu. Sam wolę zadbać o takie rzeczy i je sobie zorganizować. Poza tym staram się dużo jeździć na rowerze, a kiedy mam czas biegam.
Zamierza pan przebiec maraton?
- Nie, bo do tego trzeba mieć dobrą formę, a przy takim trybie pracy, jaki mam nie jestem w stanie przygotować się do maratonu. 10 km tak, ale nie więcej. I joga, to jest rzecz, którą odkryłem stosunkowo niedawno, bo ze trzy miesiące temu i dla mnie to jest petarda. To jest też związane z ciałem i oddechem, czyli z tym, co od strony fizycznej jest w moim zawodzie najważniejsze. Więc to wszystko razem idealnie się scala i dopełnia.
Wspomniał pan o swoim ciężkim trybie pracy. Jak się pan relaksuje po pracy?
- Różnie - czasami jest tak, że wracam do domu, kładę się na łóżko i po prostu zasypiam, a czasami spotykam się ze znajomymi w restauracji na dobrym jedzeniu i na winie albo sam coś sobie ugotuję i przygotuję się do następnego dnia pracy.
Filip Bobek (ur. 9 października 1980 roku w Gdańsku) - aktor, popularność przyniosła mu rola Marka Dobrzańskiego w serialu "Brzydula". Występował też m.in. w serialach "Na Wspólnej", "Barwy szczęścia" czy "Hotel 52". Zagrał m.in. w takich filmach jak "Sala samobójców" czy "Wkręceni 2". W 2010 roku otrzymał Telekamerę w kategorii Aktor.