Eve Hewson o serialu "The Knick": "Niewinna dziewczyna staje się władczą kobietą"
Serial "The Knick" opowiada o narodzinach współczesnej chirurgii. Główną rolę w tej produkcji gra hollywoodzki gwiazdor Clive Owen. U boku aktora występuje m.in. córka Bono - Eve Hewson, która wciela się w pielęgniarkę Lucy Elkins. Drugi sezon produkcji można oglądać od 17 października na kanale Cinemax.
Akcja serialu "The Knick" rozgrywa się w Nowym Jorku, w szpitalu Knickerbocker, na początku XX wieku, gdy nie istniały antybiotyki, a umieralność pacjentów była zatrważająco wysoka. Doktor John Thackery (w tej roli Clive Owen), genialny chirurg stojący na czele zespołu lekarzy szpitala, przebywa w klinice odwykowej w Nowej Anglii, gdzie poddawany jest pionierskiej terapii, która ma go uwolnić od uzależnienia od kokainy. Tymczasem zespół doktora Thackery’ego próbuje radzić sobie pod nieobecność charyzmatycznego szefa. Problemy finansowe zmuszają władze szpitala do przeniesienia placówki w nowe miejsce.
Drugi sezon serialu, wyróżnionego nagrodą Emmy, pokazuje pionierskie czasy chirurgii przez pryzmat lekarzy nowojorskiego szpitala Knickerbocker. Reżyserem produkcji jest laureat Oscara Steven Soderbergh ("Wielki Liberace"), a w roli głównej występuje Clive Owen ("Ludzkie dzieci"). U jego boku oglądamy m.in. Eve Hewson, która ma na swym koncie role w takich filmach, jak "Ani słowa więcej", "Więzy krwi", "Most szpiegów" czy "Wszystkie odloty Chyenne'a". Irlandzka aktorka jest córką wokalisty U2- Bono.
O pracy na planie serialu i swojej bohaterce - pielęgniarce Lucy Elkins - opowiada Eve Hewson.
Czy możesz nam zdradzić, co dzieje się z Lucy, kiedy rozpoczyna się drugi sezon serialu?
Eve Hewson: - Pomiędzy pierwszym i drugim sezonem jest niewielki odstęp czasu. Lucy nadal pracuje w szpitalu i ma nadzieję, że Thackery wróci do niej i do pracy. Marzy, że zostanie wyleczony z nałogu. Jest w nim nadal zadurzona. Jednocześnie próbuje naprawić swoje relacje z Bertiem, co nie bardzo jej się udaje.
A co z jej rozwojem zawodowym? Czy asystuje przy zabiegach chirurgicznych?
- W drugim sezonie zaczyna pokazywać, na co ją stać jako pielęgniarkę i instrumentariuszkę. Barrow zleca jej potajemnie pewne zadanie, które zaczyna być dla niej obciążeniem. Ale to właśnie podoba mi się w Lucy - jest bystrą kobietą, której wiele osób nie docenia. W drugim sezonie zaczyna wykorzystywać swoje umiejętności w różnych sferach życia.
Czy Lucy zmienia się w kolejnych odcinkach sezonu?
- W pewnym momencie zaczyna mieć dość, że ludzie jej nie doceniają i nikt nie okazuje jej wdzięczności za wszystko, co robi dla innych. Postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Uświadamia sobie, że może ufać tylko sobie i powinna zachowywać się jak mężczyzna, aby w tym środowisku dostać to, czego chce. Widzimy więc jej przemianę - ta młoda i bardzo niewinna dziewczyna staje się władczą kobietą!
Co wiesz o jej rodzinie i życiu przed szpitalem?
- Rozmawiałam o tym kilkakrotnie ze scenarzystami, którzy opowiedzieli mi o jej rodzinie i roli, jaką religia odgrywała w jej życiu, kiedy była dzieckiem. Jej ojciec jest pastorem w małym miasteczku w górach w Zachodniej Wirginii. Lucy dostała propozycję pracy w Nowym Jorku, ale pielęgniarstwo nie było w tych czasach szanowanym zawodem. Aby podnieść status zawodowy pielęgniarek prowadzono specjalne kampanie rekrutacyjne wśród dobrze wykształconych, młodych kobiet z klasy średniej. To właśnie z tego powodu wszystkie siostry noszą charakterystyczne czepki - to niepraktyczne nakrycie głowy, które robi na innych duże wrażenie. W drugim sezonie przyjeżdża do niej w odwiedziny ojciec - widzowie będą mogli sami zobaczyć, jakie łączą ich relacje. Dzięki temu lepiej zrozumiemy jej związek z Thackerym i dowiemy się, dlaczego osobowość mojej bohaterki jest tak złożona.
Jak wspominasz sceny na sali operacyjnej?
- Każdego dnia dużo się dzieje, ale najbardziej lubię pracować na planie, kiedy kręcimy sceny na sali operacyjnej, bo jestem tam jedyną kobietą otoczoną przez samych mężczyzn grających chirurgów. Na stół operacyjny wjeżdża wielkie, sztuczne ciało... i zaczyna się zabawa. Razem z nami na planie są członkowie ekipy ds. efektów specjalnych, charakteryzatorzy i rekwizytorzy - jest naprawdę super. Mamy zawsze do dyspozycji tylko jedną albo najwyżej dwie atrapy ludzkiego ciała, więc musimy wszystko wcześniej przećwiczyć, aby zabieg udał się za pierwszym razem. Poza tym, tak jak podczas prawdziwej operacji, robimy wszystko na czas. Nie możemy pozwolić na to, aby nasz pacjent na niby wykrwawił się na śmierć. Usuwamy i wycinamy różne rzeczy, a potem zszywamy skórę zanim delikwent zdąży "zejść". Robimy wszystko z poczuciem, że czas pędzi nieubłaganie.
Czy zdarza ci się czuć obrzydzenie?
- Niektóre rzeczy są obrzydliwe, ale ja nie mam z tym problemu. W normalnym życiu mdli mnie na widok igieł i krwi. Na początku pracy nad serialem musiałam zmuszać się, żeby robić zastrzyki strzykawką-atrapą. Myślałam, że nie dam rady - to było trochę dziecinne z mojej strony. Ale do wszystkiego można się przyzwyczaić i teraz nawet z zainteresowaniem przyglądam się, jak koledzy grający chirurgów zszywają pacjenta na stole. Lubię obserwować reakcje ludzi, którzy widzą efekty naszej pracy i widzieć grymas na ich twarzach.
Jakie sceny z sali operacyjnej zobaczymy w sezonie drugim?
- Jest jedna ohydna scena, w której pojawia się naciek ropny. Nasz pacjent ma na nodze olbrzymi ropień, który trzeba naciąć. I wtedy robi się dość obrzydliwie. Ekipa od efektów specjalnych kontrolowała szybkość wycieku ropy z wrzodu za pomocą pilota. Do nogi naszego manekina wstawiono rurkę. Jej zawór został otwarty przyciskiem pilota w chwili, w której chirurg nacina ropień.
Czy zdobyłaś na planie jakieś umiejętności chirurgiczne?
- Nauczyłam się zakładać szwy chirurgiczne. Mieliśmy szkolenie medyczne, które trwało cały dzień. Nie musiałam uczyć się wszystkiego, bo gram pielęgniarkę, która sama nie przeprowadza operacji, ale ja i tak chciałam się wszystkiego nauczyć, żeby wiedzieć, co należy robić.
Czy w drugim sezonie jest coś, co było dla ciebie zaskoczeniem lub czymś, czego się nie spodziewałaś?
- Kiedy skończyliśmy pracę nad pierwszym sezonem, byłam bardzo pewna siebie. A potem dostałam scenariusze odcinków drugiej części i byłam znowu przerażona, jakbym znów miała debiutować. Scenariusz postawił przed wszystkimi aktorami duże wyzwanie - sceny są o wiele bardziej intensywne niż w pierwszej części. Zastanawiałam się, czy dam sobie radę.
Nakręciłaś 20 odcinków o świecie, którego już nie ma. Co najbardziej uderzyło cię, jeśli chodzi o społeczeństwo z początku XX wieku?
- Najbardziej uderzył mnie wszechobecny smród. Bardzo cieszę się, że to się zmieniło i że tego elementu nie ma na filmowym planie. Drugą rzeczą jest fatalny system opieki zdrowotnej - większość ówczesnych lekarzy nie umiała leczyć swoich pacjentów. Z drugiej strony, ciekawa jestem jak potomni ocenią naszą służbę zdrowia za sto lat?
A czego Lucy nauczyła się od Thackery’ego?
- Mam wrażenie, że w sezonie drugim chce stać się taką osobą jak on. Nauczyła się kontrolować innych i dzięki przyjęciu dominującej postawy dostawać to, czego chce od ludzi. Moim zdaniem, to Thackery wpływa na pozostałych bohaterów w ten sposób. Każdy chce być taki jak on. Wszyscy go podziwiają i chcą go naśladować.
Jak układała się twoja współpraca ze Stevenem Soderberghiem?
- Jest twórcą kina niezależnego i sukces komercyjny go nie zmienił. Pracując z nim, masz wrażenie, że bierzesz udział w niezależnej produkcji. Steven kręci film, jakby nagrywał ręczną kamerą sceny z życia rodziny. Z drugiej strony, jest nie tylko reżyserem, ale też operatorem i montażystą - czuwa dosłownie nad wszystkim. Trzyma obiektyw kilka centymetrów od twojej twarzy, nigdy nie korzysta z dużych kamer, zawsze z małych, które można trzymać w ręku. Dzięki temu nawiązuje z aktorami bardzo intymną relację, bo nie mamy wrażenia, że patrzy się na nas cała ekipa. Kiedy kręcimy scenę, jest nas tylko troje na planie - Clive, Steven i ja.
Czy długo przygotowywałaś się do roli?
- Na początku bardzo dużo czytałam. Steven wysłał nam sporo książek do przeczytania, a potem oglądałam dużo filmów dokumentalnych i produkcji o epoce, aby dowiedzieć się więcej na ten temat.
Co najbardziej zaskoczyło cię, jeśli chodzi o wiedzę medyczną i społeczeństwo tamtych czasów?
- Myślę, że w sumie niewiele się zmieniło. Wszystko wygląda inaczej, ale niektóre problemy, o których mówimy w serialu, pozostają aktualne. Na szczęście, umieralność wśród pacjentów jest dużo niższa, lekarze operują w rękawiczkach i maskach, wszystko jest wysterylizowane, ale widzę też wiele podobieństw. Weźmy na przykład kwestię praw kobiet - aborcja jest nadal tematem tabu. Aborcja jest nielegalna w Irlandii, co jest niedorzeczne. W różnych krajach nadal słyszy się o historiach, które przypominają wątek Juliet z pierwszego sezonu.
Czy twoim zdaniem Lucy jako bohaterka jest dla kobiet wzorem do naśladowania?
- Zdecydowanie tak. Jest przykładem doskonałej Amerykanki, która pochodzi z nizin, ale dzięki hartowi ducha i uzdolnieniom zachodzi bardzo daleko.
Wywiad dla prasy międzynarodowej przeprowadzony w Nowym Jorku w październiku 2015 roku.