Evangeline Lilly: "Ant-Man", czyli mrówki w akcji

Evangeline Lilly w filmie "Ant-Man" /materiały dystrybutora

Popularność zdobyła dzięki występowi w serialu "Lost: Zagubieni", potem oglądać mogliśmy ją w dwóch częściach "Hobbita", gdzie wcieliła się w postać Tauriel - zabójczej łuczniczki dowodzącej elfią strażą. Najnowszą kinową kreacją Evangeline Lilly jest mistrzyni tajskiego boksu Hope van Dyne z filmu "Ant-Man", który ukazał się właśnie na płytach DVD i Blu-ray. - Musiałam nauczyć się ruchów, żeby w przekonujący sposób pokazać, że się na tym znam - opowiada aktorka.

Czy znałaś historię Ant-Mana i wcześniejsze filmy Marvela, kiedy otrzymałaś propozycję zagrania roli Hope van Dyne?

Evangeline Lilly: - Nie znałam historii Ant-Mana, kiedy zaproponowano mi rolę w filmie, więc musiałam nadrobić związane z tym zaległości. Obejrzałam wtedy sporo filmów Marvela, ponieważ nie byłam świadoma jak fantastyczne rzeczy oni robią. Okazało się, że to świetne kino z doskonale nakreślonymi postaciami. Kiedy robiłam próby ekranowe, pokazali mi wstępne materiały z "Ant-Mana" i same mrówki w akcji. Kiedy zobaczyłam to na własne oczy, zdałam sobie sprawę, jak dobry to będzie film i że czegoś takiego jeszcze nie było w filmach Marvela. Byłam pewna, że będzie to żyło własnym życiem i zdobędzie mnóstwo fanów. 

Reklama

Czy przygotowując się do roli czytałaś komiksy Marvela?

- Nie czytałam. Pierwsze co zrobiłam, to weszłam na Wikipedię, którą uważam za wszechstronne źródło informacji. Daje wiele treściwych, zróżnicowanych informacji i to okazało się bardzo pomocne. Później przeglądałam strony internetowe, które traktowały o komiksach z "Ant-Manem". Tam znalazłam wszelakie opinie o komiksie, więc w ten sposób zdobywałam wiedzę. Cały czas jestem na bieżąco z informacjami o "Ant-Manie".

Myślisz, że można utożsamić się z historią przedstawioną w filmie?

- Tematy, które przewijają się w filmie związane z relacjami ojciec - córka są dominujące. Nie wiem czy istnieje ktoś na świecie, kto mógłby stwierdzić, że problemy na linii ojciec - córka go nie dotyczą. W tym temacie zawsze coś się dzieje, ponieważ stosunki pomiędzy rodzicem i dzieckiem często nie należą do łatwych. Dzięki temu powstało dużo materiału, z którym każdy może się utożsamić.

Czy uważasz, że publiczność bardziej utożsami się z postacią Scotta Langa/Ant-Mana niż na przykład Iron Mana?

- Wydaje mi się, że wybrali Paula Rudda do roli Scotta Langa, ponieważ jest aktorem, z którym łatwiej jest się emocjonalnie związać. To chłopak z sąsiedztwa, z kolei ktoś taki jak Robert Downey Jr. sprawia wrażenie wielkiego i nieosiągalnego. Jest szalony i niesamowity. Myślę, że Paul Rudd ma to coś, co sprawia, że jest nam bliższy.

Kiedy pierwszy raz usłyszałaś tytuł “Ant-Man" czy pomyślałaś, że może on mieć jakąkolwiek głębię?

- Nie, ale doszukiwałam się głębi, kiedy zaczęłam rozmawiać z reżyserem o granej przeze mnie postaci. Interesowało mnie, jak ma wyglądać moja rola i jak sprawią, że będzie można się z nią utożsamić. Jak sprawią, że będzie istotna, dominująca, potężna, a zarazem wrażliwa i bezbronna. Dzięki temu wszystko stało się ciekawsze, a rola stała się dla mnie prawdziwym wyzwaniem.

Czy musiałaś szczególnie przygotować się do tej roli poprzez trening? 

- Nie przygotowywałam się jakoś specjalnie, taka po prostu jestem. Lubię być fit i dbać o kondycję. Nie jestem z tych aktorów, którzy zatrudniają trenera personalnego czy dietetyka i przechodzą na ostrą dietę. Po prostu musiałam nabyć pewnych nowych umiejętności jak boks, o którym nie miałam wcześniej większego pojęcia. Tak naprawdę to nigdy nikogo wcześniej nie uderzyłam.

W filmie Hope trenuje Scotta Langa...

- Tak, zgadza się. Hope van Dyne jest ekspertką w Muy Thai, ale ja w życiu prywatnym niestety nie jestem. Musiałam nauczyć się ruchów, żeby w przekonujący sposób pokazać, że się na tym znam i mogę trenować mężczyznę, który był w więzieniu i wie jak prawidłowo walczyć. To świetne, że Hope jednak potrafi skopać mu tyłek.

Opowiedz o scenach, w których Hope trenuje Scotta. Jak to wyglądało na planie?

- Te ujęcia były moimi ulubionymi. Może nie dlatego, że plan zdjęciowy był jakoś super przygotowany, ale dlatego, że światła i efekty wizualne nadają dramatyzmu. Wszystko opiera się świetnej grze cieni i światła.

Co czuje Hope, kiedy pojawia się Scott Lang?

- Hope nie może go znieść, uważa go za idiotę i uważa, że Hank tylko traci czas na niego. Uważa, że Scott zaszkodzi misji. Hope uważa, że nikt lepiej od niej nie poradzi sobie w wykonaniu misji w skafandrze Ant-Mana. Uważa że to ona mogłaby być Ant-Manem i tak naprawdę chciałaby nim być. Wtedy właśnie w drogę wchodzi jej Scott Lang.

Czego widzowie mogą spodziewać się po tym filmie? 

- Sam pomysł polega na tym, że Ant-Man kurczy się do rozmiarów mrówki, ale tym samym znacząco powiększa swoją siłę, którą można porównać do siły dwustu ludzi. Kiedy jest mały, jest ekstremalnie silny. Ponieważ Hope rozumie naukowy aspekt tej przemiany, musi nauczyć Scotta, żeby był bardzo ostrożny - jeśli uderzy za lekko, nic się nie wydarzy, jeśli za mocno, jego moc będzie można porównać do lecącego pocisku. Ma praktycznie nieograniczoną siłę. Najśmieszniejsze jest, kiedy podczas akcji na zmianę zmniejsza się i powiększa. Tym samym ciężko się na nim skupić i wprowadza chaos do walki zdobywając przewagę. Potrafi samodzielnie pokonać setkę uzbrojonych strażników, więc te sceny są naprawdę spektakularne.

Co unikalnego można w nim znaleźć?

- Mam wrażenie, że nikt wcześniej nie widział tyle mrówczej akcji na ekranie. Są sceny gdzie zmobilizowane są armie mrówek, o różnym kształcie i wielkości i wiem, że to będą moje ulubione sceny w filmie. To właśnie odróżni Ant-Mana od pozostałych Marvelowych adaptacji komiksów, ponieważ nie jest on po prostu facetem w stroju superbohatera. Jest facetem w stroju superbohatera i ma ze sobą legiony mrówek.

Czy w filmie jest dużo humoru? 

- Zdecydowanie tak. Marvel do wszystkich swoich produkcji podchodzi z należytym dystansem. Marvel to filmy o superbohaterach, którzy dostarczają dużo śmiechu, rozrywki i uświadamiają nam, że wszystko dookoła to potencjalnie mnóstwo świetnej zabawy.

"Ant-Man" to również film z gatunku heist [fabuła dotyczy grupy ludzi, którzy próbują coś ukraść]. Opowiesz nam o tym?

- "Ant-Man" nie jest do końca takim filmem, ale ma w sobie nieco tych charakterystycznych elementów. Michael, Paul i ja mamy taką pokazową scenę gdzie mówimy do siebie żargonem, niejako przygotowujemy się do napadu. W każdym dobrym filmie z gatunku heist jest taka scena. Ten film, jakby się nad tym dłużej zastanowić ma podstawy, żeby być świetnym filmem gatunku heist.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Evangeline Lilly | Ant-Man
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy