Dorota Gawryluk: Nie będę miłą, grzeczną panią
- Będę pilnować, by rozmowy nie zamieniły się w pyskówkę - mówi o swoim nowym programie Dorota Gawryluk. - Jeśli dyskusja będzie zbaczać na ślepe tory, uderzę w stół - dodaje dziennikarka.
- Lubię szybkie tempo pracy i towarzyszącą mu adrenalinę - przyznaje gospodyni magazynu "Dorota Gawryluk zaprasza".
Niedawno na antenie Polsat News zadebiutował pani nowy program "Dorota Gawryluk zaprasza". Proszę zdradzić, kim będą goście pani magazynu?
- Będę zapraszała tych, którzy mają coś ciekawego do powiedzenia. Nie tylko polityków, ale również ludzi, którzy ogniskują się wokół najważniejszych spraw, tematów i wydarzeń tygodnia. Także spektrum będzie szerokie. Chcę, by w tym programie odbywała się wojna na argumenty, a spory miały merytoryczny charakter.
Użyła pani określenia "wojna", na szczęście jest pani mistrzynią w panowaniu nad emocjami, których nie brakuje podczas starć na przekonania. Umie pani okiełznać najbardziej zapalczywych gości. Jak to się robi?
- We wszystkich moich programach, także w tym najnowszym projekcie, dążę do tego, aby rozmowy nie sprowadzały się do pyskówki, prostej wymiany zdań, niepopartej racjonalnymi argumentami. Nie zależy mi na takich pustych emocjach, absolutnie nie będę ich sztucznie kreować i podkręcać. Szkoda na to czasu i mojego, i widzów. Zamierzam natomiast pilnować merytorycznej dyskusji, tak, by widzowie, którzy obejrzą magazyn, zyskali konkretną wiedzę. Utwierdzili się we własnych poglądach na daną sprawę bądź przyjęli argumenty, z którymi dotychczas się nie zgadzali.
Przyzna pani jednak, że niekiedy w programach publicystycznych bardzo trudno jest poskromić zacietrzewionych dyskutantów.
- Owszem, ale myślę, że mam potrzebny autorytet do tego, by moi rozmówcy przestrzegali reguł. (śmiech) Jeśli tylko dyskusja będzie zbaczać na ślepe tory albo w ruch pójdą argumenty ad personam, stanowczo zareaguję. Nie będę miłą, grzeczną panią, która prowadzi miałkie konwersacje na kanapie. To nie dla mnie. Kluczem do sukcesu każdej dyskusji jest dobre przygotowanie. Prowadząc spotkanie, trzeba znać argumenty i intencje każdej ze stron ewentualnego sporu oraz bezwzględnie pilnować dyscypliny wyrażania myśli.
Program, który czerpie z bieżących wydarzeń społecznych lub politycznych, jest dużym wyzwaniem. Tempo bywa zabójcze.
- I to właśnie bardzo mi odpowiada. Lubię dyscyplinę czasową i skondensowaną formę przekazywania informacji. Poza tym uważam, że w publicystyce, w tematach, które są ważne dla wszystkich nas, chodzi o próbę znajdowania płaszczyzn porozumienia. Choćby niewielkich, bo przecież nawet mały konsensus przy skrajnie różnych poglądach ma ogromną wartość.
Czego wobec tego pani życzyć?
- Konsekwencji, siły i wytrwałości.
Rozmawiała Joanna Bogiel-Jażdżyk
***Zobacz materiały o podobnej tematyce***