"Dorastałam z Ginny"
Z okazji polskiej premiery filmu "Harry Potter i Książę Półkrwi", do Polski przyjechała Bonnie Wright, która w najnowszym filmie serii wciela się w postać Ginny Weasley. Z młodą aktorką w Hotelu Radisson SAS Kraków rozmawiał Paweł Budziński.
Podobno rolę w pierwszej części "Harry'ego Pottera" dostałaś nie znając w ogóle książek. To prawda?
Bonnie Wright: Tak, to prawda. Kiedy pierwszy raz usłyszałam o castingu do planowanego filmu o Harrym Potterze, nie znałam książek. Oczywiście słyszałam o nich, mój brat przeczytał trzy pierwsze tomy. Pamiętam, że powiedział mi, że przypominam mu postać Ginny Weasley. Nie wiedziałam wówczas, kim była Ginny, ani kim był Harry, ale jeszcze zanim wybrałam się na casting szybko przeczytałam pierwszy tom serii. A kiedy go przeczytałam, zakochałam się w tej historii i zabrałam się za lekturę kolejnych.
Pamiętasz emocje, które towarzyszyły Ci podczas tego pierwszego castingu?
Bonnie Wright: Jeśli chodzi o postać Ginny, w pierwszym filmie nie jest ona zbytnio wyeksponowana. Jest młodsza od Harry'ego i Rona, nie rozpoczyna więc jeszcze nauki w Hogwarcie. Nie powiedziałabym, że udział w castingu był trudny - na szczęście przeczytałam książkę, zanim poszłam na przesłuchanie, więc orientowałam się w tej postaci. Rozmawiałam też o niej z moim bratem. Mam nadzieję, że wybrano mnie jednak do tej roli ze względu na to, jak radziłam sobie z kwestiami Ginny podczas castingu.
Żałujesz, że przygoda z Harrym powoli dobiega już końca?
Bonnie Wright: Tak, wszyscy czujemy się z tym trochę nieswojo. Jesteśmy w stanie wizualizować sobie zakończenie serii i jest to dość osobliwe wrażenie. Uczestniczymy w tej przygodzie od tak dawna, że dziwnie będziemy się czuli, mając w perspektywie rok, w którym nie powstanie już żaden nowy film o Harrym Potterze. Wiemy jednak, że J.K. Rowling napisała tylko siedem książek. Mówiła zresztą, że kończy przygodę z Harrym, bo wszystko w tej historii rozwiązuje się w sposób naturalny, po siedmiu latach nauki w szkole wszystko się kończy. Myślę więc, że również filmowy cykl i nasza przygoda z Harrym zamknie się tak, jak powinna.
Co sądzisz o podziale ostatniej części "Harry'ego" na dwie części?
Bonnie Wright: To ważne z dwóch względów. Po pierwsze, publiczność będzie mogła obejrzeć dzięki temu dwa filmy. Fani nie będą jeszcze musieli żegnać się z Harrym Potterem. Ma to również sens z innego powodu. W ostatniej części cyklu J.K. Rowling odpowiada na tak wiele pytań, a fabuła obfituje w tak wiele niesamowitych momentów, że podział filmu na dwie części pozwoli na to, by zawrzeć w nim jak najwięcej z treści książki, nie redukując ważnych wątków.
Pracowałaś ze wszystkimi realizującymi "Pottera" reżyserami: Chrisem Columbusem, Alfonso Cuaronem, Mikem Newellem, Davidem Yatesem. Jak ci się pracowało z każdym z nich?
Bonnie Wright: To, że nad każdym filmem czuwał inny reżyser, mający swoją własną wizję, było naprawdę czymś ekscytującym. Każda kolejna część cyklu była dzięki temu bardziej fascynująca, a my mogliśmy podchodzić do naszej pracy w coraz to nowy sposób. Wydaje mi się, że Alfonso Cuaron, kręcąc "Więźnia Azkabanu", zrobił o wiele mroczniejszy film, niż jego koledzy. Z kolei Mike Newell zrealizował "Czarę Ognia" niemal jako idealny film akcji. Mieliśmy to szczęście, że dano nam szansę pracy z różnymi reżyserami, z których każdy natchnął nas innym rodzajem pewności siebie.
Z Davidem Yatesem pracowaliśmy akurat wtedy, kiedy moja postać rozwijała się najintensywniej. Wspaniale rozmawiało się z nim o tym, w jakim kierunku powinna ona ewoluować. To reżyser, którego pasją jest poszukiwanie nowych interpretacji, dlatego współpraca z nim dała mi tyle satysfakcji.
Twoja postać ewoluowała od nieśmiałej dziewczynki do partnerki głównego bohatera. Jak odczułaś tą przemianę?
Bonnie Wright: Odegranie tej ewolucji i przemiany Ginny było dla mnie czymś ekscytującym. Tak jak powiedziałeś, kiedy była młodsza, była nieśmiała i trzymała się na uboczu. Można powiedzieć, że żyła w cieniu starszego brata. Przeszła jednak przemianę, stając się o wiele dojrzalszą i niezależną dziewczyną. Moim zdaniem zaczyna to być zauważalne w "Zakonie Feniksa". To wtedy staje się odważna i samodzielna. Wcześniej była tchórzem, zauważali to zresztą czytelnicy i widzowie.
Nie miałaś problemu z odgrywaniem zarówno nieśmiałej, jak i pewnej siebie Ginny?
Bonnie Wright: Na pewno wtedy, kiedy byłam młodsza, łatwiej grało mi się nieśmiałą dziewczynkę. Lepiej korespondowało to z osobowością nastolatki. Dorastałam razem z moją bohaterką, w tym samym tempie, czerpiąc jednocześnie z moich własnych życiowych doświadczeń. Budując rolę, mogłam wykorzystać te epizody z mojego życia, dzięki którym stawałam się bardziej niezależna. Można powiedzieć, że była to technika lustrzanego odbicia mojego własnego dzieciństwa.
Dziękuję za rozmowę.
Zobacz wywiad z Bonnie Wright: