Czas na aktorstwo?
Gdy w czerwcu 2008 Krzysztof Ziemiec uległ ciężkiemu poparzeniu, tylko najwięksi optymiści twierdzili, że wróci do pracy w mediach. Dziś jest gwiazdą "Wiadomości" TVP 1, wygrał w plebiscycie Telekamery w kategorii informacje - osobowość, a 11 marca zadebiutował na dużym ekranie w filmie "Jan Paweł II. Szukałem Was...".
Gratuluję wygranej w plebiscycie Telekamery w kategorii informacje - osobowość!
- Dziękuję. Najcenniejsze w tej nagrodzie jest to, że przyznają ją widzowie. Przecież to oni są dla nas najważniejsi. Głosują w domu pilotem, czy wybiorą nasz program, czy nie. A potem decydują, czy z nami zostaną i czy będą chcieli nas dalej oglądać. W przypadku Telekamer głosowali wypełniając formularze i wysyłając sms-y. Ta nagroda jest dla mnie bardzo cenna. Nie spodziewałem się, że wygram, miałem zupełnie inne typy.
Na kogo stawiałeś?
- Na Anitę Werner. Myślałem też o Andrzeju Turskim i Piotrze Kraśko, moim koledze redakcyjnym, ale stało się inaczej. Cieszę się bardzo, bo ta wygrana pokazała mi, że to, co robię jest doceniane. Że styl dziennikarstwa, który proponuję, ma zwolenników. Mocno mnie to mobilizuje, żeby dawać z siebie jeszcze więcej.
Świętowałeś sukces? Był szampan?
- Zostałem przyjęty brawami w redakcji "Wiadomości". Obiecałem, że zrobię przyjęcie z tortem, ale z braku czasu jeszcze się nie odbyło. Jestem bardzo zapracowany, nie wyrabiam się. Nawet nie mam kiedy kupić tortu i szampana.
Podobno po otrzymaniu Telekamery, stwierdziłeś, że przyszedł czas na zmiany. To prawda, że chcesz zostać aktorem?
- (śmiech). Nic z tych rzeczy, nie zmieniam zawodu, ale wiem, do czego pijesz. Występuję w filmie dokumentalnym "Jan Paweł II. Szukałem Was..." w roli narratora. Nie będę panem czytającym film, gram siebie, dziennikarza, który podąża śladami papieża, wielkiego Polaka, największego, jakiego mieliśmy na przestrzeni tysiąca lat. Szanowanego, uwielbianego duszpasterza, o którym mówimy zazwyczaj jako papieżu, osobie duchownej. Czasami zapominamy, że był po prostu człowiekiem. Podejmował ważne decyzje, mierzył się z problemami.
- Pokazujemy w filmie jak papież, który nie był premierem, prezydentem czy królem, zmieniał świat. W sensie geopolitycznym i w wymiarze ludzkim. Jego działania przyczyniły się do zburzenia muru berlińskiego i upadku systemu komunistycznego. Przyłożył rękę do obalenia dyktatur w Ameryce Południowej i ożywił wiarę. To wielowymiarowa, niesamowita postać. Podążam jego śladami, jego tropem, stawiam pytania, jak mu się to wszystko udało. I znajduję na te niełatwe pytania odpowiedzi.
Jakie miejsca odwiedziliście z kamerą?
- Byliśmy w wielu ważnych miejscach. W Jerozolimie, Afryce, Meksyku, Ameryce Południowej. Pojechaliśmy z kamerą także do Watykanu, gdzie widzieliśmy na przykład zamknięte dla innych archiwa. Na półkach stały stosy dokumentów z XV czy XVI wieku. Nietknięte! Niesamowita sprawa. Dopiero tam, w miejscach, które przed laty odwiedzał papież, zobaczyliśmy wymiar jego wielkości. Dostrzegliśmy, jak jego słowa i nauka zmieniła ludzi.
Co wniosła do twojego życia praca na planie filmu?
- Przede wszystkim to było dla mnie duże przeżycie w wymiarze duchowym. Podążałem, w sensie dosłownym, śladami papieża. Spotykałem ludzi, z którymi On widział się kilkanaście lat temu. Rozmawiałem z nimi, co wydarzyło się w ich życiu. Nadal wspominają Jana Pawła II z wielkim wzruszeniem.
- Praca nad filmem była dla mnie największym wyzwaniem zawodowym. Czym innym jest przygotować dobre wydanie programu w telewizji, a czym innym zdjęcia na planie filmowym, gdzie nie ma promptera, z którego można czytać tekst. Uczyłem się kwestii jak aktor i grałem, a nie klepałem z pamięci. W studiu się siedzi, ewentualnie robi kilka kroków, a na planie musiałem chodzić, pokazywać. Każdy ruch był dokładnie wymierzony, musiałem się pilnować, żeby nie wyjść z kadru. Film powstał w dwóch wersjach językowych - polskiej i angielskiej, której nagrywanie sprawiło mi dużo problemów. Zaczynaliśmy zdjęcia o 6 rano, a kończyliśmy o 21. Byłem zmordowany. To była ciężka praca fizyczna, zwłaszcza że dopiero dochodziłem do siebie po wypadku.
Brałeś lekcje aktorstwa, czy poszedłeś na żywioł?
- Spotkałem się kilka razy z Grażyną Barszczewską, mamą Jarka Szmidta, reżysera filmu. Bardzo mi pomogła, dała kilka cennych wskazówek, podpowiedziała, jak się zachowywać na planie. Poświęciła mi sporo uwagi - za co jestem bardzo wdzięczny.
- Historia zatoczyła koło, bo kiedyś chciałem zostać aktorem. Najpierw w podstawówce, a potem w liceum. Gdy byłem w czwartej klasie, zamierzałem zdawać do szkoły teatralnej. Poszedłem razem z moim kolegą do pani, która przygotowywała do egzaminów. Jego wzięła jeszcze pod uwagę, mnie od razu skreśliła (śmiech).
Dla kogo to jest film?
- Dla każdego. Osoby starsze i w średnim wieku przypomną sobie, czego były świadkami i myślę, że większość z nich po projekcji - tak jak ja - popłacze się. Ale to także, a może przede wszystkim film dla młodych widzów, którzy nie mogą pamiętać papieża, bo byli za mali. Film zabierze ich w świat Jana Pawła II. Zobaczą, jakich dokonywał wyborów, poznają jego słowa. Będą mogli odkryć wielkość papieża. "Jan Paweł II. Szukałem Was..." przybliży im tego niezwykłego człowieka.
Żeby dotrzeć do młodych ludzi, film musi być atrakcyjny wizualnie...
- I właśnie taki jest "Jan Paweł II. Szukałem Was..."! To nowoczesne kino, które na pewno zadowoli współczesnego widza. Reżyserem i autorem zdjęć jest młody twórca Jarosław Szmidt - człowiek, który ma 32 lata i kapitalne oko. Ten film ma przepiękne zdjęcia! I wspaniałą muzykę Michała Lorenca!
- "Jan Paweł II. Szukałem Was..." jest niezwykle różnorodny. Jest w nim dużo unikalnych archiwalnych materiałów z Janem Pawłem II, rozmów z autorytetami współczesnego świata, a nawet fragmenty, które przypominają film... przyrodniczo-podróżniczo-naukowy. Chodzi na przykład o mszę afrykańską, w której mieliśmy przyjemność wziąć udział.
Jaką rolę w twoim życiu pełni Jan Paweł II?
- Gdy leżałem w szpitalu w bardzo złym stanie, kolega przywiózł mi z Watykanu oprawiony obrazek Jana Pawła II z wklejonym fragmentem ornatu papieskiego. Z tyłu była modlitwa o beatyfikację. Oczywiście skorzystałem. Może dlatego potem był telefon, żebym wystąpił w filmie? Uważam, że mój udział w tym projekcie nie jest dziełem przypadku. W moim życiu Jan Paweł II był obecny zawsze. Jego niezłomna postawa jest mi bliska i wiele razy podtrzymywała mnie na duchu.
- "Jan Paweł II. Szukałem Was..." to dla mnie bardzo osobisty film także dlatego, że byłem dziennikarzem, który wiele razy relacjonował pielgrzymki Jana Pawła II, a 2 kwietnia 2005 w Wiadomościach przekazał Polakom informację o jego śmierci. Jak to powiedzieć ludziom i się nie rozpłakać? To było bardzo trudne. Każde słowo wydaje się banalne, każde pytanie zbędne. To taka chwila.
- Ten film i uroczystości beatyfikacyjne Jana Pawła II, które odbędą się 1 maja, to dla mnie i wielu z nas klamra spinająca wszystko, czego byliśmy świadkami w ciągu ostatnich 35 lat.
Rozmawiał: Jan Dziekan