Reklama

Bogusław Wołoszański: Mamy powody do dumy

– Nie doceniamy naszej historii, zapomnieliśmy o wielu przełomowych wydarzeniach, które wpłynęły nie tylko na losy Polski, ale i całego świata. Czas to zmienić! – mówi Bogusław Wołoszański, autor i gospodarz cyklu "Tajna historia XX wieku".

– Nie doceniamy naszej historii, zapomnieliśmy o wielu przełomowych wydarzeniach, które wpłynęły nie tylko na losy Polski, ale i całego świata. Czas to zmienić! – mówi Bogusław Wołoszański, autor i gospodarz cyklu "Tajna historia XX wieku".
- Nie doceniamy naszej historii - mówi Bogusław Wołoszański /AKPA

Najnowszy sezon programu Bogusława Wołoszańskiego "Tajna historia XX wieku" skupia się na ostatnim stuleciu i okolicznościach odzyskania przez Polskę niepodległości.

Możemy razem cofnąć się w czasie do listopada 1918 roku? Czy były wówczas jakieś siły, które mogłyby uniemożliwić przejęcie władzy przez Józefa Piłsudskiego?

- Na szczęście te siły zostały zniszczone w wyniku Wielkiej Wojny, która złamała naszych rozbiorców-okupantów i umożliwiła, by stało się to, co się stało. Choć z drugiej strony Piłsudski napotykał na ogromne przeszkody. Największą z nich była bierność społeczeństwa. Miał jednak wsparcie swojego najbliższego otoczenia, Polskiej Organizacji Wojskowej, której członkowie zasilili Legiony. Natomiast brak zaangażowania rodaków był tak rażący, że zostało to uwiecznione w trzeciej, nieznanej zwrotce pieśni "Pierwsza brygada". "...Nie chcemy już od was uznania, ni waszych mów, ni waszych łez. Skończyły się dni kołatania do waszych serc, j..ał was pies!..." - brzmiały jej słowa. To było świadectwo złości i bezsilności ludzi, którzy narażali swoje życie dla sprawy, dla Polski, a nie otrzymali wsparcia od narodu. No, ale tak z reguły bywa, że historię tworzą jednostki wspierane przez najbliższe otoczenie i dotyczyło to również naszego stulecia.

Reklama

A jak pan ocenia Marszałka?

- Takie analizy są zawsze bardzo trudne. My, Polacy, bardzo nie lubimy, jeśli podważa się wielkość pomnikowych bohaterów. Bez wątpienia Piłsudski stał się symbolem odzyskanej niepodległości. Nie on ją odzyskał, ale przez całą swoją postawę do listopada 1918 roku był jednym z nielicznych, którzy mogli naród poprowadzić. A było to zadanie niesłychanie trudne. Trzeba pamiętać, że byliśmy jako kraj i społeczeństwo rozdarci. Scalenie i odbudowanie Polski podzielonej na trzy systemy polityczne, gospodarcze i językowe, było ogromnym wyzwaniem. Sądzę, że wielkość Piłsudskiego to nie przejęcie władzy i fakt, że stanął na czele państwa. Jego główną zasługą jest to, co stało się później - walka o wschodnie granice Polski i wojna polsko-bolszewicka, w której pojawił się geniusz Marszałka, stratega o ogromnym wyczuciu. Decyzje, które podejmował w krytycznym momencie, kiedy bolszewicy w 1920 roku byli już pod stolicą, sprawiły, że Bitwa Warszawska skończyła się wspaniałym zwycięstwem.

To zmieniło losy całej Europy.

- Oczywiście! Jednak nie potrafiliśmy wykorzystać ani politycznie, ani propagandowo tego zwycięstwa, chociaż ono wstrząsnęło Europą. To było coś niesłychanie ważnego dla pozycji Polski w świecie.

Wróćmy do Naczelnika.

- Nie był bez wad. W jego życiorysie są także kontrowersyjne momenty. Zamach Majowy (1926 r). Rządy pułkowników i bardzo dyskusyjna sprawa - niektórzy uważają, że Piłsudski wstrzymywał modernizację armii. W rezultacie we wrześniu 1939 roku nasze wojsko było przestarzałe i nie miało nowoczesnego sprzętu. Modernizacja zaczęła się dopiero w 1936 roku, czyli rok po jego śmierci. Przyczyn było wiele, m.in. ówczesna sytuacja gospodarcza. Polska nie miała przemysłu. Podjęcie produkcji nowoczesnego uzbrojenia było poza naszym zasięgiem. Zadziałały też pewne subiektywne względy - Wódz otoczony był Legionistami, a dla nich wojsko to był koń i szabla. Nie rozumieli, że rzeczywistość była już inna i przyszła wojna będzie prowadzona inaczej. Mówi się, że generałowie toczą wojnę, która już była, zwłaszcza jeśli są pewni swojej bezkarności.

A jak pan ocenia młode pokolenie? Jest dumne z naszej historii?

- Ruch historyczny jest na szczęście bardzo silny. Wystarczy spojrzeć na te wszystkie grupy rekonstrukcyjne, których członkowie zajmują się nie tylko historią II wojny światowej, ale i okresu napoleońskiego, powstania listopadowego. To jest naprawdę cała rzesza ludzi. Przygotowywane przez nich plenerowe widowiska ściągają dziesiątki tysięcy widzów. Historia żyje, w sercach i głowach młodych ludzi. Liczę na to, że będzie jej też więcej w filmie i telewizji.

Jeśli już jesteśmy przy telewizji, to muszę zapytać o pańskie najbliższe plany.

- Nie chciałbym jeszcze o nich szczegółowo mówić, by nie zapeszyć. (uśmiech) Zdradzę jednak, że są związane z przyszłoroczną rocznicą września 1939. Myślę, że uda mi się stworzyć coś spektakularnego.

Wobec tego trzymam kciuki! A książki, panie Bogusławie?

- W połowie listopada w księgarniach pojawi się moja nowa publikacja "SS Nowy początek". Dotyczy kilku dziwnych wydarzeń w historii, które teraz znajdują swoje potwierdzenie. Zająłem się m.in. organizacją "Odessa", zrzeszającą byłych członków SS, która pomagała przerzucać zbrodniarzy hitlerowskich do Argentyny, Brazylii i Chile. Powszechnie uważa się, że nie istniała, ale Amerykanie odtajnili niedawno dokumenty operacji "Brendy". Była to kontrwywiadowcza akcja polegającą na śledzeniu byłych członków SS. Wynika z niej, że wielu żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych pomagało Otto Skorzennemu (oficerowi SS i świadkowi w procesach Norymberskich), gdy ten przebywał w amerykańskim więzieniu. Uważali, że SS-mani byli wojskiem antybolszewickim, więc NSZ jako organizacja antykomunistyczna chętnie ich wspierała. Piszę też o dokumentach wywiadu amerykańskiego dotyczących zamachu na Hitlera w Wilczym Szańcu (1944). Amerykanie powątpiewają w jego prawdziwość. Szokujące, ale tak jest. Zapraszam do lektury.

Skoro rozmawiamy o tajnych dokumentach i tajemnicach - czy jest jakaś historyczna zagadka, która spędza panu sen z powiek?

- Historię pisze zwycięzca. Przez wiele lat mieliśmy więc kronikę dziejów II wojny światowej i okresu powojennego autorstwa Związku Radzieckiego. Bezczelnie ją zakłamywano. To sprawiło, że wiele wydarzeń z tego okresu w rzeczywistości przebiegało inaczej, niż sądzimy. Jednym z nich jest właśnie wspomniany zamach na Hitlera. Możliwe, że za tą akcją stało Gestapo. To dla mnie jedna z historii, które chciałbym wyjaśnić.

Rozmawiała Joanna Bogiel-Jażdżyk

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Bogusław Wołoszański
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy