Reklama

Anna Dzieduszycka: Jestem karlicą. Jestem normalną kobietą

"Jestem karlicą i nie ma w tym żadnych negatywnych konotacji. (...) Jestem też normalną kobietą, która ma swoje potrzeby" - mówi Anna Dzieduszycka, która zagrała w nominowanym do Oscara krótkim filmie "Sukienka". Teraz możemy ją oglądać w kinach w nowej produkcji Magdaleny Łazarkiewicz "Kajtek Czarodziej".

"Jestem karlicą i nie ma w tym żadnych negatywnych konotacji. (...) Jestem też normalną kobietą, która ma swoje potrzeby" - mówi Anna Dzieduszycka, która zagrała w nominowanym do Oscara krótkim filmie "Sukienka". Teraz możemy ją oglądać w kinach w nowej produkcji Magdaleny Łazarkiewicz "Kajtek Czarodziej".
Anna Dzieduszycka zagrała w filmie "Kajtek Czarodziej" /AKPA

Ma 33 lat, 118 centymetrów wzrostu i godne do pozazdroszczenia odwagę, poczucie humoru i dystans. Anna Dzieduszycka ma na koncie kilkanaście produkcji filmowych, w 2022 roku reprezentowała Polskę podczas Oscarów 2022, a niedawno do kin wszedł "Kajtek Czarodziej", w którym zagrała. Aktorka opowiada o pracy na planie, rodzinie, marzeniach i miłości.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z aktorstwem?

Anna Dzieduszycka: - To był zupełny przypadek albo zrządzenie losu, który jest dla mnie dość łaskawy. Mam szczęście do ludzi i to jest najpiękniejsze, co mi się w życiu przydarza. Znajoma szepnęła mi o pewnym projekcie edukacyjno-teatralnym o osobach z niepełnosprawnościami. Uznałam, że mówienie o tym językiem sztuki to wspaniały pomysł i bez wahania wzięłam w nim udział. Pół roku później stałam na przystanku autobusowym z grupką przypadkowych ludzi, którzy podeszli do mnie i spytali, czy nie chciałabym zagrać w ich autorskim projekcie, który trzeba było złożyć za 48 godzin. Zgodziłam się, choć nie ukrywam, że miałam wątpliwości.

Reklama

Dlaczego?

- Będąc bardzo młodą dziewczyną dostawałam propozycje pracy pozowania do aktów, stąd te znaki zapytania. Nigdy nie wzięłabym udziału w czymś, co jest dla mnie wątpliwe moralnie i niewygodne. Wracając do tego projektu, dostaliśmy główną nagrodę i pięć innych. Ktoś mnie zobaczył, ktoś o mnie usłyszał i tak zaczęła się moja przygoda z aktorstwem, a właściwie z filmem.

Rozsmakowałaś się w filmowym świecie?

- Wpadłam totalnie [uśmiech - przyp. red.] Plan filmowy jest fascynujący. I nie mówię tylko o sytuacji, kiedy pada klaps i mam do odegrania swoją scenę.

A co robiłaś zanim pokochała cię filmowa branża?

- Opiekowałam się dziećmi z różnymi niepełnosprawnościami. Postawiłam sobie za punkt honoru, żeby osoby z różnymi ograniczeniami były traktowane z szacunkiem, życzliwością, po prostu normalnie. Nie potrzebujemy współczucia.

Jesteś otwarta, masz w sobie dużo pogody ducha, dystans i poczucie humoru. Co wyniosłaś z rodzinnego domu?

- Byłam dzieckiem dość chorowitym, ale w domu nie traktowano mnie w specjalny sposób, nie dostawałam taryfy ulgowej. Mam dwóch starszych braci, którym nie byłam w stanie "dokopać" fizycznie z racji swoich ograniczeń, ale radziłam sobie w inny sposób [uśmiech - przyp. red.]. Moi bracia są normalnego wzrostu, jeden ma 185 cm wzrostu, a drugi prawie dwa metry. Dostałam od nich i mamy dużo miłości i akceptacji. Nauczyli mnie, żeby walczyć o swoje, nie bać się i mieć dystans.

Przyznam, że trochę gubię się w obowiązującej nowomowie, której celem jest nie urażać. Achondroplazja, niskorosłość, niepełnosprawność. Jak ty to definiujesz?

- Też nie znoszę tych określeń. Jeśli ktoś mnie pyta, co mi jest odpowiadam, że jestem karlicą i nie ma w tym żadnych negatywnych konotacji. Ale też nie chcę być postrzegana tylko przez pryzmat swojego wzrostu i pewnych ograniczeń. Jestem Anką. Po prostu Anką.

Czy na przestrzeni lat jakkolwiek zmieniła się świadomość społeczna dotycząca osób z niepełnosprawnościami?

- Odkąd weszliśmy do UE sporo zmieniło się zarówno w kontekście udogodnień architektonicznych, jak i mentalności. Wiele osób było skazanych na domową izolację z uwagi na bariery nie do pokonania, a jedynym ich łącznikiem ze światem był telewizor lub internet. Sama doskonale pamiętam, jak byłam nastolatką, wracałam z imprez nocnym autobusem i miałam problem, żeby dostać się do środka, bo było zbyt wysoko i nie dosięgałam do przycisku "stop". Na szczęście, dzięki moim bliskim zawsze umiałam prosić o pomoc i nie uważam, żeby było w tym coś uwłaczającego. Wracając do zmian, o które pytasz to mam poczucie, że umiemy zaakceptować różnorodność. Są ludzie niscy, wysocy i szczupli, otyli, rudowłosy, na wózkach, o kulach, etc. Apeluję do dorosłych, żeby uczyli dzieci, że różnorodność jest cool, jest normalna.

Masz poczucie, że temat związków partnerskich, czy sfery intymnej osób niepełnosprawnych jest tematem tabu? Z czego to wynika?

- Z niewiedzy. Wszyscy chcemy mieć przyjaciół, chcemy kochać i być kochani, bo nasze serca biją tak samo. Jestem normalną kobietą, która ma swoje potrzeby. Byłam w związkach i choć w tej chwili jestem singielką, wiem, że "moja" miłość gdzieś na mnie czeka [uśmiech - przyp.red.].

W 2022 roku błyszczałaś w Los Angeles z nominowanym do Oscara filmem "Sukienka". Jak wspominasz tę przygodę?

- Nie przypuszczałam, że nasz film odbije się tak szerokim, międzynarodowym echem, choć przecież mówimy w nim o uniwersalnych wartościach - o potrzebie akceptacji, bliskości i miłości. Ogromną radością było znalezienie się na long liście i nikt z nas nawet nie marzył, że znajdziemy się w wąskim gronie nominowanych. Leciałam do Los Angeles i miałam po drodze wiele ciekawych przygód, np. po drodze zaginął mój bagaż. Nagle okazało się, że ja chłopczyca, która chodzi w sportowych bluzach, czasem po moich bliskich dzieciach [uśmiech - przyp. red.], mam wejść na czerwony dywan w eleganckiej, wieczorowej sukni i butach na obcasie (a noszę niestandardowy 33 rozmiar) i pozować fotoreporterom. Emocje były tak wielkie, że niewiele z tego pamiętam. Potem była zapraszana do różnych stacji telewizyjnych i nagle wszyscy chcą o mnie wszystko wiedzieć. Nie jestem typem celebrytki i nigdy nią nie będę. Zależy mi, żeby moje życie prywatne było tylko moje i moich bliskich.

3 listopada odbyła się premiera filmu "Kajtek Czarodziej", w którym zagrałaś. Opowiedz proszę o tym projekcie.

- Fantastyczna Magdalena Łazarkiewicz sięgnęła po przepiękną powieść Janusza Korczaka. Zostałam zaproszona do zdjęć tuż przed pandemią, ale z oczywistych względów realizacja musiała poczekać. To był wspaniały plan, na którym spotkałam ludzi, których energia przekładała się na atmosferę pracy. Gram Carlę, dobrą duszyczkę, która jest takim łącznikiem dwóch światów. Towarzyszy Kajtusiowi, wspiera jego marzenia, nie ingeruje, ale jednocześnie dba o jego bezpieczeństwo.

Dlaczego warto wybrać się do kina na ten film?

- Janusz Korczak apelował o traktowanie dziecka jako samoistnej jednostki, która ma prawo do szacunku, samostanowienia, niewiedzy, upadków, tajemnicy, do dzielenia się swoimi emocjami, do radości, smutku, niepowodzeń i łez. Jego apel do dorosłych nadal jest aktualny. Traktujmy dzieci tak, jak sami chcielibyśmy być traktowani to przesłanie, które powinno przyświecać dorosłym. Dzięki temu będziemy żyli w lepszym świecie mądrych i wrażliwych ludzi.

Ola Siudowska / AKPA

AKPA
Dowiedz się więcej na temat: Anna Dzieduszycka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy