Reklama

"Będę trwał w niszy"

W sobotę 15 stycznia 2005 roku w Polskiej Filharmonii Bałtyckiej na Ołowiance odbyła się europejska premiera "Lulie the Iceberg" Jeffrey'a Stocka. Koncert został zadedykowany "Jasiowi Meli, ale także wszystkim dziewczynkom i chłopcom, którzy dzielnie zmagają się z trudnościami losu". Wśród wykonawców znalazł się - w roli narratora - Zbigniew Zamachowski. Kierownictwo muzyczne objął dyrektor artystyczny PFB – Michał Nesterowicz.

Ze Zbigniewem Zamachowskim rozmawiała Barbara Badyra.

Barbara Badyra: To nie jest pana pierwsza współpraca z Michałem Nesterowiczem?

Reklama

Zbigniew Zamachowski: Nie, to już jest któraś kolejna współpraca. Natomiast pierwsza na taką skalę i w takim charakterze. W "Lulie the Iceberg" czuje się właściwie jednym z filharmoników, mimo że użyczam tylko głosu.

Barbara Badyra: Kiedy padła propozycja?

Zbigniew Zamachowski: Propozycja padła jakieś pół roku temu. Spotkaliśmy się w Jeleniej Górze na wspólnych koncertach, którymi dowodził Michał. Na rynku w Jeleniej Górze mieliśmy olbrzymi koncert z muzyką Grzesia Turnau, ale i nie tylko. A propozycję oczywiście chętnie przyjąłem.

Barbara Badyra: Na ile praca przy "Lulie the Iceberg" różniła się od czytania bajek do podkładu muzycznego?

Zbigniew Zamachowski: Jest zasadnicza różnica polegająca na tym, że tu tekst bajki jest bardzo precyzyjnie wpleciony w muzykę. Pewne fragmenty muszą być więc przeczytane dokładnie w takim a nie innym czasie. Trzeba je zacząć, czy skończyć w danym momencie, a nie chwilę później. I to wymaga rzeczywiście dosyć dużej uwagi. Przez ponad godzinę byłem niezwykle skoncentrowany na Michale, który dawał mi znaki, kiedy właśnie następuje dany fragment. I to było dość trudne, ale też takie fajne - nowe wyzwanie dla mnie.

Barbara Badyra: Czy przygotowanie muzyczne pomogło? A może było wręcz niezbędne?

Zbigniew Zamachowski: Niezbędne może nie, ale na pewno się przydało. Bo jednak jakieś poczucie rytmu trzeba mieć. Myślę, że przygotowanie muzyczne, które w stopniu podstawowym co prawda, ale jednak posiadam - bez wątpienia mi pomogło.

Barbara Badyra: Czy obecność Jeffrey'a Stocka podczas prób deprymowała, czy pomagała?

Zbigniew Zamachowski: Powiedziałbym, że mobilizowała. Bo jednak obecność kompozytora - autora w ogóle - jest zawsze czymś mobilizującym. I to, że Jeffrey zechciał być na większości prób i że był na każdym przedstawieniu, to było bardzo miłe z jego strony. Zresztą rozmawialiśmy chwilę ze sobą i on jest zachwycony, szczęśliwy tym wykonaniem i tym, że w ogóle to ma taką skalę i formę.

Barbara Badyra: Praca postępowała gładko, czy były problemy z dostosowaniem przekładu tekstu do muzyki?

Zbigniew Zamachowski: Musiało pójść gładko i sprawnie, dlatego, że nie mieliśmy zbyt wiele czasu, żeby pochylać się nad tym. Nie znałem oryginału, więc nie wiem, na ile on różni się od tego, co robiliśmy. Natomiast mieliśmy tyle prób, ile mieliśmy - czyli właściwie trzy - i trzeba było się w tym zmieścić. Tu polegałem już na Michale, który jeśli mi powierzył to zadanie - wiedząc ile miej więcej będziemy mieli na to czasu - to zakładałem, że zaufał mi i wierzył, że podołam temu.

Barbara Badyra: Dokonanie Jasia Meli - jakie może dla nas wszystkich stanowić przesłanie?

Zbigniew Zamachowski: Dokonanie Jasia jest czymś zupełnie niezwykłym dla niego, jak i dla nas wszystkich, którzy mu kibicowali. W dodatku udało się! A paralela jest bardzo wyraźna między tą opowieścią a tym, czego dokonał Jaś. Mianowicie myślę, że jeśli się czegoś bardzo pragnie i jeszcze wokół ma się wspaniałych ludzi, przyjaciół - którzy te pragnienia pomagają urzeczywistniać - to marzenia mogą się spełniać i spełniają się, jak widać po Janku.

Barbara Badyra: Pod koniec roku dotarły tragiczne wieści z Azji, rok zakończył się sukcesem Jasia, a czy cokolwiek optymistycznego wydarzyło się na scenie politycznej?

Zbigniew Zamachowski: Życie polityczne jest czymś tak dla mnie okropnym i odległym od tego w czym ja się poruszam – od sztuki – że w ogóle się nim nie zajmuję. Oczywiście nie ma takiej siły, żeby nas ono nie dotykała. Natomiast jak tylko mogę to nie czytam gazet, ani nie oglądam telewizji. W związku z tym nie zauważyłem niczego pozytywnego, jeżeli już to same negatywy, bo to, co się dzieje ostatnio, nawet nie nadaje się do komentowania.

Barbara Badyra: A pomarańczowa rewolucja?

Zbigniew Zamachowski: Jak najbardziej tak. Myślałem, ze pyta pani o nasze "małe podwórko". To zdecydowanie tak!

Barbara Badyra: Czy w związku z tym wydarzeniem miał pan jakieś refleksje na temat drogi, jaką przeszliśmy?

Zbigniew Zamachowski: Oby oni troszkę tę chorobę lżej przeszli, mówiąc krótko. Trzeba naprawdę cieszyć się z tego, co tam się stało i cieszyć się ich radością, bo oni dokonali rzeczy niezwykłej, wielkiej. Mniej więcej tego, czego myśmy dokonali jakieś piętnaście, szesnaście lat temu. I mam - mimo wszystko - poczucie, żeśmy tego dobra jeszcze nie roztrwonili, choć jesteśmy już tego bardzo bliscy. I mam nadzieję, że Ukraińcy skorzystają chociażby z naszych błędów. A to, że to jest dopiero początek trudnej drogi, to myślę, że oni mają tego świadomość.

Barbara Badyra: Jest w nas jakiś defekt poczucia dobra wspólnego?

Zbigniew Zamachowski: Od tego rodzaju uogólnień są ludzie troszkę starsi i mądrzejsi ode mnie i jeszcze zajmujący się tym.... Więc ja tu niczego mądrego pani nie zafunduję, bo nie chcę się rozwodzić nad naszymi cechami narodowymi, które bez wątpienia, określone są. Natomiast ja stworzyłem sobie jakiś tam świat, żyję w nim i staram się, żeby ten zewnętrzny świat - który tak jak już powiedziałem, nie zawsze jest różowy i kolorowy - tego mojego świata nie wchłonął i na razie to mi się udaje. W związku z tym, będę trwał w tej niszy, którą sobie znalazłem.

Barbara Badyra: Niebawem wejdą na ekrany dwa filmy – "Dublerzy" i "Czas surferów" - z pana udziałem, może one wniosą trochę radości.

Zbigniew Zamachowski: Mam nadzieję, że tak! Nie widziałem nawet fragmentów tych filmów, więc wyrażam jedynie nadzieję. Natomiast z założenia to miałyby być takie filmy. Miały być dla ludzi i być filmami rozrywkowymi. Z tym, że nie ma być to rozrywka na poziomie szesnastego serialu w siódmej telewizji, tylko taka do mądrego uśmiechnięcia.

Barbara Badyra: Z pewnymi wartościami?

Zbigniew Zamachowski: Mam nadzieję.

Barbara Badyra: Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Zamachowski Zbigniew
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama