Aleksandra Przesław: Aktorka na koniu
Ma 24 lata, jeździ konno, strzela z łuku i robi wszystko, żebyśmy polubili jej Adelajdę. – Ta kobieta miała w sobie dużo siły i determinacji, a te cechy są mi bliskie. Dlatego jako dziecko podziwiałam księżną Sissi – o roli w serialu "Korona królów" mówi aktorka Aleksandra Przesław.
Gdyby nie twój młody wiek, powiedziałabym, że na taką rolę czeka się całe życie!
Aleksandra Przesław: - Trochę tak jest. Od dziecka moją idolką była księżna Sissi, która wolała konne przejażdżki i czas spędzony na świeżym powietrzu od lekcji tańca. Ojciec zabierał ją na polowania, a w dzieciństwie uważano ją za chłopczycę. Ja też każdą wolną chwilę spędzałam w stajni, a przede wszystkim wybierałam się na studia weterynaryjne, nie aktorskie. Grając Adelajdę Heską, często myślę o Sissi, bo obie władczynie nie miały łatwego życia.
Od ilu lat jeździsz konno?
- Miałam osiem, gdy zaczęłam. Konie zawsze mnie pasjonowały, a moje pierwsze marzenia aktorskie nie krążyły wokół królowych, lecz wokół niepokornego Zorro. Zawsze bardziej pociągały mnie role męskie. Były niejednoznaczne i kolorowe.
Co czułaś podczas przymiarek kostiumów Adelajdy?
- Uprzedzano mnie, że suknie są bardzo ciężkie i od ich noszenia boli kręgosłup. Jednak kostium nie utrudnia mi gry, a wręcz pomaga. Kiedy na głowie ma się wysadzany kamieniami czepiec, na szyi i we włosach liczne ozdoby, ciężko nie nosić się po królewsku. Może pomaga mi to, że w dzieciństwie, za radą mamy, chodziłam z książką na głowie, żeby się nie garbić.
Co ci się najbardziej podoba w młodej królowej?
- W Adelajdzie odnalazłam bardzo dużą siłę i determinację. Historia mówi, że walczyła o swoje prawa nawet po śmierci Kazimierza Wielkiego. Niestety, nigdy w pełni ich nie odzyskała, a dodatkowo została pominięta przez historię. Jestem szczęśliwa, że mogę być częścią tego projektu, bo oprócz edukowania młodych, mam własną misję wobec kobiet. Moja postać pokazuje, że niezależnie od okoliczności, zawsze trzeba walczyć o siebie, do końca.
Czy Adelajda kochała Kazimierza?
- W naszej historii tak! Chociaż została, mówiąc brutalnie, dostarczona królowi po nagłej śmierci Małgorzaty Luksemburskiej, którą miał poślubić. Adelajda była niższa stanem, była córką landgrafa, a nie króla. Prawdopodobnie nigdy nie nauczyła się języka polskiego, do końca posługiwała się łaciną. W serialu moja bohaterka mówi z niemieckim akcentem.
Oprócz jazdy konnej, twoją pasją jest łucznictwo.
- Kiedyś trafiłam na ogłoszenie o warsztatach z łucznictwa konnego i tak się zaczęło. Niestety, urodziłam się za późno, by zagrać w "Potopie", "Panu Wołodyjowskim" czy "Czarnych chmurach", ale mam nadzieję, że po "Koronie królów" będzie więcej historycznych produkcji.
Czy masz swojego konia?
- Tak, kupiłam go, gdy miał niewiele ponad cztery lata, a ja byłam od niego o dziewięć lat starsza. Nie do końca dawałam sobie z nim radę, wiele razy zjadałam piasek po upadku. W końcu się dogadaliśmy i jesteśmy dobrymi przyjaciółmi.
Beata Banasiewicz