Aktorzy "Johna Wicka 4": Na planie musieliśmy się porządnie napocić [wywiad]

Marko Zaror, Scott Adkins, Shamier Anderson, Rina Sawayama, Hiroyuki Sanada, Keanu Reeves, Erica Lee, Laurence Fishburne, Joe Drake, Natalia Tena, Clancy Brown, David Leitch, Basil Iwanyk i Chad Stahelski na premirze filmu "John Wick 4" /Jon Kopaloff /Getty Images

"John Wick" to jedna z najpopularniejszych serii filmowych we współczesnym kinie. Keanu Reeves wciela się w niej w tytułowego bohatera, który trafia na celownik Gildii Zabójców. W najnowszej czwartej części, która właśnie trafiła na polskie ekrany, John odkrywa sposób na pokornie swoich oponentów. Nie wszystko idzie jednak gładko. Na drodze bohatera niespodziewanie staje nowy wróg i jego rozliczni sojusznicy, którzy łatwo nie odpuszczą. Zaczyna się spektakularna naparzanka, która przenosi się na różne kontynenty. W rozmowie z Interią aktorzy opowiadają o pracy na planie.

W obsadzie filmu "John Wick 4" znaleźli się również aktorzy Hiroyuki SanadaShamier Anderson - obaj wyspecjalizowani w sztukach walk. Jak się okazuje, dla reżysera Chada Stahalskiego to był warunek konieczny wzięcia udziały w castingach. Choreografia walk jest bowiem w tej produkcji tak spektakularna, że nie było miejsca na trenowanie aktorów od zera. 

Ale nawet tak doświadczone wygi jak Sanada i Anderson musieli przejść morderczy trening, żeby spełnić oczekiwania reżysera. Przygotowanie do roli zajęło im wiele tygodni, a efekt robi piorunujące wrażenie. Choć to już czwarta odsłona przygód Wicka, seria nie łapie zadyszki. "Czwórka" oferuje wirtuozerskie walki, a także wciągającą historię.

Reklama

- Nie mam wątpliwości, że ta seria cieszy się takim sukcesem właśnie dlatego, że ma tę przeplatankę popisowych scen walki i dramatycznej historii - mówi w rozmowie z Interią Hiroyuki Sanada.

Artur Zaborski: Hiroyuki, czy wiedząc, że Chad Stahelski będzie wymagał do was intensywnych przygotowań do roli, miałeś jakiekolwiek wątpliwości, zanim dołączyłeś do planu "Johna Wicka 4"?

Hiroyuki Sanada: - Żadnych. Dostałem szansę zagrania w filmie od człowieka, który jest wieloletnim przyjacielem Johna Wicka - reżysera Chada Stahelskiego. Dawno temu pracowałem z Keanu Reevesem, znaliśmy się z tamtego projektu. Wiedziałem, że razem z nimi czeka mnie na planie świetna zabawa i dobra atmosfera. Chad i Keanu mają głęboką relację, ufają sobie i wierzą w siebie nawzajem. Wiedziałem, że wszyscy będziemy grali do wspólnej bramki i nie wahałem się wejść w skład tej ekipy.

Shamier, podobno studiowałeś kryminologię. Czy zdobyta tam wiedza przydała ci się w przygotowaniu do roli w filmie "John Wick 4"?

Shamier Anderson: - Takie studia pomagają ci przede wszystkim w jednej rzeczy: w lepszym rozumieniu człowieka, jego zachowań i postępowań. Mój bohater, Tropiciel, jest bardzo metodologicznym człowiekiem. Siedzi w książkach, ma mnóstwo notatek, prowadzi różne zapiski. Zagłębienie się na studiach w dynamikę relacji międzyludzkich pomogła mi go lepiej zrozumieć. Dzięki temu nie poszedłem w stronę karykatury, nie przerysowałem go. Próbowałem go zrozumieć i nadać mu ludzki rys. On ma w sobie potrzebę jak najszybszego załatwienia wszystkich rzeczy, które są przed nim.

Z twoim bohaterem da się sympatyzować, choćby dzięki jego relacji ze szczeniaczkiem.

SA: - Zależało mi, żeby pokazać, że on tego psiaka naprawdę kocha. Kiedy dochodzi do konfrontacji między moją postacią a bohaterem Billa Skarsgårda, w Tropicielu rodzi się prawdziwy strach przed tym, że jego czworonogowi coś się stanie. To się prawdziwe emocje, realne niepokoje, które pokazują, że on nie jest wyzuty z empatii czy z umiejętności budowania z innymi relacji i troszczenia się o nich. Mamy wtedy szansę zastanowić się, dlaczego stał się tym, kim jest. I zadać sobie pytanie, co musiało się wydarzyć w jego przeszłości.

HS: - Relacje są bardzo ważne w tym filmie, dużo mówią o bohaterach. Tropiciela możemy lepiej zrozumieć dzięki temu, w jakiej jest relacji ze swoim psiakiem, a moją postać poprzez jej relację z córką. To film akcji, w którym istotne są miłość, jak i przyjaźń. Sceny, które to pokazują, są wyjątkowo piękne. Dla mojego bohatera przyjaźń jest bardzo ważna i jest w stanie dla niej zrobić dużo, ale równie ważne jest dla niego córka. Shimazu wybrał pokojowe życie, wycofał się z kryminalnego świata. Ale kiedy po latach zjawia się u niego John Wick, nie może mu odmówić pomocy, nawet mimo to, że córka mówi mu, żeby tego nie robił. Czasami przyjaźń jest ważniejsza niż sprawy rodzinne. Myślę, że właśnie dzięki temu ta seria tak dobrze działa z różnego rodzaju publicznością w tylu krajach świata. Jest bardzo uniwersalna.

Hiroyuki, widzieliśmy cię już w filmach z dużą ilością popisowych scen walk. Ale tak rozpisanych choreografii jak w "Johnie Wicku 4" chyba jeszcze w kinie nie było.

HS: - Seria "John Wick" ma swoją unikalną stylistykę choreografii walk. Na potrzeby filmu musiałem się jej nauczyć. To było dość stresujące, żeby się w tym odnaleźć. Na dodatek reżyser Chad Stahelski chciał, żebym używał japońskiego miecza i kung fu. Ogarnięcie tego wszystkiego było naprawdę sporym wyzwaniem.

Musieliście chyba przejść niezły wycisk na rzecz udziału w filmie? I pewnie nieraz zaplanowane ujęcia choreograficzne skończyły się tym, że ktoś dostał w nos?

SA: - Myślę, że dla Chada bardzo ważne było, żeby zatrudnić do tego projektu właściwych gości, którzy będą wiedzieli, jak sobie z tym poradzić. 90 procent obsady ma doświadczenie ze sztukami walki, to był chyba warunek castingowy. Trudno było włączyć projekt kogoś zielonego w tej kwestii i kazać mu wejść na plan, gdzie wszyscy się ciągle naparzają. Nie wyobrażam sobie, że ktoś, kto nigdy nie walił w worek bokserski, mógłby z marszu się między nami wszystkimi odnaleźć. Druga sprawa to kwestia nastawienia psychicznego.

Jakie ono musiało być?

SA: - Zapamiętywanie układów choreograficznych to jedno. Druga sprawa to bycie w momencie, kiedy się ten układ wykonuje. To bardzo ciężka, fizyczna praca. Chad chciał, żebyśmy mieli pewność, że nie wystarczy się tylko nauczyć tego, co trzeba odegrać, tylko naprawdę zmęczyć. Kiedy mi o tym powiedział, odpowiedziałem mu: "Stary, ciężka praca to moje drugie imię. Kocham ją". A potem trenowałem z najlepszymi ninja - tak ich nazywam - z całego świata, którzy wytrenowali mnie w najróżniejszych dyscyplinach walk: jujitsu, judo, kung fu, karate. Ponadto szkoliłem się w posługiwaniu się bronią i w interakcjach z psami. Więc poza tym, że wyszkoliłem się dzięki temu filmowi fizycznie, to jeszcze dostałem kurs rozumienia psów. I to nie zwykłych psów, tylko owczarków belgijskich, jednej z najbardziej inteligentnych ras. To był długi proces, ale zdecydowanie było warto go przejść.

Jak wyglądała wasza praca już przed kamerą?

HS: - Reżyser Chad Stahelski wiedział, że na planie, który wymaga tak wielu układów choreograficznych, nie może sobie pozwolić na to, żeby kreować problemy. To dlatego chciał, żeby w obsadzie znaleźli się ludzie doświadczeni w sztukach walk. Dzięki temu mógł przed kamerą skupić się na budowaniu relacji między naszymi bohaterami. Ważne było dla niego, żeby popisowe sceny walk szły w parze z warstwą dramatyczną. One miały ze sobą współpracować, uzupełniać się. Każdy z nas miał trochę inny styl walk, ale Chadowi to nie przeszkadzało. Przeciwnie - wykorzystał to do tego, żeby dać nam wolność. Wchodziliśmy więc w swoje style i uwalnialiśmy emocje, które przekładały się na wiarygodniejsze relacje między naszymi postaciami. I stworzyła się dzięki temu przeplatanka popisowych scen walki i dramatycznej historii. Nie mam wątpliwości, że ta seria cieszy się takim sukcesem właśnie dlatego, że ma tę przeplatankę.

Z tego, co opowiadacie, wynika, że Chad Stahelski ma bardzo dokładnie zaplanowaną pracę. Musieliście podążać za jego wytycznymi czy był otwarty na wasze propozycje?

SA: - Konsultował z nami to, jak postrzegamy swoich bohaterów. Pamiętam moją rozmowę z nim, w czasie której zapytałem go, a co jeśli miałoby się okazać, że Tropiciel stalkował Johna Wicka od dawna, a poprzednie filmy były jedynie dokumentalnymi zapisami, które on oglądał, a dopiero czwarta część serii była tą, w której Tropiciel się ujawnia? Chadowi ten pomysł się spodobał. Oczywiście, nie każdy nasz pomysł trafiał na ekran, bo praca nad postacią polega w dużej mierze na pracy poza kamerą. Ale to nie zmienia faktu, że Chad był bardzo ciekawy naszych przemyśleń i tego, jak interpretujemy nasze postacie.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: John Wick 4
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy