Agnieszka Więdłocha: Nie warto tracić czasu
Doskonale wie, jak radzić sobie z medialnym szumem. Nie przejmuje się spekulacjami. Niebawem Agnieszkę Więdłochę zobaczymy u słynnych Kiepskich – w roli Ingrid Bergman, a tuż po nowym roku w komedii "Exterminator. Faceci pragną mocniej".
- Nie dogodzimy wszystkim, dlatego wychodzę z założenia, że nie warto tracić czasu na zastanawianie się, co pomyślą inni - przyznaje Agnieszka Więdłocha, prywatnie narzeczona aktora Antoniego Pawlickiego.
Zagrała pani gościnnie w "Świecie według Kiepskich". Co to za rola?
- Wcielam się w postać Ingrid Bergman ze słynnej "Casablanki", W ramach przygotowań do roli mogłam po raz kolejny obejrzeć ten film. Cieszę się, że wspólnie z Janem Jankowskim odegraliśmy scenę, którą wszyscy pamiętamy, czyli dramatyczne rozstanie Bogarta z Bergman.
I to w pięknym kostiumie!
- Kostium jest bardzo ważny dla aktora. Pomaga stworzyć postać. Fajnie, że miałam okazję włożyć do tej sceny m.in. niezwykle stylowy kapelusz, bo prywatnie też lubię nosić nakrycia głowy.
W styczniu premiera filmu "Exterminator. Faceci pragną mocniej", w którym też panią zobaczymy.
- To produkcja w nietypowym, heavy metalowym klimacie. Gram Magdę, która wróciła do rodzinnego małego miasta po studiach. Tam chce żyć. Jednak mojej bohaterce niełatwo być z facetem, który jest dużym dzieckiem i nie potrafi się zdecydować, co chce robić w życiu. Gram w parze z Pawłem Domagałą - jest dużo śmiechu.
Jako aktorka jest pani wiecznie w drodze. Lubi to pani?
- Żyję na dwa miasta - Łódź i Warszawę. Często też mam zdjęcia w różnych zakątkach Polski. Taki już nasz los, nieco romski. Nie jest to zawód, w którym łatwo o stabilizację, ale lubię być w drodze, poznawać nowych ludzi oraz miejsca. To rozwija i ubarwia życie.
Czyta pani plotki na swój temat?
- Nigdy. Nie muszę dowiadywać się o sobie z gazet czy internetu. Ludzie potrafią wypisywać na czyjś temat niestworzone historie, a mi szkoda czasu na zaprzątanie sobie tym głowy.
A jak radzi sobie pani z ciągłym ocenianiem?
- Bez grubej skóry ciężko byłoby nie oszaleć. W kwestii oceniania np. tego, jak wyglądam, nie bardzo się tym przejmuję. Nie warto marnować energii na ciągłe zastanawianie się, co ktoś o nas pomyśli.
Rozmawiała Paulina Masłowska