Adrianna Chlebicka o roli w "Bokserze": "Mało jest takich bohaterek w polskim kinie"
Gdy przeczytała scenariusz do nowej polskiej produkcji Netfliksa, zaparła się, że roli Kasi już nikomu nie odda – i miała rację. Finalnie angaż głównej bohaterki przypadł właśnie Adriannie Chlebickiej. Film "Bokser" debiutował 11 września 2024 roku w serwisie i od razu znalazł się na 1. miejscu w rankingu TOP10 filmów w kraju.
Urodziła się 22 stycznia 1994 roku w Warszawie. Na ekranie debiutowała już jako niemowlę w serialu "Boża podszewka" z 1997 roku. Od tamtej pory sztuka filmowa nieustannie przewijała się w jej życiu.
W latach 2007-2010 wcielała się w rolę Julii Tobruckiej w serialu "Samo życie". Później odgrywała rolę Zuzy w "M jak miłość". W roku 2012 dostała angaż w filmie Katarzyny Rosłaniec "Baby Blues". Sporadycznie występowała w różnych polskich serialach codziennych, ale to "Kontrola" produkowana w latach 2018-2022 przyniosła jej największą rozpoznawalność. Serial opowiadał o skomplikowanej relacji łączącej dwie bohaterki: Majkę i Natalię. Adrianna Chlebicka wcieliła się w tę drugą postać i została nominowana do nagrody na MFF GLBT w Turynie.
W 2021 zadebiutowały dwie głośne produkcje z jej udziałem. W dramacie Piotra Domalewskiego "Hiacynt" zagrała rolę Halinki, a w "Miłości do kwadratu" wcieliła się w postać Moniki, głównej bohaterki, która wiedzie podwójne życie. Komedia romantyczna dystrybuowana przez Netflix doczekała się kontynuacji.
11 września 2024 roku w serwisie streamingowym premierowo mogliśmy objerzeć nową produkcję z udziałem aktorki. "Bokser" w reżyserii Mitji Okorna to historia o młodych ludziach, których łączy nie tylko ogromne uczucie, ale też chęć zrealizowania swoich marzeń. Adrianna Chlebicka wcieliła się w niej w postać Kasi. W rozmowie z Kingą Szarlej z Interii zdradziła jak przygotowywała się do roli, jak wyglądały zdjęcia oraz za co pokochała historię z "Boksera".
Jak do tego doszło, że dostałaś rolę Kasi w "Bokserze"?
Adrianna Chlebicka: - Od pierwszego momentu, gdy trafił do mnie scenariusz "Boksera" i poznałam Kasię wiedziałam, że chcę o tę rolę walczyć. Sam proces odbywał się jak zazwyczaj, czyli najpierw był self-tape, później casting, później kolejny casting. Chyba na trzecim etapie były próby charakteryzacji, przymierzanie peruki i sprawdzanie, jak będę wyglądać jako blondynka. Wiem, że Mitja Okorn, czyli nasz wspaniały reżyser, nie widząc mnie nigdy w blondzie, miał obawy, czy ta zmiana w moim przypadku będzie korzystna, a pamiętam, jak bardzo mu na niej zależało. To te przymiarki zaważyły na ostatecznej decyzji, bo nie tylko ja w tamtym momencie poczułam Kasię, ale i Mitja.
Czy dobrze się czułaś w tej charakteryzacji przez cały film?
- Tak, dobrze się czułam i w ogóle bardzo lubię się zmieniać do filmów, do seriali, do nowych ról. Przy "Hiacyncie", który też robiłam, przytyłam chyba 10 kilo i ścięłam włosy na krótko. Byłam chwilę po "Miłości do kwadratu", gdzie miałam długie, ciemne włosy. Do "Boksera" przefarbowałam się na blond, zrobiłam grzywkę. To są takie zmiany, które sprawiają, że jeszcze bardziej czuję, że wchodzę w jakąś nową historię i bardzo jestem na to otwarta. Zawsze też bardzo pilnuję tego, żeby nie przyjmować ról, które będą w tym samym czasie realizowane, żeby właśnie pobyć w danej roli i rzeczywiście poczuć moją bohaterkę - tak ją w pełni doświadczyć, przeżyć jej życie.
Jak wchodzisz w rolę, to już na całość? Wolisz się skupić na jednej bohaterce w danym momencie?
- Tak lubię najbardziej, dlatego też marzy mi się jakaś rola biograficzna, dzięki której będę miała możliwość przeżyć życie, które nie było wymyślone tylko na potrzeby scenariusza, a dzięki temu pracować na oryginalnych, zachowanych materiałach i nie opierać się tylko na moim wyobrażeniu przy tworzeniu postaci. Bardzo dużo satysfakcji daje mi okres przygotowawczy do produkcji.
Co pomyślałaś o bohaterce i o produkcji, kiedy pierwszy raz przeczytałaś scenariusz "Boksera"? Czy było coś, co urzekło cię w niej lub w historii?
- Po przeczytaniu scenariusza tak mocno pokochałam Kasię, że już wiedziałam, że nie mogę jej nikomu oddać i będę o nią walczyć. Miałam silne poczucie, czytając ten scenariusz, że mało jest takich bohaterek w polskim kinie, tym bardziej w historiach osadzonych w latach 80-tych. Bardzo chciałam się z tym zmierzyć. Ona nie jest taką bierną postacią, która po prostu czeka na to, aż się ją przestawi z miejsca na miejsce, bez własnych marzeń i pragnień. Poznajemy ją jako młodą dziewczynę z ambicjami, która studiuje chemię, ma swoje plany, marzenia. Myślę, że ona nigdy do końca o nich nie zapomniała, tylko życie je zweryfikowało, ale przez cały czas nosiła je w sercu.
Czy mogłabyś zdradzić coś zza kulis "Boksera"? Jak wyglądała praca na planie, ile było dni zdjęciowych? Czy było dużo lokacji?
- Rzeczywiście to była jedna z tych produkcji, gdzie często musieliśmy się przemieszczać. Graliśmy Londyn, ale nie zawsze to był Londyn. Ale wbrew pozorom nie stawialiśmy na Warszawę, tylko na przykład na Bytom czy Łódź. Nie pamiętam już, ile było dokładnie dni zdjęciowych, ale cały ten proces zawsze sporo trwa. Najpierw castingi, później jeszcze czas na przygotowanie, próby i parę miesięcy zdjęć do filmu. Już nie mówiąc o tym, że po zdjęciach trzeba z tej postaci wyjść. To też w sumie jest częścią całego procesu.
Przez pierwsze minuty na ekranie Kasia jest pilną uczennicą, potem zmienia się w oddaną żonę, a na koniec decyduje się na pierwszym miejscu postawić dobro dziecka i swoje. Jest to bardzo dużo transformacji bohaterki jak na jeden film. Jak poradziłaś sobie z tymi zmianami?
- To jest coś, co właśnie pokochałam i coś, na co najbardziej czekałam. Tam rzeczywiście się dużo zmienia, poznajemy Kasię, która jest jeszcze dziewczynką, która marzy, buja w obłokach. Myślę, że przełomowym momentem dla niej jest, kiedy dowiaduje się, że będzie mamą. To jest ten moment, w którym uświadamia sobie, w jakiej znajdują się sytuacji z Jędrkiem i jakie mogą być tego konsekwencje. Od tego momentu wszystko się zaczyna zmieniać. Ja prywatnie nie jestem jeszcze mamą, ale wyobrażam sobie, jak wiele musi się zmieniać, kiedy czujemy tak dużą odpowiedzialność za drugiego człowieka. Myślę, że to macierzyństwo najbardziej zmienia Kasię i później właśnie dzięki synkowi, Tadziowi, ma największą siłę, żeby zawalczyć też o siebie.
Głównego bohatera w filmie "Bokser" gra Eryk Kulm. Jak ci się z nim współpracowało na planie?
- Super. Eryk jest wspaniałym partnerem, który bardzo się angażuje, któremu bardzo zależy. Chyba to jest dla mnie najważniejsze przy pracy - czy to z aktorem, czy reżyserem, czy w ogóle całą ekipą filmową - żeby czuć, że nam wszystkim zależy, że my gramy do jednej bramki, że ktoś nie przyszedł po prostu do pracy, żeby ją wykonać, a naprawdę kocha to, co robi. No i tak też było z Erykiem. Z tych scen staraliśmy się wyciągać, co się dało. Do tego jeszcze był Mitja Okorn, który też jest waleczny. Myślę, że stworzyliśmy ciekawą ekipę, która mocno walczyła o ten film.
"Bokser" nie jest seansem dla każdego. Zawiera w sobie bardzo dużo brutalności, zarówno słownej, jak i wizualnej. Czy sceny, w których emocje biorą górę były ciężkie w realizacji? Czy był ktoś, kto je specjalnie koordynował? Jak wyglądają nagrania takich fragmentów scenariusza zza kulis?
- Jeśli chodzi o takie bardzo emocjonalne sceny, to cała ekipa czuwała wtedy na planie, żeby nam aktorom niczego nie brakowało, a w momencie w którym potrzebujemy odetchnąć, była na to przestrzeń. Mieliśmy również koordynatorkę scen intymnych, Martę Łachacz, która czuwała nad scenami zbliżeń. To jest część naszej pracy. Nie mogę oczywiście mówić za innych aktorów, ale ja zawsze czekam na takie sceny, w których dzieje się bardzo dużo emocjonalnie. One są wymagające, ale też z tego powodu zaczęłam wykonywać ten zawód, żeby mieć możliwość wchodzenia również w tak trudne emocje! To też było powodem, dla którego zdecydowałam się zagrać w "Bokserze" - pokochałam ten ciężar rodzinny, który niesie ze sobą ta historia. Niektórzy mogą się spodziewać, że to jest film o sportowcu. Ale to byłoby zbytnim uproszczeniem, bo po "Bokserze" można się spodziewać bardzo wielu wspaniałych relacji, które mogą też poruszyć nasze serca.
W filmie skupiamy się głównie na dekadzie od 1985 roku do 1995 roku. Są to czasy, których ty, ze względu na wiek, nie doświadczyłaś. Jak to jest wcielać się w bohaterkę z lat, które głównie zna się z opowieści innych? Czy sprawiło ci to jakieś problemy?
- Na pewno pomaga w tym charakteryzacja, kostium, scenografia, ale też mam takie poczucie, że ludzie nie do końca się zmieniają. Te emocje, które były kiedyś, które ludzie czuli powiedzmy te dwadzieścia, sześćdziesiąt czy sto lat temu, były podobne, tylko czasami wyrażane w inny sposób. Przygotowując się do filmu, nie skupiam się za bardzo na tym, jakie to są lata, chyba że wymaga to ode mnie jakiegoś akcentu, odwzorowania jakiejś konkretnej warstwy społecznej. Bardziej skupiam się na bohaterze i jego doświadczeniach.
Kasia ma niesamowity szósty zmysł, potrafi czytać ludzi, np. Nickiego granego przez Adama Woronowicza. Czy ty prywatnie podzielasz jej małą supermoc? Uważasz, że potrafisz czytać ludzi?
- Myślę, że często dobrze czytałam ludzi, choć nieraz się zawiodłam. Traktuję to zawsze jako lekcje i cały czas uczę się słuchać swojej intuicji, którą zdarza się, że niepotrzebnie zagłuszam. To też jest coś, co mnie łączy z Kasią, jej zaufanie również jest trudno sobie zaskarbić, ale kiedy już tak się stanie, oddaje całe swoje serce. Myślę, że Jędrzej musiał mocno powalczyć o Kasię. Tego akurat nie ma w filmie, ale jestem przekonana, że tak właśnie to wyglądało.
Kasia kochała Jędrzeja i wyjechała z nim z Polski. Czy zgadzasz się z jej postępowaniem? Czy dla ciebie w którymś momencie ich historii byłby moment, w którym powiedziałabyś "dość" - oczywiście szybciej niż zrobiła to Kasia?
- Uważam, że ona nie pojechała za Jędrzejem, tylko oni pojechali za swoimi marzeniami. Jest scena, w której Jędrzej, zachęcając Kasię do wyjazdu, przekonuje ją też tym, że ona tam spełni swoje marzenia. W momencie, w którym decydują się na ten duży krok, ona tam też widzi siebie. Tylko myślę, że nowe okoliczności szybko to weryfikują. Przed wyjazdem ich plany wyglądały trochę inaczej, a Kasia nagle zdaje sobie sprawę, że już nie odpowiada tylko za siebie i swoją przyszłość. Czy ja bym wcześniej postawiła granice? Nie wiem, bo musiałabym to przeżyć. Ciężko powiedzieć, bo my widzimy jedynie fragmenty z życia Kasi. Myślę, że te, których nie widzimy, mogą mieć duży wpływ na to, w którym momencie ja powiedziałabym "dosyć". Uważam, że Kaśka jest bardzo mądrą dziewczyną i pięknie zawalczyła o siebie. Pięknie potrafiła stawiać te granice, a Jędrzej za późno zdaje sobie sprawę, że to Kasia jest jego supermocą.
Co jest twoją największą motywacją w zawodzie aktorki? Czy chciałabyś wykonywać inny?
- Nie, nie! Świadomie wybrałam ten zawód. Mam tak, że fascynuje mnie przeżywanie życia, którego nigdy nie będę miała szansy doświadczyć albo nie będę chciała takiego życia wybrać. To też są nasze wybory, a dla mnie jedno życie to zdecydowanie za mało i za to kocham ten zawód, za możliwość przeżywania więcej niż jedno życie może mi dać. Ale nie ukrywam, że zdarzają się, takie momenty, w których nie dostaję akurat roli, jaką chciałabym zagrać, albo nie dostaję przez jakiś czas w ogóle żadnej propozycji i zastanawiam się: "Czy przyjdzie kolejna? Czy przyjdzie taka, którą będę chciała przyjąć?". Taka, która mnie rozpali od środka, a jestem zdania, że żeby dobrze wykonać swoją pracę, muszę coś wyjątkowego poczuć, czytając scenariusz.
Może na koniec powiedziałabyś czytelnikom Interii, dlaczego warto jest zobaczyć film "Bokser"?
- Myślę, że "Bokser" nieraz może widzów zaskoczyć. Według mnie wiele osób może zobaczyć w tej historii siebie.
Zobacz też: Największe przeboje Netfliksa! Co oglądali użytkownicy?