Znamy szczegóły nowej części "Indiany Jonesa"
W 2022 roku do kin ma trafić piąta część serii filmów o przygodach archeologa Indiany Jonesa. Jednak oprócz zapewnień, że film powstanie, długo nie ujawniano żadnych dotyczących go szczegółów. W ostatnich miesiącach się to zmieniło. Wybrano m.in. reżysera, który zastąpi twórcę czterech poprzednich części cyklu - Stevena Spielberga. To James Mangold, reżyser "Logana" i "Le Mans '66". Teraz nowe informacje na temat filmu roboczo nazwanego "Indiana Jones 5" przekazał producent Frank Marshall.
Marshall wyjaśnił między innymi, dlaczego to właśnie Mangold był idealnym kandydatem do zastąpienia Spielberga. "On uwielbia tę serię. Jest też wspaniałym filmowcem. Myślę, że jest też w dobrych kontaktach z Harrisonem Fordem. Wszystkie te elementy układanki złożyły się razem w odpowiednim momencie. Steven Spielberg pełnić będzie rolę producenta, więc mamy wszystko, co najlepsze" - powiedział Marshall w rozmowie z portalem "Collider".
Na pytanie, w jakim stadium produkcji znajduje się piąta część "Indiany Jonesa", Marshall odpowiedział krótko: "Właśnie zaczęliśmy pisanie scenariusza". Można więc przypuszczać, że choć projekt nowego filmu był w planach od dłuższego czasu, to wraz z wyborem nowego reżysera, fabuła filmu obrała nowy kierunek, stąd rozpoczęcie prac nad scenariuszem.
Pierwszą wersję scenariusza piątej części kultowej serii napisał Jonathan Kasdan, syn Lawrence'a - autora scenariusza "Poszukiwaczy zaginionej Arki". Niedawno do projektu dołączył David Koepp, twórca scenariusza do filmu "Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki". Będzie miał on sporo czasu na pracę, bo ze słów Marshalla wynika, że nie należy się spodziewać, iż zdjęcia do filmu rozpoczną się w najbliższym czasie.
"Podstawową sprawą jest zapewnienie bezpieczeństwa obsadzie i twórcom. Sprawdzamy wszystkie wytyczne, które powoli ogłaszane są przez ekspertów do spraw zdrowia, studia filmowe oraz różnych przedstawicieli biznesu filmowego. Próbujemy je przetworzyć tak, żebyśmy bezpiecznie mogli ruszyć do przodu. Nie ma wątpliwości, że to spowolni cały proces. Przez jakiś czas nie zobaczymy na przykład scen z dużymi tłumami" - mówi Marshall.