Reklama

Znali go wszyscy w kraju. Nie miał pieniędzy nawet na chleb

Jan Piechociński podbił serca widzów w latach 80. Występując w filmie "Och, Karol", uznanym za jedną z "najbardziej niegrzecznych komedii PRL-u", dołączył do zacnego grona najpopularniejszych aktorów sezonu. Jak wyznał po latach, w tamtym czasie nie miał nawet pieniędzy na chleb.

Jan Piechociński: Dobrze zapowiadająca się kariera

Kariera aktorska nie była pierwszym wyborem Jana Piechocińskiego. Urodzony w lipcu 1950 roku mężczyzna ukończył technikum sportowe i zaraz po nim rozpoczął edukację na Uniwersytecie Warszawskim na wydziale fizyki.

Szybko zrozumiał, że kariera związana z naukami ścisłymi nie będzie dla niego odpowiednia. Spróbował również nauki na filologii polskiej oraz prawie, jednak wciąż nie było to coś, co chciał robić. Ostatnim, trafnym już wyborem była Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa w Łodzi, którą udało mu się ukończyć w 1976 roku

Jego pierwszą rolą była postać Mieszka I i księcia z Czech w filmie "Gniazdo" Jana Rybkowskiego. W początkowych latach kariery grywał głównie postacie epizodyczne (np. w "Daleko od szosy"). Przełomem okazałą się propozycja Romana Załuskiego, by zagrać tytułowego bohatera w produkcji "Och, Karol". 

Reklama

"Och, Karol": "Najbardziej niegrzeczna komedia PRL-u"

Reżyser ponoć dostrzegł Piechocińskiego w jego wcześniejszych i uznał, że sprawdzi się w tej roli. Uprzedził go, że będzie to komedia erotyczna, jednak miał się tym nie przejmować. W wywiadzie dla Onetu w 2010 roku aktor wyznał, że nie spodziewał się tak wielkiej popularności produkcji.

Fabuła filmu opowiadała o mężczyźnie, który jest niepoprawnym kobieciarzem. Po premierze dzieło Załuskiego zostało okrzyknięte "najbardziej niegrzeczną komedią PRL-u", a Piechociński nie mógł odgonić się od fanów. Z powodu cenzury dzieło przez wiele miesięcy musiało leżeć na półce. Co zaskakujące, problemem nie okazała się erotyka, a prezentowanie problemów ówczesnej rzeczywistości (kartki na żywność), z czego władze komunistyczne nie były zadowolone.

Zapytany o sceny nastawione na intymność, aktor odpowiedział: "Uważałem i nadal uważam, że można rozebrać się i robić różne dziwne rzeczy przed kamerą, gdy to ma uzasadnienie: w postaci, w jej psychologii". 

Aktor wspomniał także, w jaki sposób był odbierany po premierze filmu. Gdy spotykał się z mężczyznami, ponoć często patrzyli na niego z zazdrością czy wręcz z frustracją. Zdarzały się nawet sytuacje, w których niewiele brakowało do bójki. Kobiety natomiast okazywały mu dużo serdeczności i chciały same sprawdzić, czy faktycznie jest on tak hipnotyzujący, jak na ekranie. 

"Złoty gwóźdź do trumny"

Wcielanie się w tak charakterystycznego bohatera musiało mieć swoje konsekwencje. Piechociński przekonał się o tym, gdy szukał dla siebie kolejnego zlecenia. 

"Po występie w tym filmie nie otrzymałem [...] żadnej propozycji zagrania głównej roli! Wcześniej na swoim koncie miałem kilkanaście pierwszoplanowych dokonań, każdego roku grałem w dwóch, trzech produkcjach. Po przygodzie z Karolem wszystko się skończyło" - wyznał w dalszej części rozmowy z Onetem. 

Nie trzeba było długo czekać, by aktora zaczęły dotykać problemy finansowe. Role epizodyczne nie pozwalały mu na zbyt wielki zarobek. W tamtym czasie często brakowało mu pieniędzy, nawet na chleb. Gdy zaczynał tracić nadzieję, szukał pracy również za granicą; przez pół roku pracował fizycznie w Szwecji. Dopiero w 1997 roku los ponownie się do niego uśmiechnął. 

Uratował go... "Klan"

Kryzys finansowy minął wraz z propozycją roli Feliksa Nowaka w serialu "Klan". Dołączenie do obsady okazało się być ratunkiem dla jego kariery. Gdyby nie ten angaż, jak sam wspominał, prawdopodobnie nią miałby za co dalej żyć.  
Po 6 latach zaczął także grać w serialu "Na Wspólnej", z którym związał się do 2017 roku. 

Ostatnią filmową rolę Piechocińskiego można uznać za symboliczną. Aktor wystąpił w produkcji "Och, Karol 2" z 2011 roku. Zagrał w niej w księdza, który błogosławi kontynuatora swojego dzieła i współczesnego Karola, czyli Piotra Adamczyka.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Daleko od szosy | Och Karol
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy