Zendaya: Pandemia uświadomiła mi, że jestem pracoholiczką
Zendaya w najnowszym wywiadzie podzieliła się refleksją na temat swojej pracy. Jak zapewniła słynna artystka, która przed laty debiutowała w produkcjach Disneya, aktorstwo jest dla niej na tyle ważną sferą życia, że gdy podczas pandemii musiała od niego odpocząć, poczuła całkowitą dezorientację. "To był pierwszy raz, kiedy zapytałam samą siebie: Co jeszcze lubię robić? Co mnie uszczęśliwia? Kim jestem bez grania? Jaka jest moja wartość?" - wyznała gwiazda.
Można śmiało powiedzieć, że miniony rok należał do Zendayi. Za swoją błyskotliwą kreację w bijącym rekordy popularności serialu "Euforia" 24-latka otrzymała nagrodę Emmy dla najlepszej aktorki. Wyróżnienie to niewątpliwie uznać należy za historyczne - niegdysiejsza gwiazda Disneya stała się najmłodszą zdobywczynią prestiżowego tytułu najlepszej aktorki pierwszoplanowej w serialu dramatycznym. Mimo owego sukcesu 2020 rok nie zostanie przez Zendayę zbyt ciepło zapamiętany. Wszystko przez pandemię, która pozbawiwszy gwiazdę zawodowej aktywności, skłoniła ją do refleksji na temat własnego pracoholizmu. Jak zaznaczyła, podczas izolacji uświadomiła sobie, że granie jest właściwie jedyną rzeczą, z której czerpie w życiu radość.
"To był pierwszy raz, kiedy zapytałam samą siebie: Co jeszcze lubię robić? Co mnie uszczęśliwia? Kim jestem bez grania? Jaka jest moja wartość? Kiedy plany zdjęciowe zostały zamknięte, w związku z czym musiałam przestać pracować, poczułam, że straciłam całą swoją moc. To jest tak naprawdę przerażająca myśl i bardzo trudna rzecz do przepracowania, bo nie znam Zendayi, która nie byłaby pochłonięta graniem. Nie zdawałam sobie wcześniej sprawy z tego, jak ogromną częścią mojej tożsamości jako człowieka jest aktorstwo" - wyznała gwiazda w rozmowie z magazynem "GQ". I dodała, że wciąż uczy się akceptować fakt, że nie zawsze jest w stanie kontrolować to, jak postrzegają ją inni ludzie. "Ta potrzeba kontroli wynika chyba ze strachu, że kogoś zawiodę" - zaznaczyła.
Podczas izolacji Zendaya zwróciła się o pomoc do swojego przyjaciela i twórcy kultowego serialu "Euforia", Sama Levinsona. Nie mogąc kontynuować zdjęć do kolejnego sezonu serii, duet obmyślił koncepcję filmu, który wkrótce zadebiutuje na Netfliksie. Mowa o melodramacie "Malcolm i Marie", który powstał w zaledwie dwa tygodnie. Czarno-biała kameralna produkcja, której fabuła była do niedawna utrzymywana w tajemnicy, opowiada o jednym wieczorze z życia młodego reżysera i jego ukochanej. Podczas rozmowy o poprzednich miłosnych relacjach na jaw wychodzą skrywane sekrety, które mogą zagrozić przyszłości ich związku. Zendayi na ekranie partneruje nominowany do Złotego Globu John David Washington. Zdaniem ekspertów z branży film ma spore szanse na nagrody w nadchodzącym oscarowym wyścigu.
Zendaya wyznała, że rola w nowym filmie Levinsona pomogła jej nie tylko rozwinąć swój warsztat, ale i nauczyć się pełniej wyrażać własne emocje. "Nie jestem kłótliwa, rzadko krzyczę czy się unoszę. Postać Marie, która jest bardzo ekspresyjna, pozwoliła mi wydobyć te tłumione emocje, wykrzyczeć je. W przeszłości otrzymywałam propozycje ról, które odrzucałam, bo czułam, że nie będą miały istotnego wpływu na mój rozwój. To nie były złe scenariusze. Problemem było to, że te wszystkie kobiece postaci były praktycznie identyczne, jednowymiarowe. Ich jedynym zadaniem była pomoc męskiemu bohaterowi w dotarciu do celu. W przypadku Marie jest zupełnie inaczej" - wyjaśniła aktorka. Film "Malcolm i Marie" trafi do katalogu Netfliksa już 5 lutego.