Żebrowski i Bołądź: Nad życie
Mocna, wzruszająca, prawdziwa. Historia walki "Polskiego Złotka" Agaty Mróz przywraca wiarę w miłość i... w życie, nawet gdy kończy się śmiercią. Ten film wszystkich nas zaczaruje!
"Tele Tydzień": Znakomita polska siatkarka 4 czerwca 2008 roku przegrała walkę ze śmiertelną chorobą. Pamiętacie państwo tamte dni?
Olga Bołądź (Agata Mróz): - Cztery lata temu kończyłam szkołę, przygotowywaliśmy spektakl dyplomowy. Śledziłam dzieje Agaty, pamiętam apel w telewizji. Namawiano nas, byśmy oddawali krew, zostawali dawcami szpiku. W internecie była informacja, że Agata przegrała, nie żyje... I że Lilianka ma miesiąc. Tak to zapamiętałam. Skończyłam szkołę, zajęłam się sprawami zawodowymi. Po dwóch latach to do mnie wróciło - jako poruszający, prawdziwy film.
Michał Żebrowski (Jacek Olszewski): - Moją uwagę zaprzątnął fakt, że Agata jest niesamowicie piękną kobietą. Miało się wrażenie, że to postać świetlista, o skrzydłach anioła - ktoś, kto zmienia świadomość i porusza serca wielu Polaków. Poświęciła się przecież dla miłości, oddała życie własne, by ratować córeczkę. Sama jej historia - ta, którą śledziliśmy w prasie i TV - była krótka, dynamiczna, tragiczna. Skończyła się jednakże nie przegraną Agaty, bo tak jej śmierci traktować nie wolno. Ona wygrała! Ocaliła swoje największe marzenie - życie dziecka.
Widzieliście się z rodziną Agaty?
Michał Żebrowski: - W dniu, w którym kręciliśmy sceny ślubu Agaty i Jacka Olszewskiego, pan Jacek był u nas na planie. Miałem przyjemność rozmawiać z nim, ale też z tatą Agaty i z małą Lilianą.
-To był kłopotliwy moment. Musiałem przecież pokazać szczęśliwego Jacka zatraconego w pięknej chwili - gdy miłość zwycięża, a oni biorą ślub. Tymczasem nieopodal stali i przyglądali się nam Jacek z rodziną, dla których Agata to mama i żona, która odeszła, której już nie ma... Takie chwile są jak niezabliźnione rany. Odegranie sceny ślubu wymagało od nas, aktorów, niesłychanego taktu.
Olga Bołądź: - Pana Jacka i małą Liliankę spotkałam na planie, w pierwszy dzień zdjęciowy. Miałam też przyjemność rozmawiać przez telefon z siostrą Agaty. Film odnosi się z ogromnym szacunkiem do uczucia tych dwojga. To niezwykła historia, która - mam nadzieję - nikogo nie urazi.
Dotyka bardzo różnych światów. Z jednej strony - intensywnie uprawianego sportu na poziomie mistrzowskim, z drugiej - ciężkiej, śmiertelnej choroby...
Olga Bołądź: - Byłam ogromnie stremowana, bo znałam poziom 'Polskich Złotek', zdawałam sobie sprawę z tego, jak grała Agata, znałam także... cóż, swoje możliwości. Prześladowała mnie myśl, że jestem beznadziejna i że kibice mnie wyśmieją. Musiałam zagrać legendę, starając się wszakże, by nie spoglądała na nas z piedestału.
Udało się?
Olga Bołądź: - Skoncentrowałam się na tym, by pokazać kobietę stającą przed trudnym wyborem. Niełatwo wyobrazić sobie kogoś, kto w wieku 26 lat przechodzi tak wiele. Miałam do zagrania kilka skomplikowanych scen, pokazujących chwile, gdy Agata toczyła wewnętrzną walkę. Ratować zdrowie czy je narazić? Urodzić dziecko czy nie?
- Wbrew rozsądkowi i sugestiom lekarzy, posłuchała głosu serca. To zaś podpowiedziało jej, że nawet, jeśli się nie uda, i tak warto. Praca na planie filmowym trwała 30 dni, z czego połowę spędziliśmy w szpitalu. Kroplówki, pielęgniarki, lekarze, białe fartuchy... Atmosfera była niecodzienna, ja - w chuście i piżamie. To się wszystko samo napędzało, czułam się, jakbym była chora. Poznałam i ten świat.
Jak zachęcilibyście państwo do obejrzenia "Nad życie"?
Michał Żebrowski: - Jeśli chcecie zobaczyć opowieść o miłości do kobiety, która ma skrzydła anioła, to przyjdźcie.
Olga Bołądź: - Dobrze jest czasem poświęcić siebie w imię czegoś ważniejszego, co odkrywamy w życiu. Po to w końcu to życie jest. I o tym mówi nasz film.
Z Olgą Bołądź i Michałem Żebrowskim rozmawiał Maciej Misiorny.
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!