"Ze śmiercią jej do twarzy": Tajemnica wiecznej młodości
Dwie nienawidzące się diwy, zdominowany przez nie chirurg plastyczny, szczypta magii i dużo czarnego humoru - oto przepis, wedle którego powstał film "Ze śmiercią jej do twarzy". David Koepp, jego scenarzysta, określił go jako "Noc żywych trupów" wyreżyserowaną przez George'a Cukora, twórcę m.in. "My Fair Lady". "Ze śmiercią jej do twarzy" początkowo nie porwało widowni i krytyków. Dziś ma status dzieła kultowego. 13 lipca 2022 roku mija 30 lat od jego premiery.
Fabuła "Ze śmiercią jej do twarzy" skupiała się na rywalizacji dwóch dawnych przyjaciółek, aktorki Madeline Ashton (Meryl Streep) i pisarki Helen Sharp (Goldie Hawn). Obie kobiety odkrywają tajemniczy eliksir, który może zapewnić im życie wieczne. Niestety, nie oznacza to, że ich ciała nie będą się starzeć lub staną się odporne na wszelakie urazy. W pielęgnacji urody ma im pomóc zahukany chirurg plastyczny Ernest Menville (Bruce Willis) - mąż Madeline i dawny narzeczony Helen. Mężczyzna nie jest jednak przekonany, czy resztę życia chce spędzić zdominowany przez dwie nieśmiertelne egocentryczki.
David Koepp napisał scenariusz "Ze śmiercią jej do twarzy" wraz z Martinem Donovanem z nudów, bez jakichkolwiek oczekiwań. Jak przyznał w wywiadzie dla Vanity Fair, obaj mieli wtedy spore długi, nie było więc nic do stracenia. Liczyli na realizację niezależnego filmu z budżetem do pięciu milionów dolarów. Ku ich zdziwieniu scenariuszem zainteresowała się wytwórnia Universal, która do reżyserii zaangażowała Roberta Zemeckisa - twórcę "Miłości, szmaragdu i krokodyla", "Powrotu do przyszłości" i "Kto wrobił królika Rogera?". Mały, niezależny film szybko stał się dużą produkcją z budżetem rzędu 55 milionów dolarów.
Zemeckisowi zależało, by trzy główne role zostały zagrane przez gwiazdy. Jednocześnie uznał, że wszyscy aktorzy powinni zostać obsadzeni wbrew swojemu emploi. Goldie Hawn nigdy wcześniej "nie grała psychopatycznej morderczyni", a Bruce Willis teoretycznie nie nadawał się na nieśmiałego i zakompleksionego przegrywa - po dwóch częściach "Szklanej pułapki" był już ikoną kina akcji. Z kolei Meryl Streep przyzwyczaiła się do ról dramatycznych i skomplikowanych psychologicznie postaci. Pojawienie się w farsie wyśmiewającej pogoń za wieczną młodością było dla niej wyzwaniem, podobnie jak duża ilość efektów specjalnych obecnych w filmie.
"Ze śmiercią jej do twarzy" okazało się zresztą małą rewolucją pod tym względem - efekty specjalne wyróżniono później Oscarem. Odpowiadało za nie założone przez George'a Lucasa studio Industrial Light and Magic. Specjaliści od efektów musieli w przekonujący sposób "sprzedać" kilka niezapomnianych scen - między innymi Meryl Streep paradującą z głową wykręconą o 180 stopni oraz Goldie Hawn z wielką dziurą w brzuchu po strzale ze strzelby. Musiało to wyglądać zabawnie i groteskowo, ale też niemal realistycznie - inaczej zabiłoby to komizm sceny.
Doug Chiang, który przewodził zespołowi odpowiedzialnemu za efekty, przyznał w wywiadzie dla serwisu Yahoo Movies, że Zemeckis poprosił go o połączenie komputerowych i praktycznych sztuczek w celu uzyskania możliwie najrealistyczniejszego ludzkiego ciała. Dziś jesteśmy przyzwyczajeni do cyfrowo odmłodzonych lub postarzonych postaci, w 1992 roku był to jednak pionierski wyczyn.
Chiang przyznał, że początkowo cały zespół zastanawiał się, jak przedstawić każdą z ran odniesionych przez bohaterki w czasie trwania filmu. Dziura w brzuchu Hawn w pierwszej wersji miała wyglądać jak prawdziwy postrzał ze strzelby z bliskiej odległości - rozerwane ciało z wypływającymi wnętrznościami i widocznymi kośćmi. Wszyscy stwierdzili, że byłoby to "za dużo", postanowili pójść więc w innym kierunku. Dziura w brzuchu jest idealnie i niemal kreskówkowo okrągła, ale widoczne w niej wnętrzności wyglądają, jak najprawdziwiej się dało.
W scenie, w której Meryl Streep ma wykręconą do tyłu głowę, wykorzystano z kolei połączenie praktycznych efektów z komputerowymi. Zemeckis nakręcił aktorkę stojącą tyłem do kamery. Podczas postprodukcji zaproszono ją do siedziby ILM, gdzie sfilmowano tylko jej głowę. Następnie połączono oba materiały, doprawiając je efektami komputerowymi. Chociaż wynik tego zabiegu był bardzo dobry, Streep nie ukrywała, że okres zdjęć do "Ze śmiercią jej do twarzy" był dla niej niezwykle męczący.
Aktorzy musieli stać w odpowiednich miejscach, by ekipa od efektów mogła później obrobić daną scenę - nawet najmniejsze wyjście poza wskazane pole oznaczało powtórkę. "Staliśmy tam jak jakieś maszyny - maszyny powinny wykonać tę robotę. Oczywiście jestem zachwycona wynikiem naszej pracy. [...] Niemniej realizacja [tego filmu] przypominała wizytę u dentysty" - mówiła aktorka w wywiadzie dla Entertainment Weekly w 2000 roku.
Pierwsza wersja montażowa nie przypadła do gustu publiczności testowej. Film znacznie skrócono. Wycięto m.in. cały wątek z Tracey Ullman grającą barmankę, z którą zaprzyjaźnia się bohater Willisa. Mimo to aktorka wciąż pojawiała się w zwiastunach. Decyzja o wycięciu Ullman wymuszała zmianę zakończenia. W oryginalnej wersji montażowej Ernest uwalnia się od kontroli dwóch zaborczych kobiet dzięki pomocy barmanki. Akcja filmu przenosi się 27 lat w przyszłość. Madeline i Helen, które dzięki eliksirowi zachowały swe piękno, spotykają zakochaną w sobie starszą parę - okazują się nią Ernest i barmanka. Do obu kobiet dochodzi, że w ich wiecznym życiu brakuje miłości. Nowe zakończenie okazało się o wiele bardziej groteskowe.
"Ze śmiercią jej do twarzy" zarobiło zadowalające 149 milionów dolarów na całym świecie. Recenzenci chwalili stronę wizualną i aktorów, ale krytykowali tonację filmu oraz prostą historię. Użyte podczas produkcji efekty okazały się przełomowe w drodze do uzyskania realistycznego odmładzania oraz zachowania naturalności ruchu wygenerowanych komputerowo postaci. Zemeckis wykorzystał doświadczenie z produkcji w swoim kolejnym filmie, którym okazał się obsypany Oscarami "Forrest Gump".