Reklama

Zagrał w najdroższym filmie Netflixa. Niewielu wie, że był bezdomny

Chris Pratt zachwyca swoim talentem już od 25 lat. Wszystko wyglądałoby inaczej gdyby 26 lat temu nie jadł obiadu w knajpie na Hawajach. To jedno spotkanie zapoczątkowało jego trwającą do dziś karierę i zapewniło miliony na koncie. Mało kto wie, że wcześniej był bezdomny.

Jest członkiem jednej z najbardziej wpływowych rodzin w Hollywood i od dekady uchodzi za jednego z najlepiej zarabiających aktorów w Mieście Aniołów. Choć jest w branży o wiele dłużej, dopiero 10 lat temu jedna decyzja odmieniła jego los. Gdy zrzucił kilkadziesiąt zbędnych kilogramów, a jego twarz zyskała nowe rysy, producenci filmowi odkryli go na nowo.

Właśnie zagrał w najdroższej produkcji w historii Netflixa - "The Electric State" - a do jego portfela powędrowała kolejna milionowa gaża. Nie zawsze było u niego tak kolorowo. Nie wszyscy wiedzą, że dorastał w biedzie. Jak sam powiedział w niedawnym wywiadzie dla Interii - uśmiech był jedynym, co miał. 

Reklama

"Dorastałem w rodzinie, w której wszyscy się stale śmiali i żartowali. Nie mieliśmy niczego. Byliśmy bardzo biedni. Mieliśmy za to śmiech. To dlatego nawet w tych scenariuszach, które nie miały w swoim założeniu być zabawnymi, przemycałem dozę komedii" - tłumaczył. 

Chris Pratt: od bezdomnego do milionera

Początek kariery Chrisa Pratta jest najlepszym dowodem na to, że los może uśmiechnąć się w najmniej oczekiwanym momencie. Miał zaledwie 19 lat, gdy aktorka i reżyserka Rae Dawn Chong zauważyła go w restauracji na Hawajach i zaproponowała angaż w krótkometrażowej komedii grozy "Cursed Part 3". Pratt przyjął rolę i niemal od razu dostał również pracę w serialu "Partnerki". Dzięki temu wyszedł z kryzysu bezdomności. Nie musiał dłużej spać w aucie czy na plaży. 

Strach przed ponowną biedą dodawał mu determinacji, a ta pomagała w rozwoju kariery. Już dwa lata po debiucie ponownie zwrócił na siebie uwagę widzów i krytyków, którym przypadła do gustu jego rola w serialu "Everwood", gdzie występował w latach 2002-2006. Następnie zrobiło się o nim głośno w 2009 roku. Światło dnia ujrzały wówczas dwa nowe projekty. Komedia z Kate Hudson i Anne Hathaway "Ślubne wojny", gdzie partnerował Hathaway w roli nieudolnego narzeczonego, oraz przebojowy sitcom "Parks and Recreation", w którym grał głupkowatego Dwyera. Ta druga rola przyniosła mu w 2013 nominację do nagrody Critics’ Choice dla najlepszego aktora drugoplanowego w serialu komediowym. 

Przeszedł totalną metamorfozę i zaczął zarabiać miliony

Choć Chris Pratt jest obecny w Hollywood od 2000 roku, dopiero od nieco ponad 10 lat regularnie pojawia się w filmach w rolach pierwszoplanowych. Wcześniej nawet w uwielbianej przez siebie komedii grał drugie skrzypce. Wszystko zmieniło się, gdy dostał główną rolę w serii "Strażnicy galaktyki", dla której zobowiązał się wypracować sportową sylwetkę. 

Wystarczyło, że zrzucił zbędne 30 kilogramów, by producenci dostrzegli w nim materiał na gwiazdę i zasypali propozycjami ról pierwszoplanowych. Rok po premierze "Strażników galaktyki" grał główną rolę w "Jurassic World" , kontynuacji "Parku Jurajskiego" z 1993 roku. Następnie błyszczał w naukowo-fantastycznym dramacie z dozą romansu "Pasażerowie". Później zaufał Prattowi sam Quentin Tarantino, który obsadził go w "Siedmiu wspaniałych". 

Choć aktor miał zaledwie 6 miesięcy, by zrzucił zbędne kilogramy do "Strażników galaktyki", wysiłek się opłacił. Według "Us Magazine" zarobił około 1,5 miliona dolarów za pierwszą część "Strażników galaktyki", a w późniejszych projektach dostawał już nawet 5 milionów dolarów. Posłużyło to również jego psychice, ponieważ bardziej polubił i zaakceptował siebie. Jak przyznał w wywiadzie z Interią, jego talent komediowy wynikał bowiem nie tylko z zamiłowania do śmiechu.

"Pewien reżyser powiedział mi kiedyś, że klaun, którego grałem okresowo, był najbardziej uosobiony w "Parks and Recreation". Ten rodzaj nieszczęsnej, głupkowatej osobowości klauna jest rodzajem mechanizmu samoobrony, który zbudowałem, aby ludzie mnie lubili. To też takie koło ratunkowe" - wyjawił Pratt.

Dziś Chrisa Pratta uwielbia cały świat, a grane przez niego postaci wciąż mają w sobie dozę komedii, ale już nie dlatego, że sam chce być lubiany: 

"Od czasu do czasu robię projekty, w którym staram się nie być zabawny, ale to jednak mój naturalny instynkt. Myślę też, że humor jest świetnym sposobem na zmniejszenie, jak i podbicie dramatu - jeśli potrafisz być zabawny, to dramat wydaje się bardziej dramatyczny. Myślę, że zawsze jest miejsce na trochę komedii" - stwierdził Pratt w rozmowie z Interią. 

Niezwykłe życie prywatne Chrisa Pratta: Poznał żonę na randce w ciemno. Jest rodziną z Kennedym

Chris Pratt to żywy dowód na to, że życie potrafi pisać najbardziej nieprzewidywalne scenariusze. Kiedyś bezdomny, dziś nie tylko gwiazda Hollywood, ale i członek jednej z najbardziej wpływowych rodzin w USA. Jego żona, Katherine Schwarzenegger, to córka legendarnego Arnolda Schwarzeneggera, a ich małżeństwo łączy go także z klanem Kennedych. 

Para zaczęła spotykać się w 2018 roku, dzięki swatce w postaci matki Katherine, Marii Shriver. Dziś mają troje dzieci i wydaje się, że ich historia to gotowy materiał na film - od trudnych początków po hollywoodzki happy end.

Pratt właśnie dołożył też kolejny spektakularny rozdział do swojej kariery. Wystąpił w najdroższym filmie w historii Netflixa. "The Electric State" którego budżet przekroczył astronomiczne sumy, to nowa propozycja od braci Russo. Produkcja osadzona w futurystycznej wersji lat 90., gdzie gwiazda "Stranger Things", Millie Bobby Brown, gra dziewczynę poszukującą zaginionego brata wraz z pewnym robotem i pomaga jej w tym ekscentryczna postać Chrisa Pratta, ma szansę stać się jednym z największych hitów platformy. 

Pratt, który zaczynał od ról komediowych, teraz umacnia swoją pozycję jako jedna z najbardziej kasowych gwiazd kina akcji.

ZOBACZ TEŻ: 

Émilie Dequenne nie żyje. Aktorka miała zaledwie 43 lata

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Chris Pratt
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy