Z tego powodu wiele razy nie dostał pracy. Po latach stał się wielką gwiazdą
Timothée Chalamet jest obecnie jednym z najbardziej uwielbianych i rozpoznawalnych aktorów młodego pokolenia. W jednym z ostatnich wywiadów opowiedział o swoich początkach w branży filmowej. Wiele razy go odrzucano, podając ten sam powód.
Timothée Chalamet, znany z chłopięcego uroku, dość szybko wypracował sobie pozycję jednego z najbardziej obiecujących aktorów młodego pokolenia. Swoją karierę rozpoczął w serialach telewizyjnych, jednak to udział w filmie "Tamte dni, tamte noce" Luki Guadagnino z 2017 roku otworzył mu drzwi do prawdziwe kariery. Rola Elia, młodego chłopaka przeżywającego swoją pierwszą miłość, przyniosła mu nie tylko nominację do Oscara, ale i status aktorskiego fenomenu, który przyciąga rzesze fanów na całym świecie.
Po sukcesie "Tamtych dni" Chalamet konsekwentnie wybierał ambitne projekty, jak "Piękny chłopiec", w którym wcielił się w uzależnionego nastolatka, czy "Małe kobietki" Grety Gerwig. W "Diunie" Denisa Villeneuve’a pokazał się z kolei jako świadomy aktor kina wielkoformatowego.
Choć obecnie Timothée Chalamet ugruntował swoją pozycję w Hollywood, jego droga do tego miejsca nie należała do najłatwiejszych. Ceniony aktor wyznał niedawno w wywiadzie dla "Rolling Stone U.K.", że na początku swojej kariery wielokrotnie starał się o role w filmach akcji, takich jak "Więzień labiryntu" czy "Niezgodna", jednak był konsekwentnie odrzucany ze względu na swoją posturę.
"Zawsze otrzymywałem te same odpowiedzi: 'Och, nie masz odpowiedniego ciała'" - wspominał Chalamet.
"Kiedyś zadzwonił do mnie agent i powiedział: 'Jestem zmęczony otrzymywaniem tego samego odzewu. Przestaniemy zgłaszać cię do tych większych projektów, ponieważ nie przybierasz na wadze'. Próbowałem przybrać na wadze. Nie mogłem! Mój metabolizm, czy jak to tam się nazywa, po prostu nie dawał rady" - dodał.
Z tego powodu aktor częściej brał udział w castingach do mniejszych, niezależnych produkcji. Jedną z nich okazał się międzynarodowy przebój "Tamte dni, tamte noce" czy "Lady Bird".
"Pukałem do drzwi, które nie chciały się otworzyć. Podszedłem więc do innych, które uważałem za nieco skromniejsze, ale w rzeczywistości właśnie to okazało się dla mnie przełomem" - podsumował.
Zobacz też: Zaprosiła do projektu kolegę z "Euforii". Zrobią "piękny i słodki film"