Reklama

Wspominając Ingmara Bergmana

"Ingmar Bergman pokazywał w swoich filmach ludzi i ich dusze. Jego twórczość filmowa była kontynuacją literackiej twórczości Augusta Strindberga" - ocenił Andrzej Wajda.

Ingmar Bergman zmarł w poniedziałek w swym domu na bałtyckiej wyspie Faro (Faaroe), u północnych wybrzeży Gotlandii. Miał 89 lat.

Jak tłumaczył Wajda, wnikanie w psychikę ludzi było dla twórczości Bergmana tym, czym dla Polskiej Szkoły Filmowej analiza losów narodu polskiego.

"Polska Szkoła Filmowa postawiła sobie za zadanie pokazać pewne sytuacje społeczne i polityczne, dać do zrozumienia, że nie tak miało być. Wracaliśmy do wojny, do najbliższej przeszłości, rozczarowani tym, co się wydarzyło. Mieliśmy nadzieję, że m.in. tymi filmami wywalczymy więcej wolności" - powiedział Wajda.

Reklama

Natomiast Bergman, jak podkreślił reżyser, żył w kraju, w którym nie istniały tego typu problemy i podczas gdy dla polscy filmowcy czerpali z tradycji romantycznych, dla niego inspiracją była twórczość Augusta Strindberga, szwedzkiego pisarza analizującego psychikę ludzi i ich indywidualne losy.

"To kino pokazywało ludzi od strony najgłębszej. Gdyby Strindberg ze swoją dociekliwością, ze swoją umiejętnością dojrzenia człowieka, kobiety zwłaszcza, żył w naszych czasach, byłby prawdopodobnie takim twórcą jak Bergman" - podkreślił.

Wajda zaznaczył, że mimo iż Bergman przedstawiał uniwersalne historie, pokazujące zachowania ludzi w sytuacjach, które mogą się wydarzyć na całym świecie, to jednak tworzył dzieła bardzo silnie związane ze swoją ojczyzną, w których bohaterowie mówili po szwedzku i "po szwedzku" się zachowywali.

"Bergman odkrył przed nami Szwecję. Weszliśmy do tych domów, spotkaliśmy tych ludzi, zobaczyliśmy czym żyją, czego się boją, co ich cieszy. Poznaliśmy dzieci, takie jak w filmie Fanny i Aleksander, poznaliśmy kobietę, która nic nie mówi w Personie. Poznaliśmy też przeszłość w Siódmej pieczęci, która jest moralitetem rozgrywającym się w dawnych czasach. Nagle zrozumieliśmy, że drogą do stworzenie kinematografii narodowej nie jest tylko jeden temat" - zaznaczył reżyser.

Podkreślił, że Bergman był zawsze niezależny i nie rozpraszał się na inne rodzaje działalności poza kinem i teatrem, dzięki czemu jego twórczość była zawsze na bardzo wysokim poziomie. "Stworzył wspaniałą sztukę i nam, reżyserom filmowym, dał nadzieję i przekonanie, że jeżeli mamy coś ciekawego do opowiedzenia o sobie, to świat to zauważy" - tłumaczył Wajda.

Polski reżyser wspominał, że miał okazję spotkać Bergmana, kiedy pracował w teatrze w Sztokholmie nad inscenizacją "Sonaty widm" Strindberga.

"Zaimponował mi całkowitą izolacją. Wydaje się, że człowiek, który robi filmy, rozmienia się na drobne, że musi być do dyspozycji tylu innych ludzi. On stale był zajęty tylko sobą, swoją pracą i tym, co on może wnieść do kina. Dlatego to, co zrobił, jest nieśmiertelne, to zostanie, to będzie wiecznie wielkim osiągnięciem" - podkreślił reżyser.

"Bergman mówił o nas rzeczy, do których sami niechętnie się przyznajemy" - powiedział Prof. Tadeusz Lubelski z Instytutu Sztuk Audiowizualnych UJ.

"Bergman wykorzystywał medium filmowe do końca. Przed czterdziestu paru laty nieżyjący od dawna krytyk, Konrad Eberhardt, napisał książkę Podróż do granic filmu, gdzie umieścił szkice o pięciu mistrzach kina podróżujących do granic. Już wtedy Bergmana można było uznać za mistrza i spośród twórców Bergman najbardziej szedł do granic w dziedzinie odsłaniania ciemnej, niechcianej podszewki świadomości człowieka, uczuć, relacji z innymi, wyobrażenia Boga. W tym spośród filmowców Bergman poszedł najdalej" powiedział prof. Lubelski.

"Oglądanie jego filmów może nie było wielką przyjemnością, bo mówił rzeczy o nas samych, o ludziach, do których sami niechętnie się przyznajemy" - zaznaczył Lubelski.

"Natomiast było niezwykłym przeżyciem artystycznym z tego właśnie względu, że on pokazywał to na przykładzie konkretnych relacji, które się zdarzają między mężczyzną a kobieta, synem a ojcem, między człowiekiem a jego wyobrażeniem o samym sobie" - tłumaczył.

"Choć zdarzało się, że równocześnie oglądanie jego filmów było ogromną przyjemnością. Dotyczy to choćby ostatniego jego filmu autobiograficznego, Fanny i Aleksander, którym żegnał się z publicznością" - uważa prof. Lubelski.

"Żeby móc odsłonić te ukrywane przez człowieka prawdy o samym sobie, trzeba użyć pewnych nowych środków, których nikt wcześniej nie używał" - mówił prof. Lubelski.

"Jest taki popularny stereotyp, że jego filmy są słuchowiskami radiowymi, że jego bohaterowie głównie rozmawiają. Nic bardziej fałszywego" - ocenił.

"Owszem, dużo się w tych filmach mówi, dlatego że w trudnych sytuacjach ludzie muszą mówić, mówią czasem prawdę, czasem okłamują innych i siebie. Rzeczywiście mówi się dużo w filmach Bergmana, ale równocześnie miał on ogromną umiejętność wykorzystywania obrazu" - zastrzegł Lubelski.

"Słynne jest nałożenie twarzy dwóch bohaterek w Personie i wyczyn przy tym operatora Svena Nykvista. Ale Bergman pokazywał też świat wyobrażony, świat z pogranicza jawy i snu" - podkreślił prof. Lubelski.

"W wielu jego filmach, w Milczeniu czy Szeptach i krzykach - mamy świat, którego status jest niejasny, który jest światem wyobrażonym, a jednocześnie pozwala nam dotrzeć do istoty rzeczy" - mówił.

Według prof. Lubelskiego, Bergman "był ogromnie uzdolnionym człowiekiem, który używał różnych mediów".

"Był reżyserem teatralnym, operowym, świetnym pisarzem. Jego książkę Laterna magica, wydaną w przekładzie Zygmunta Łanowskiego, uważam za najlepszą książkę filmowca o samym sobie, za książkę autoanalityczną" - podkreślił.

Czy po śmierci Bergmana światowe kino się zmieni?

"Tak. Obawiam się, że pojawi się przyzwolenie na pośpiech w kinie, bezrefleksyjność i zajmowanie się doraźnością" - ocenił w poniedziałek reżyser Jan Jakub Kolski.

"Pierwsze słowa, które przychodzą mi do głowy na myśl o Bergmanie, to uważność i szacunek dla szczegółu - powiedział Kolski - Inni reżyserzy właśnie tego od niego się uczyli".

"On miał szczególny stosunek do świata. Nieśpieszny, gwarantujący uważność i przytulanie drobiazgów do serca".

"Spowalniał kino do jego właściwego tempa, czyli takiego, które daje szansę na uważność" - tłumaczył Kolski.

Jego zdaniem, Bergman "patrzył na świat okiem mędrca, a nie kogoś, kto widzi rzeczywistość we fragmentach". "Wraz ze śmiercią Bergmana tracimy wiele. Jest mi smutno" - powiedział polski reżyser.

"Nie sposób go porównywać z innymi reżyserami, tak wyjątkowa była jego wizja kina, tak wysoki był pułap estetyczny i filozoficzny, jaki wyznaczał" - powiedział z kolei reżyser Krzysztof Zanussi.

"Był pierwszym twórcą kina, który z robienia filmów autorskich uczynił regułę. Patrząc dzisiaj na historię filmu można powiedzieć, że był gigantem, który zmienił bieg tej historii. Dzisiaj wracamy do filmów Bergmana z poczuciem zdziwienia, że kino może w ogóle być takie, jakie on uprawiał. Współczesne kino jest zupełnie inne, o wiele bardziej ludyczne, wraca do swych jarmarcznych korzeni. Bergman robił kino dla ludzi o wyrafinowanym smaku i głębokiej myśli, ludzi, którzy poważnie zastanawiają się nad światem" - ocenił Zanussi.

"Nie potrafię wskazać filmu Bergmana, który cenię najbardziej. Wszystkie jego filmy wydają mi się bardzo ważne. Nie ma ani jednego filmu Bergmana, który nie wywarł na mnie wielkiego wrażenia" - powiedział reżyser.

Zanussi poznał osobiście Bergmana, który zaprosił go do współpracy w ramach Europejskiej Akademii Filmowej. "Był człowiekiem trudnym w obcowaniu, sam zresztą zdawał sobie z tego sprawę, żartował z tego. Był trudnym człowiekiem i wielkim artystą" - wspominał Zanussi.

"Logika i konsekwencja w pokazywaniu meandrów duchowości człowieka, całkowity brak taniego

sentymentalizmu - to cechy, które uczyniły Bergmana jednym z najoryginalniejszych i najodważniejszych twórców w historii kina" - powiedział o zmarłym w poniedziałek szwedzkim reżyserze Krzysztof Krauze.

Reżysera wspominał też aktor i reżyser, Andrzej Seweryn:

"Bergman był dla mnie jednym z najważniejszych filmowych twórców w życiu. Znam niestety coraz mniej uczniów Bergmana, czyli takich ludzi, którzy poważnie zastanawiają się nad sensem życia, istnieniem Boga" - przyznał.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: filmy | twórczość | świat | kino | Bergman
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy