Wodecki na planie filmowym
"To moja pierwsza rola filmowa z tekstem, ale mam już doświadczenie filmowe!" - zapewnia Zbigniew Wodecki, który tym razem występuje w niezależnym filmie "Jan z drzewa", gdzie gra... wybitnego muzyka.
"Ze 20 lat temu w filmie Jacka Bromskiego Ceremonia pogrzebowa"zagrałem muzyka w scenie ze skrzypcami na kościelnym chórze. Nie można mi było zapłacić jak aktorowi, bo aktorem nie byłem a przepisy ówczesne bardzo ściśle regulowały te kwestie. Ale znaleziono rozwiązanie: zapłacono mi za wynajem skrzypiec! I to była całkiem spora kwota, honorarium jak za wybitną rolę" - śmieje się Zbigniew Wodecki.
Nowa rola aktorska, do której zaproszono krakowskiego muzyka i jurora "Tańca z gwiazdami", twórcy romantycznej "Izoldy" i "Zacznij od Bacha", to również rola muzyka.
Komedia "Jan z drzewa", debiut niezależnego twórcy, Łukasza Kasprzykowskiego dla "gwiazdy" przewidziała scenę spotkania z zadowolonym z siebie biznesmenem o mało wyszukanych manierach.
Szuka znanych szarpidrutów na koncert w swojej firmie, i "gwiazda" ze skrzypcami mu się podoba, choć nie zna jego nazwiska i nazywa go... nie zdradzimy, ale całkiem inaczej.
Wodecki zagrał świetnie, nie tylko "poszarpał druty" 170-letnich skrzypiec, ale i bezbłędnie wypowiedział swoje kwestie.
Aktorzy i skrzypce musiały w rękach artysty znosić niską temperaturę na planie. Ekipa dbała, by aktorzy natychmiast, kiedy była przerwa w zdjęciach, otulani byli pledami. Razem z Mieczysławem Hryniewiczem, grającym pełnego apetytu na życie, ciasto i piękne kobiety dorobkiewicza, postaci bardzo innej od serialowego Zięby z "Na Wspólnej", panowie stworzyli rozkoszną parę. Temperaturę na planie podnosiła obecność urodziwej bohaterki "Jana z drzewa", filmowej Moniki, poza kamerą otulanej kożuchem.
"Nauczyłem się kwestii! Jako aktor się rozwijam!" - śmieje się Zbigniew Wodecki, poprawiając charakterystycznym ruchem niesforną fryzurę.
Ekipę "Jana z drzewa", a najbardziej Zbigniewa Wodeckiego rozgrzał na koniec kawał o dwóch kroplach wody, które wyprosił spragniony Wodecki na pustyni.
"Zgadnijcie, co z nimi zrobił" - uśmiecha się Mieczysław Hryniewicz. I podniósł dłonie, na każdej wyobrażona jedna kropla wody, z namaszczeniem przyłożył je do włosów. Przejechał po nich z gracją i potrząsnął wyimaginowaną fryzurą "a la Wodecki"?